Krótkie podróże są przyjemne i ekscytujące, ale dziesięć godzin w autobusie, lot opóźniony o pół dnia albo siedzenie przy przejściu w samolocie sprawiają, że nawet najdzielniejszy podróżnik wymięka. Jak sobie radzę z nudą w podróży?

Książki i artykuły

Niestety przez chorobę lokomocyjną czytanie w samochodzie jest dla mnie niemożliwe. W samolocie nie stanowi to większego problemu i wtedy wybieram lekkie książki, np. podróżnicze albo poradniki. Jest to też miejsce, gdzie nadrabiam zaległości w czytaniu artykułów. Ciekawe posty z internetu wrzucam do Instapapera – minimalistycznego czytnika który ucina stylowanie i pozostawia nas tylko z tekstem. Instapaper ściąga artykuły na dowolne urządzenie i działa offline.

Audiobooki

Do tej pory udało mi się tylko raz trafić na świetny audiobook i był to „Niezwyciężony” Lema, czytany, a może raczej grany, m.in. przez Krystynę Czubównę i Daniela Olbrychskiego, z muzyką zespołu Ścianka – więcej informacji tutaj. Kilka godzin świetnego klimatu i najlepszej gry aktorskiej to jednak nie to samo co sucho czytana książka.

Inne audiobooki mnie usypiały, więc jeśli znacie coś fajnego to koniecznie dajcie znać!

Podcasty

Moje największe odkrycie ostatnich dwóch lat. Podcasty to radiowe programy/słuchowiska – chociaż tak naprawdę są czymś dużo więcej. O ile programy których miałam przyjemność słuchać w radiu są w najlepszym przypadku nieciekawe, o tyle podcasty tworzone z miłością potrafią być fascynujące. Moje ulubione to:

  • Radiolab – podcast o nauce, technologii i kulturze prowadzony przez wspaniałe duo: Jad Abumrad i Robert Krulwich. Każdy program ma swój temat na który reporterzy zbierają po kilka historii pozwalających spojrzeć na świat z różnych perspektyw – i przy okazji zabłysnąć na każdej imprezie rzucając, że tasiemiec leczy niektóre alergie. Dodatkowo sposób nagrywania rozmów oraz przetwarzania dźwięków w Radiolabie sprawia, że każdy polski radiowiec zapada się pod ziemię ze wstydu. Ostatnio (zbyt) często zajmują się Stanami Zjednoczonymi, więc warto zacząć od wcześniejszych odcinków, na przykład od tego o kosmosie lub języku muzyki.
  • Welcome to Night Vale – „wiadomości radiowe” prowadzone przez tajemniczego Cecila z pustynnego miasteczka Night Vale. Psi park o którym nie należy mówić, stara kobieta Josie mieszkająca z aniołami oraz metro jadące do środka – ale do środka czego…? Barwne opisy i efekty dźwiękowe skutecznie udowadniają, że ludzka wyobraźnia nadal podsuwa lepsze obrazy niż efekty specjalne w filmach.
  • No Such Thing as a Fish – po przesłuchaniu Radiolaba mam bardzo wysokie wymagania do podcastów i trudno mi znaleźć coś dobrego. Próby z polecanym przez wielu “How Stuff Works” skończyły się zaśnięciem, więc stanęło na „No Such Thing As A Fish”. Program komediowo-ciekawostkowy prowadzony przez czwórkę Brytyjczyków dostarcza wiedzy typu “trivia” (czy wiesz, że pandy trawią tylko 30% zjadanego bambusa? To dlatego muszą tak dużo jeść!) ale jest lekkostrawny i nie trzeba się przy nim skupiać.

Podcastów można słuchać przez Internet albo ściągnąć sobie na komputer. Ja korzystam z Pocketcasts, które pozwala odkrywać nowe programy i synchronizuje je pomiędzy urządzeniami.

Muzyka

Najbardziej oczywisty punkt z listy, ale często również najtrudniejszy – bo kto może przewidzieć, na jaką muzykę będziemy mieć ochotę?! Najlepiej po prostu ściągnąć wszystkie najbardziej ulubione piosenki i liczyć na to, że w podróży nie przypomni nam się coś świetnego-na-co-mamy-ochotę-akurat-teraz.

Jeśli zupełnie nie macie pomysłów na muzykę do podróży, to polecam playlisty Spotify z działu Travel – od zwykłego popu, przez country i world, każdy znajdzie coś ciekawego. Ufam też osobie która wybiera muzykę w sklepach marki Anthropologie – ich playlisty są zawsze strzałem w dziesiątkę, tak jak ta poniżej.

Planowanie przyszłości

Zabawnie to zabrzmi, ale kilka godzin bez internetu sprawiają, że mam więcej siły i motywacji. Ponieważ sygnały ze świata zewnętrznego są wyłączone, łatwiej przychodzą do mnie dobre pomysły – warto to wykorzystać, by zabrać się do planowania. Staram się mieć zawsze przy sobie notatnik i po prostu zapisywać wszystko, co przychodzi mi do głowy – nawet całkowicie głupie idee. Wracam często do tych notatek podczas tzw. “braku weny” i zdarza mi się znaleźć perełki warte wykorzystania.

Gry

 

Tych na telefon chyba nikomu nie muszę przedstawiać… Od głupiego strzelania kulkami w Best Fiends po rozwinięte fabuły: Silent Age, Sword&Sworcery albo (najlepsza gra na świecie!) Bastion – moim głównym kryterium jest wygląd. Ostatnio obsesją było Alto’s Adventure, które jest bardzo proste i jednocześnie śliczne.

Z rodziną gramy też w karty, przede wszystkim w nieśmiertelną rosyjską grę “w durnia”, bo nikomu się nigdy nie chciało nauczyć pokera. Kiedyś na wakacje w Rosji zabrałam pięć książek a zamiast tego miesiąc przerżnęłam w karty – sama się u siebie nie spodziewałam takiej duszy hazardzisty!

Gry słowne

Ostatni bastion do którego uciekam się, gdy nie ma internetu, prąd nie działa i jechałam już dwie doby (zdarza się). Gry słowne to zapomniane, archaiczne rozrywki o których teraz już się nie pamięta. Z bratem najczęściej graliśmy w:

  • ostatnia literka słowa = pierwsza literka następnego słowa – chyba nie trzeba tłumaczyć dokładnie o co chodzi, na zmianę podajemy słowa. Po kilkunastu minutach zaczyna się problem ze słówkami na literę a, e oraz i – naginamy wtedy zasady i wybieramy przedostatnią literkę poprzedniego słowa
  • coś co widzę jest na literkę / kolory – zgadywanie na zmianę. Nie działa w samochodzie za to w pociągu, najlepiej plackartnym, jest idealna – przy tej grze musi być dużo rzeczy dookoła.

Jakie są wasze sposoby na nudę w podróży? A może znacie jakieś świetne gry słowne które mogłabym wykorzystać następnym razem? Dajcie znać!

KategorieBez kategorii
Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

  1. Mo. says:

    Ja przeważnie czytam. Albo zagaduję do współtowarzyszy a jak jadę sama to do ludzi z przedziału, z siedzenia obok itp :). Z większością tak poznanych mam regularny kontakt. No i czasem, w przypadku skrajnej nudy, jakiś film na telefonie o ile wcześniej nie zapomnę sobie zgrać :)

  2. Magda Kajzer says:

    Jeśli jadę sama, to podróże z książką są najlepsze, a jak się znudzą to przychodzi czas na muzykę. A w towarzystwie – faktycznie gry słowne się sprawdzają, do tych dwóch dorzuciłabym „skojarzenia”, też świetnie wypełniają czas.

  3. lidka says:

    filmy na swoje urządzenia mobilne pobieram na filefox.pl:) polecam wszystkim:) znajdziecie tam mnóstwo ciekawych filmów:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.