J

Jak dbam o siebie kiedy mam za dużo na głowie i jestem zestresowana

Przez ostatnie kilka tygodni jestem bardzo zestresowana. Wzięłam na siebie za dużo, zdenerwowałam się kilkoma rozmowami, a niektóre sprawy porządnie się osunęły i mam uczucie, że teraz “muszę szybko nadrabiać”. Do tego słabo śpię, przez co mam jeszcze mniej energii na działanie. I tak dalej. Znacie to? Ten post jest pomocą i ulgą na takie sytuacje – i listem do mnie samej w przyszłości.

Guzik “stop”

Coś się obsuwa, więc się stresuję i tracę czas na martwienie, a potem próbuję nadrobić, więc inne rzeczy się znowu obsuwają, więc bardziej się stresuję itd. Każdy ma jakieś inne mechanizmy działań wprowadzających w błędne koło, a u mnie jest to zazwyczaj słabe planowanie i późniejsze tracenie czasu na martwienie się, że z czymś nie wyrabiam.

To, czego najbardziej potrzebuję w takich sytuacjach to wciśnięcie “stop” – choć na chwilę, by zebrać się w sobie i zmierzyć się z sytuacją, w której się znalazłam. Dla mnie funkcję tego guzika pełni samotny spacer, bieganie czy rozmowa z zaufaną osobą. Muszę przyznać, że gdy jestem zalatana i dookoła dużo się dzieje, to takie wyjście jest bardzo nieintuicyjne i boję się, że “stracę jeszcze więcej czasu”. Jednak wciśnięcie sobie “resetu” i zmiana otoczenia są niezbędne do wyjścia z własnej głowy i spojrzenia trzeźwo na rzeczywistość.

Przy okazji wklejam bardzo śmieszny filmik!

Robię sobie listy rzeczy do zrobienia

Kiedy jestem zalatana, to w 99% wypadków znaczy, że mam sporo rzeczy które chcę/zobowiązałam się zrobić i:
a) za którymi nie nadążam i/lub
b) o których zapomniałam lub
c) których nie chcę robić, ale trudno mi było powiedzieć komuś „nie”.

Robię więc sobie długą listę tego, czego nie załatwiłam i nade mną wisi. Mam zawsze dużo pomysłów i godzę się na wszystko, więc ta lista potrafi się rozrosnąć do niesamowitych rozmiarów, ale wypisuję wszystko, do momentu aż nic więcej do mnie nie przyjdzie.

Mówienie “nie”

Ostatnio dwie osoby odmówiły udziału w moim projekcie. Mimo tego, byłam pod ogromnym wrażeniem tego, jak to zrobiły. Zwyczajne “dziękuję Ci, że pomyślałaś o mnie, ale teraz nie chcę się angażować”. Podziwiam, gdy ktoś umie ostatecznie, ale grzecznie odmówić. Nie pozostawiając żadnych wątpliwości, ale też będąc miłym dla drugiej osoby.

Niestety, ja nie umiem tak dobrze odmawiać! Nieważne czy to moje pomysły czy kogoś innego: biorę na siebie mnóstwo, nieważne czy chcę to naprawdę robić czy nie. Najgorzej jest właśnie wtedy, gdy naprawdę chcę coś robić – mam przecież skończoną ilość czasu i energii, więc zwyczajnie nie dam rady zrobić wszystkiego na świecie.

Dlatego tę swoją długą listę “niezrobionych” czynności” porządnie sortuję na to, co zrobię w pierwszej kolejności, co za jakiś czas (kilka tygodni), a czego kompletnie nie zamierzam robić.

Przy okazji to tym najbardziej “na teraz” czynnościom najdokładniej się przyglądam. Czy nie mogę im powiedzieć “później” bo sama zawaliłam (na przykład zapomniałam albo źle zaplanowałam czas), czy może nie chciałam tak naprawdę tego robić? Albo było mi głupio odmówić? Bo jeśli coś negatywnie wpływa na moje zdrowie i samopoczucie, to może mądrzej by było tego nie robić. I co mogę zrobić, by nie pakować się następnym razem w taką sytuację?

Zakaz wiadomości i innych rzeczy, które mnie denerwują

Zawsze ograniczam ilość wiadomości ze świata i social media, ale w momentach stresowych wprowadzam wręcz zakaz. Skoro jestem już i tak bardzo zestresowana i nie wiem w co włożyć ręce, dodatkowe nieprzyjemne informacje wpędzają mnie w okropny humor i panikę.

Co ciekawe, mam w sobie jakiś mechanizm który w tych najbardziej stresujących momentach pcha mnie do stresujących wiadomości. Właśnie wtedy cały czas łapię się na wpisywaniu “Donald Trump” w wyszukiwarkę. Łapię się jednak! Właśnie to zauważanie negatywnych nawyków i nie robienie ich jest ogromnie ważne. Na początku “łapałam się” dopiero gdy siedziałam już w negatywności po uszy, ale powolutku idzie mi coraz szybciej.

Praca to praca. A koniec pracy to koniec pracy

Kiedy mam za dużo na głowie, to:

  • Wpadam w to, że robię mniej w godzinach pracy, bo się martwię,
  • Pracuję poza wyznaczonymi godzinami, by nadrobić i nadążyć za górą rzeczy do zrobienia,
  • Po godzinach pracy myślę o tym, czego nie skończyłam.

Generalnie jest chaos. Stąd trzymam się tego, że w godzinach pracy skupiam się na tym, co mam do zrobienia, a potem odkładam wszystko i kończę. Kiedyś (chyba w książce Pani Swojego Czasu?) wyczytałam też o patencie, by pod koniec dnia robić sobie listę tego, co jeszcze nie jest skończone, a potem zamknąć wszystko, wstać od biurka i zapomnieć.

Nie jestem efektywna, gdy po skończeniu pracy dalej się stresuję i nie umiem odstawić pracy na bok. Brakuje mi przestrzeni na siebie. Wtedy też w pracy wykonuję zadania coraz gorzej, miesza mi się w głowie i to, co robię staje się niższej jakości. Jestem więc wielką orędowniczką odpoczynku. Gdy odpoczywam, staram się też odkładać stresowanie się na czas pracy.

Akceptacja aktualnej sytuacji i wybaczenie sobie

Często o tym piszę, bo dalej się uczę być dla siebie zwyczajnie dobra. Wprowadzać trochę współczucia, akceptacji i czułości. Mówić do siebie jak do przyjaciółki, a nie wroga. Wspierać siebie, zamiast ciągnąć się w dół.

Tak jak wszyscy ludzie na świecie, popełniam błędy. Coś mi się udaje, a coś nie. Bywa, że o czymś zapomnę. Czasem mi się nie chce. Nie zawsze umiem powiedzieć “nie”. Ale zawsze mogę sobie wybaczyć, otrzepać się i iść dalej.


A kiedy już uda mi się poukładać sobie wszystko na nowo i wyjść ze stresowej sytuacji, daję sobie czas na dojście do siebie. Te momenty są zaskakująco wyczerpujące psychicznie i fizycznie, daję więc sobie więcej luzu, robię dużo rzeczy sprawiających mi przyjemność i staram się przez jakiś czas nie brać na siebie za dużo.

Mnie od razu jest lepiej. A Wy, jak sobie radzicie?

KategorieBez kategorii
Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

  1. Katarzyna says:

    Hej. Dzięki za ten wpis, niby oczywiste, a jednak :) Dziś jest właśnie taki dzień, który mogę opisać słowem: chaos. Już jakiś czas temu obiecałam sobie do tego nie dopuścić, a jednak znów się to stało. Dlatego dzięki jeszcze raz, bo czytając to, powoli nabieram dystansu do siebie i sytuacji.

  2. Klaudia says:

    Właśnie mam taki moment że nie ogarniam.
    Pierwsze co to napisałam co muszę zrobić w ciągu dwóch dni potem ponumerowalam 1-12
    Teraz pije kawę i zaraz zaczynam🙂
    Kolejność jest istotna,zobaczyłam to na piśmie i stwierdziłam że nie jest tragicznie,tylko źle -to pociesza.
    Chyba zacznę to częściej stosować,bo jak nie wiem od czego mam zacząć to siadam załamana a czas ucieka.
    Dziękuję

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.