O

Od ponad 3 lat codziennie praktykuję jogę. Jak zacząć robić jogę?

Gdyby kilka lat temu ktoś powiedział mi, że napiszę post o takim tytule, popukałabym się w głowę. Dziś sama przecieram oczy z niedowierzania: w połowie marca 2017 zaczęłam codziennie robić jogę. I dalej to robię!

Hej hej, ten post opublikowałam po raz pierwszy w grudniu 2019, ale teraz wprowadziłam zmiany i nagrałam go jako podkast! Posłuchaj tego odcinka poniżej:

Posłuchaj na Spotify | Posłuchaj na iTunes | Posłuchaj na Google Podcasts


Nie uważałam się nigdy za wysportowaną osobę. W sumie można raczej powiedzieć, że byłam troszkę „łamagą”: łatwo traciłam równowagę, miałam słabą kondycję, byłam nierozciągnięta. Zdarzało mi się uprawiać aktywność fizyczną, ale nieregularnie. Miałam momenty, kiedy codziennie chodziłam na siłownię lub biegałam, ale po kilku tygodniach miałam coraz mniejszą motywację do ćwiczeń, aż w końcu z nich rezygnowałam. Przy codziennym bieganiu byłam zbyt zmęczona, ale gdy ćwiczyłam co dwa dni – szybko przechodziło to w “co trzy dni”, potem w “co tydzień”, a potem zupełnie o tym zapominałam.

W życiu nie byłam też rozciągnięta, schylając się co najwyżej sięgałam sobie do kolan, miałam lata świetlne do szpagatu, nie byłam też w stanie usiedzieć z prostymi nogami i prostymi plecami.
Nie znałam żadnej pozycji jogi – kilka lat wcześniej próbowałam wprawdzie zacząć ją robić, ale szybko przeszła mi ochota. Joga wydawała mi się dość nudna.

Moją największą motywacją do rozpoczęcia ćwiczeń był jednak ból kręgosłupa. Kilka miesięcy wcześniej wróciłam z długiej podróży, podczas której większość łóżek była niewygodna, a pracować musiałam schylona przy niskim stoliku (przez 8 godzin dziennie). Doszło do momentu, gdy przez ponad tydzień nie mogłam spać w nocy przez ból. Pracowałam jednak kiedyś w gabinecie leczenia kręgosłupa i wiedziałam, że uratują mnie ćwiczenia (dziękuję za lekcje, mamo!)

Pierwsze efekty były już po dwóch dniach: byłam mniej zestresowana, a mięśnie zaczęły się relaksować. Oczywiście od razu przestało mi się chcieć robić tę jogę, zrobiłam sobie jednodniową przerwę – i znowu nie mogłam spać. Nie miałam więc wyjścia, przez pierwszy miesiąc moje ciało samo zmuszało mnie do ćwiczeń. Kiedy jednak przyzwyczaiłam się do regularności, okazało się że nie mogę bez tego żyć! Rezultaty po pierwszym miesiącu były też dla mnie tak imponujące (lepszy sen, bardziej rozciągnięte mięśnie, rozluźnione plecy, większy spokój ducha…), że nie chciałam już przestawać – i tak mi już zostało.

Najważniejszy jest właśnie ten pierwszy miesiąc, przyzwyczajenie się do codziennego ćwiczenia i wyrobienie sobie nawyku. Dlatego przez te pierwsze kilka tygodni trzeba się spiąć, zapisać sobie godziny ćwiczeń w kalendarzu, powiedzieć domownikom że w danych godzinach jesteśmy niedostępni, i w końcu trochę się zmusić, by na tę matę wskoczyć.
Obiecuję jednak, że później jest coraz łatwiej, a jakimś czasie taka praktyka staje się niezbędną częścią życia. A plusy regularnego ćwiczenia, takie jak zmniejszenie bólu, większy spokój, zrelaksowane mięśnie czy nawet większa wytrzymałość, są tak duże że później już po jednym dniu czuje się różnicę i chce się wrócić na matę.

Powiem też szczerze, że joga… jest łatwa. Robienie jej codziennie jest sporo łatwiejsze (dla mnie), niż większość innych ćwiczeń, dlatego łatwiej mi jest przy niej wytrwać. Nawet jeśli mam zakwasy, to i tak nie ma tragedii i nie jestem wykończona, a następnego dnia mogę sobie zrobić łatwiejszą sekwencję.


Jak zacząć

Darmowa seria filmików 30 days of yoga with Adriene – ja zaczęłam od tego. Rok wcześniej czytałam o Adriene na blogu Park&Cube. Już wtedy próbowałam zacząć regularnie ćwiczyć jogę i już wtedy czułam rezultaty, ale z lenistwa szybko przeszła mi ochota. Kiedy jednak zaczęłam mieć poważne problemy z kręgosłupem wiedziałam, że najlepiej zadziała joga.
Adriene jest zwyczajną kobietą, bez nadęcia, prowadzi zajęcia na luzie i w domowej atmosferze, bez użycia jakichkolwiek “rekwizytów”. Dzięki temu nie porównuję się do nikogo, sama też jestem bardzo rozluźniona i pozytywnie nastawiona do ćwiczeń. Pomogło mi to szczególnie na początku, kiedy nie miałam pojęcia o jakich pozycjach ona mówi i miałam wrażenie, że wszystko robię źle. Chodząc na zajęcia grupowe czułabym się tym bardzo zestresowana i porównywałabym się do innych, ale dzięki domowej jodze miałam czas i przestrzeń na naukę, oraz po prostu bycie sobą.

Choć teraz czasem robię pojedyncze filmiki Adriene i innych osób, to dalej najbardziej cenię 30-dniowe serie Adriene bo są doskonale wyważone i bardziej intensywne dni przeplatają się z tymi spokojniejszymi. Wszystkie 30-dniowe serie Adriene:

Najwięcej czasu spędziłam właśnie z Adriene i jej seriami; Yoga Camp robiłam już chyba z siedem razy i znam na pamięć. Polecam wszystkie, choć chyba najlepiej zacząć od 30 days of yoga.

Polecam jednak bardzo uważnie słuchać instrukcji nauczyciela na Youtube, ponieważ przez błędne wykonywanie ćwiczeń może nas czekać kontuzja. Nie przeciążajmy się też i róbmy tylko ćwiczenia, które nas nie bolą!

Inni jogis których oglądam na YouTube:

Joga po polsku:

(tworząc powyższe listy uświadomiłam sobie, że odstraszają mnie filmiki o idealnych pośladkach i brzuchu, i ja ich bym z nich nie korzystała akurat do praktyki jogi. Natomiast może dla innych takie cele stanowią motywację, dlatego kanały z takimi filmikami również tu zamieszczam)


Sprzęt

Przysięgam, że joga jest najmniej wymagającym sprzętowo zajęciem fizycznym. Zaczęłam ją robić w piżamie, a moją matą był dywan, ręcznik lub koc. Dalej najwygodniej mi się robi jogę na wykładzinie, mimo tego że posiadam piękną matę.
Po dwóch tygodniach jogi kupiłam sobie najzwyklejsze getry i najzwyklejszą bawełnianą koszulkę. Mimo tego, że teraz mam przepiękne kolorowe getry, dalej najwygodniej mi się ćwiczy w tych pierwszych…

Kupiłam sobie też wtedy matę. Wybrałam sobie grubą matę do pilatesu bo byłam bardzo obolała i potrzebowałam czegoś miękkiego. Aktualnie rzadko jej używam bo w większości pomieszczeń mam wykładzinę, ale sprawdzała się przez wiele miesięcy.

Teraz mam piękną, kolorową i ciężką matę od Miamiko. Nie jestem w 100% zadowolona, jest dla mnie za śliska i muszę psikać ją wodą, żeby kleiły się do niej ręce i nogi. Natomiast jest bardzo ładna i gdy ją rozwijam, czuję się super: wiem, że teraz będzie czas dla mnie!
Mam też lżejszą, podróżniczą matę którą często wkładam do walizki. Teraz jednak wybrałabym sobie jedną, zwykłą lepką matę do ćwiczeń (mój brat ma taką zwykłą lepką matę z Decathlonu i świetnie mi się na niej ćwiczyło).

Posiadam również bloki do jogi, rollery, piłki i taśmę do rozciągania. Korzystam z nich bardzo rzadko i zdają mi się stratą kasy.


Czas

Na początku najtrudniej było mi znaleźć czas. Gdy sobie teraz o tym pomyślę, to do tej pory bywa mi trudno mi znaleźć te pół godziny (bo tyle zazwyczaj robię jogę). A potem patrzę na telefon i okazuje się, że spędziłam dwie godziny na Whatsappie… Najlepiej działa u mnie planowanie sobie jogi w danym momencie dnia, na przykład 20 minut po pracy.

Staram się też nie mieć wyrzutów sumienia, gdy mi się to planowanie nie udaje o wskakuję na matę dopiero późnym wieczorem, albo gdy udaje mi się znaleźć tylko 10 minut. Najważniejsza jest regularność i nie poddawanie się po małej porażce.

Przyznaję się też, że w ciągu tych 2,5 lat zdarzały mi się dni i tygodnie bez jogi. Najdłuższą przerwę miałam w zeszłym roku w Japonii, były to prawie dwa tygodnie, ale ponieważ byłam na wakacjach i większość czasu spędziłam odpoczywając, to wybaczam sobie taką przerwę. Gdy jestem poza domem cały dzień i po powrocie chcę się tylko zwalić do łóżka, to po prostu akceptuję ten fakt i albo joguję tylko chwilkę, albo ćwiczę następnego dnia, gdy mam więcej siły.


Bezpieczeństwo jogi w domu

Tak jak pisałam wyżej, trzeba dokładnie słuchać instrukcji, przyglądać się nauczycielowi i postępować zgodnie ze wskazówkami na filmie. Zwłaszcza, jeśli nie robiliście wcześniej za dużo jogi i nie znacie dobrze jej zasad. Tak jak przy każdym ćwiczeniu fizycznym, również w jodze można popełnić błąd i doprowadzić do nieprzyjemności.

Mnie samej zdarzają się niewielkie kontuzje, tak samo zresztą jak zdarzają mi się one przy bieganiu czy innych zajęciach sportowych. Moje jogowe kontuzje są związane z nadgarstkami (jest dużo pozycji na rękach) i z kręgosłupem lędźwiowym (który mam bardzo delikatny i raz nawet musiałam robić sobie ciepłe kompresy bo inaczej nie byłam w stanie chodzić).

Warto więc porządnie się zastanowić jakie nasze partie ciała łatwo ulegają kontuzjom – i unikać pozycji koncentrujących się na tych partiach, albo robić je delikatnie. Podczas robienia jogi trzeba też być czujnym i nie zmuszać się do stawania w pozycjach, które sprawiają nam ból lub jakikolwiek dyskomfort. Lepiej sobie zaoszczędzić problemów, zwłaszcza że z regularną praktyką nawet te „trudne” pozycje zaczynają coraz lepiej wychodzić.

Nie polecam robienia wymagających póz samemu, w domu (na przykład stanie na głowie, mostek, szpagat – nawet jeśli robiliście je jako dziecko). Podczas robienia tych pozycji powinni nas wspierać profesjonaliści.


Co mi dała joga

Nie staję na głowie, nie robię nawet mostków i szpagatów – nie mam nic przeciwko tym pozycjom, ale nie mam też wyjątkowego „parcia” na osiągnięcie ich. Zakładam, że jeszcze kilka lat i przyjdą do mnie same. Moja joga ma też bardzo mało wspólnego ze zdjęciami jogi w Internecie. Jest dużo mniej sexy, mniej wysportowana, mniej umięśniona. Bardzo często robię ją na jednym metrze kwadratowym w pokoju hotelowym, albo w piżamie. Często robię ją w koszmarnym humorze, przewracam się, płaczę, robię ciągle przerwy i jestem bardzo daleko od stanu „błogości” i spokoju. Nie robię jednak jogi po to, by mieć gorące ciało na lato, jędrną pupę i żeby schudnąć.

Moja joga jest moja. To jest mój święty czas. W tym tkwi to, co najpiękniejsze w domowej, codziennej jodze: jest w 100% dla mnie.

Zajęcia, które na początku wydawały mi się nudne i nieprzydatne, stały się dla mnie oazą spokoju, wyrwaniem się z bieganiny codzienności. Dały mi chwilę refleksji oraz (w końcu) przestrzeń na bycie sobą. Dlatego też wybieram filmiki, które odpowiadają mi w danej chwili i nie zmuszam się do ciężkiego wysiłku, kiedy nie mam na niego ochoty. Są tygodnie gdy codziennie robię “power yoga”, a są tygodnie kiedy robię tylko yin, czyli skupiam się na oddechu i bardzo powolnym rozciąganiu. Czasem ćwiczę przed ponad godzinę, czasem 30 minut, a czasem 10. Nie muszę się przed nikim tłumaczyć i nie mam wyrzutów sumienia.

Można teraz pomyśleć, że z takim luźnym podejściem to w sumie nic nie osiągnęłam i tylko się bawię z jogą bo nie traktuję jej poważnie, nie?

Przede wszystkim, to co chciałam osiągnąć na początku czyli zdrowy kręgosłup i porządny sen w nocy – przyszło naprawdę szybko. Po miesiącu większość problemów ze snem minęło, a gdy teraz bywam niespokojna w nocy, to wystarczy następnego dnia trochę dłużej “jogować”. W związku ze zdrowszym kręgosłupem zaczęłam mieć też dużo rzadsze problemy z bólem głowy czy migrenami.

Zaletą jogi jest również stałe pamiętanie o oddechu. Gdy jestem zestresowana, od razu wracam do myślenia o oddechu i jestem w stanie rozluźnić się dużo szybciej. Myślę, że dzięki Adriene udało mi się też uzyskać dużą akceptację stanu swojego ciała i swojego umysłu danego dnia, już nie denerwuję się na siebie że nie mam na coś siły, nie jestem w humorze na jogę albo nie udaje mi się utrzymać równowagi na jednej nodze.

Zaskakująco, zaczęłam też dużo myśleć o swojej diecie, trybie życia i o innych aspektach swojego zdrowia, co oczywiście bardzo pozytywnie wpłynęło na moje samopoczucie poza matą. Zainteresowałam się na przykład zdrowym odżywianiem i balansowaniem swoich posiłków.

Ok, z takich bardziej klasycznych rezultatów ćwiczeń: nigdy w życiu nie byłam tak rozciągnięta jak teraz. Bez problemu dotykam podłogi palcami, sięgam stóp w siadzie prostym, długo utrzymuję pozycję “gołębia” – kiedyś to wszystko było dla mnie absolutnie nieosiągalne. Spokojnie trzymam pozycję deski przez dwie minuty, robię bez problemu wszystkie rodzaje brzuszków, mam dużą wytrzymałość w długim trzymaniu wszystkich pozycji, dobrą równowagę, i co ciekawe: mam bardzo wyraźne mięśnie! Brzuch, nogi, ręce, plecy – niespodziewanie i niezauważenie dla mnie samej wyrzeźbiłam wszystkie partie ciała. A kiedy kilka miesięcy temu zaczęłam chodzić na kickboxing, 1,5 godziny intensywnych ćwiczeń nie było dla mnie ogromnym wyzwaniem.

Być może dla ćwiczących bardzo długo i regularnie na siłowni są to bardzo marne wyniki, ale zaczęłam od zupełnego zera i nawet nie zamierzałam żadnych wyników osiągnąć! Więc polecam jogę również osobom, którym niespecjalnie się chce robić „Skalpela” i pocić na crossficie, a jednocześnie chciałyby zadbać o swoje zdrowie fizyczne.

I jeszcze raz: największą zaletą mojej jogi jest to, że jest dla mnie. To jest czas, który spędzam sama ze sobą i o którym ja decyduję. Nie mam nic nikomu do udowodnienia.

Właśnie dlatego udało mi się utrzymać regularność.

Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

  1. Irena says:

    Joga to jest moje absolutne odkrycie tego roku! Miałam duże problemy z kręgosłupem, więc zdecydowałam się na wymianę materaca na piankowy, tak jak doradził mi mój fizjo. Kupiłam w dobrym sklepie medycznym (ArtMedic Viscotherapy) no i różnica była ogromna – nie wstawałam już z takimi bólami. Postanowiłam pójść za ciosem i zapisałam się właśnie na jogę – teraz nie wyobrażam sobie już bez niej życia, choć myslałam, że mój kręgosłup uniemożliwi mi forsowne ćwiczenia. Widać dobry materac + joga to przepis na zdrowy kręgosłup :p

  2. aga says:

    Do Adrienne trafiłam właśnie od Ciebie jeszcze w 2018 roku i zrobiłam polecany wówczas przez Ciebie program 30 dni. Potem przestałam, by wrócić z innym programem w zeszłym roku. Jak zaczęłam w maju, to trzydziestodniową jogę skończyłam we… wrześniu ;)
    Po czym na początku października stało się coś dziwnego. Zaczęłam robić jogę (wówczas „Dedicate”) i tak zostało już do dzisiaj. Teraz robię „Home”, kolejny program, który na pewno znasz i przyznaje, że Adrienne urzekła mnie tym samym, czym urzekła Ciebie. Teraz dzień bez jogi to może nie dzień stracony, ale przeważnie cieszę się na ten moment dnia, kiedy robię jogę. I podobnie jak Ty – jeśli nie mam ochoty albo źle się czuję to nie robię i tyle. I nie mam wyrzutów sumienia, że nie utrzymałam ciągłości. Chyba przez brak tych wyrzutów chętniej wracam na matę na drugi, trzeci, czwarty dzień. Tak w jodze jak i w życiu myślę sobie zawsze: „Bądź dla siebie litościwa!” i może to jest jest jakiś klucz do wytrwania w czymś, kto wie? :)

    Już po tym czasie potwierdzam poczynione również przez Ciebie obserwacje: więcej spokoju, rozluźnienie, świadome oddychanie, poprawienie postawy no i trochę mięśni, których nigdy u siebie nie widziałam (to mnie najbardziej zaskoczyło) :D I oczywiście plecy, z którymi mam też od dłuższego czasu problem – bolą rzadziej.

    Także dziękuję za to adriennowe polecenie kiedyś tam, dawno temu chyba na instagramie (?)! Wiedz, że nie poszło w próżnię :)
    Pozdrawiam!

    1. Aleksandra Bogusławska says:

      Wowowowow! Cudownie! Dla mnie to kompletnie niesamowite, nierealne że dzięki mojego poleceniu robisz teraz jogę :) No i widzę, że miałyśmy podobne historie czyli pierwsza próba nie wypaliła, ale po jakimś czasie jednak wyszło! Cudownie, trzymam kciuki i oczywiście robię Home z Tobą! ♥️

  3. Agnieszka says:

    Też mialam takie odczucia odnośnie jogi i czasu tylko dla mnie. Do tego stopnia, że kiedy dołączyli do zajęć w ulubionej szkole moi znajomi i przekształciło się to trochę w spotkania towarzyskie… przestałam chodzic. I niestety przestalam praktykować. Chociaż moje ciało niedawno zaczęło mi przypominać, co dla mnie dobre😊. Dzięki za przypomninajkę!

    1. Aleksandra Bogusławska says:

      Dlatego taka domowa joga jest dla mnie super rozwiązaniem na momenty, kiedy po prostu chcę pobyć sama :) Wszystkiego dobrego Agnieszka!

  4. Anna says:

    Cześ Aleksandro. Miło znowu poczytać twojego bloga. Wspaniale, że robisz to co lubisz i możesz pracować podróżując. 2 lata temu byłam na rejsie w Irlandii i Szkocji. Cudowny rejs , fantastyczne widoki i ta soczysta zieleń. Jestem zauroczona Szkocją i mam nadzieję , że jeszcze kiedyś tam wrócę.
    Piszesz, że praktykujesz Jogę – to fantastycznie. Ja od dłuższego czasu o tym myślę , ale jeszcze się nie zmobilizowałam
    Może wreszcie zbiorę się w sobie i też zacznę praktykować. Życzę Ci powodzenia i dużo radości.Pozdrawiam serdecznie Anna

  5. Dawid says:

    Cześć! :)
    Przed niecałą godziną trafiłem na Twojego bloga w poszukiwaniu relacji o życiu w Szkocji – gdzie razem z „wkrótce narzeczoną” chcemy się przeprowadzić z Norwegii.
    Jestem niezwykle pozytywnie zaskoczony ciepłem Twoich tekstów, ich otwartością i szczerością. Poszczęściło mi się ogromnie trafiając na Twoją stronę! Dziękuję za tą prawdziwość i wkładanie serca w pisanie postów. Z pewnością nie jest to moja ostatnia wizyta. :)

    1. Aleksandra Bogusławska says:

      Dziękuję Ci bardzo bardzo Dawid, nawet nie wiesz jak mi miło! :) Cieszę się strasznie i zapraszam ponownie :)

  6. Agnieszka says:

    Ale masz przyjemny głos i sposób mówienia! Kiedyś nie lubiłam podcastów. Chyba właśnie ze względu na pewną sztuczność niektórych wypowiedzi. Teraz – czasem słucham sobie w pracy zamiast radia. Brawo więc za sposób przygotowania. Bardzo mi się podobało.
    Co do jogi, to jestem jej miłośniczką, chociaż aktualnie jesteśmy trochę pokłócone ;). Zapomniałam chyba niedawno, że joga powinna być tylko moja i …przetrenowałam. Tak, wiem to głupie w jodze, ale zdarza się nawet wieloletnim fankom.
    Potwierdzam, że w jodze niepostrzeżenie ciało robi się coraz mocniejsze i bardziej gibkie. I nie trzeba wcale robić intensywnych treningów. Najważniejsze jest właśnie regularność. Podziwiam Twoją! U mnie chyba 30 dni
    p.s.
    Po Twoim podcaście mam ochotę na kilka pozycji w pracy;), dzięki!

    1. Aleksandra Bogusławska says:

      Aaaa, ale super! Ogromnie dziękuję za opinię, ten o jodze to drugi odcinek więc niesamowite, że Ci się podobało i że dobrze wyszedł!
      I trzymam też kciuki za Twoją jogę! Raz w sumie przetrenowałam i musiałam przez kilka dni nosić ciepły kompres na plecach, ale nawet z tym bólem dalej robiłam yin jogę 😄

  7. Bożena says:

    Cześć Olu!
    Dzięki czytaniu Twojego bloga zaczęłam ćwiczyć jogę, czasem odpuszczam, ale ogólnie uwielbiam. Pozdrawiam.

    1. Aleksandra Bogusławska says:

      Woow, jak wspaniale! Cudownie, że ćwiczysz i jestem wzruszona, że dzięki blogowi :) pozdrawiam Cię serdecznie!

  8. Ewa says:

    Witam serdecznie. Świetny artykuł o jodze. Jestem kompletną amatorką i Pani rady dużo mi dały. Czy jest możliwość oglądania wyzwania 30daysofyoga with Adriene bez napisów? Czasami zasłaniają pozy. Proszę o info czy ogladała to Pani właśnie z napisami. Pozdrawiam

    1. Aleksandra Bogusławska says:

      Oglądałam po angielsku, bez napisów – można je wyłączyć w ustawieniach Youtube. Jeśli interesują Panią filmiki po polsku, to powyżej jest lista kanałów jakie polecam :) Pozdrawiam!

  9. Monika says:

    Przymierzam się do jogi już od roku… Jestem totalnie beznadziejna jeśli chodzi o aktywność fizyczną. Jak jeszcze się uczyłam to na wfie czy studiach trochę trzeba było się ruszać, natomiast odkąd skończyłam naukę to i mój tryb życia jest totalnie siedzący. W dodatku nigdy nie miałam problemów z nadwagą (a wręcz odwrotnie), co mnie dodatkowo nie motywowało do żadnych ćwiczeń. Raz nawet chciałam to zmienić i wykupiłam sobie kartę multisport – raz użyłam na basenie, raz w parku trampolin gdzie… skręciłam sobie kostkę po 10 minutach pobytu w tym miejscu. Kostka była opuchnięta i sina przez 10 miesięcy, gdzie rehabilitant mówił, że po miesiącu opuchlizna powinna zejść. Tak więc karta multisport została użyta aż dwa razy, a ja zamiast mieć korzyści z aktywności fizycznej to tylko się dorobiłam kontuzji.
    Tak samo jak Ty kiedyś od zawsze jestem słabo rozciągnięta – do teraz pamiętam jak na wfie trzeba było stanąć na równoważni i ocenę pozytywną dostawało się zależnie od tego ile cm PONIŻEJ równoważni zrobiło się skłon… gdzie ja nawet do stóp nie sięgałam…
    Ale chcę to zmienić. Nie chcę na starość mieć problemów ze zdrowiem, nie chcę ledwo się ruszać w przyszłości, bo tak „zdziadziałe” będę mieć mięśnie oraz kości i stawy. Miałam okazję obserwować Chińczyków i Chinki 60+, którzy bardzo często są aktywni fizycznie (czy to tai-chi, czy to tańce w parku czy po prostu rozciąganie) i wstyd mi było, że są bardziej rozciągnięci ode mnie, a jednocześnie podziwiałam ich i są moją motywacją.
    Fajnie wiedzieć, że ktoś kto ma dość podobną kondycję do mnie wziął się za jogę i teraz nie może bez niej żyć. Boję się, że jak zacznę to mnie znudzi i nie będę miała cierpliwości, ale spróbuję się przemóc. Póki co czekam na matę – liczę, że jak już u mnie będzie to będę mieć jeszcze większą motywację.
    Przepraszam, że tak się rozpisałam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.