N

Na czym nie warto oszczędzać w podróży

Nikt nie chce wracać z wakacji kompletnie spłukany. Na czym jednak zupełnie nie warto oszczędzać w podróży, bo możemy później żałować?

Na jedzeniu

Zawsze warto próbować czegoś nowego. Może przywieziemy do domu nowy przepis, wzbogacimy stare dania szczyptą egzotycznych przypraw albo chociaż odkryjemy nowy sposób prezentacji potrawy? Masz unikalną szansę spróbować smakołyków których nie ma dostać w Polsce, jak świeże owoce morza, pyszne sery pleśniowe albo nawet specjalna marokańska mięta. Staram się przynajmniej raz w ciągu wyjazdu pójść do restauracji i nigdy nie żałuję.

W dawnych, głupich czasach podczas wyjazdów do Turcji czy Maroka miałam zwyczaj stołować się w McDonaldzie. Dlaczego? Bo nie ufałam czystości lokalnych restauracji i bałam się zatrucia pokarmowego. Teraz jednak jest TripAdvisor w którym wcześniej można sprawdzić, czy knajpa jest godna zaufania i co pysznego można w niej zjeść – omijam szerokim łukiem te, które mają poniżej 3,5 gwiazdek.

Na lokalnym alkoholu

Chociaż piję bardzo mało, lubię próbować lokalne trunki. Dziwi mnie jak wielu polaków pije za granicą zwykłe piwo zapominając (lub nie chcąc pamiętać) o tym, że wiele krajów wyrabia własne, niepowtarzalne alkohole. Warto zorientować się, co produkuje się i pije w danym kraju: rakiję, ouzo (polecam z Coca Colą!), porto, tequilę… Wybór jest duży, ceny niższe niż w Polsce a nawet to może poszerzyć horyzonty. Może przy okazji „wkręcimy się” w wyrabianie własnych trunków lub postanowimy zostać sommelierem…?

Na doświadczeniach

Podczas mojego wyjazdu do Paryża nie weszłam na wieżę Eiffla, bo kosztowało to 15 euro i bardzo wtedy oszczędzaliśmy. Nie weszłam na wieżę Eiffla! Żałuję tego do tej pory i ciągle myślę sobie, że mogłam po prostu nie jeść tego dnia jeśli już tak strasznie cisnęłam z pieniędzmi.

Drugim doświadczeniem które mnie ominęło był rafting na rzece Tarze w Czarnogórze. Byłam bardzo zmęczona, ale dałabym radę zacisnąć zęby i spłynąć. Wiem już, że byłoby warto bo rafting na rzece Eisack w Południowym Tyrolu był jedną z najfajniejszych rzeczy w moim życiu.

Dlatego czy masz ochotę czy nie – pozwól sobie na co najmniej jedno wyjątkowe doświadczenie: rafting, surfowanie, nurkowanie, ale także wizyta w świetnym muzeum, wypożyczenie rowerów czy wycieczka promem. Zapamiętasz to dużo lepiej niż zabytki.

Na czasie

Nigdy nie bawiłam się dobrze na tzw. “objazdówkach”, nieważne przez kogo organizowanych. Zaliczanie kolejnych atrakcji bez chwili odpoczynku i refleksji nie jest dla mnie. W Rzymie chciałam zobaczyć cały Watykan i gdy w końcu doszłam do Kaplicy Sykstyńskiej nawet nie miałam siły podnosić głowy i zrobić zdjęcie.

Chociaż może to być trudne i nielogiczne, lepiej odpuścić sobie kolejny pomnik i zostać na dłużej w miejscu, które wywarło na nas wrażenie. Obejrzeć ze wszystkich stron, podziwiać, usiąść na stopniach i patrzyć na ludzi. Albo pochodzić po wąskich uliczkach, zaglądnąć w okna, wejść do sklepików, wczuć się w miasto kosztem wejścia do, nawet najpiękniejszego, kościoła. Takie chwile sprawiają, że wyjazd jest niezapomniany.

Czego Wam zawsze życzę!

KategorieBez kategorii
Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

  1. W 100% racja. Zwykle lokalne jedzenie i picie są moim głównym celem podróży. Z zaliczaniem kościołów nie róbmy sobie jaj, tym bardziej jeśli ktoś chodzi do kościoła tylko na Wielkanoc, a objazdówki to strata kasy i energii:). teraz pytanie na czym warto oszczędzać?

  2. kingway Nowak says:

    Zgadzam się ze wszystkim, co tutaj napisałaś. Najbardziej lubię próbować lokalnych smakołyków :) Atrakcje (nawet nie tylko oryginalne) jak najbardziej za. Lubię zahaczyć nawet o ZOO, które niby jest kolejnym ZOO, ale jednak po raz pierwszy w danym mieście :)
    Chętnie poczytam o tym, na czym warto oszczędzać ;)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Kinga z bloga https://kingway007.blogspot.com

  3. Paulina says:

    Odkrywanie nowych smaków podczas podróży jest jednym z przyjemniejszych aspektów podróżowania. Doceniam również każdą chwilę, którą mogę spędzić w danym miejscu, nacieszyć się okolicą, szumem fal, podziwiać piękny zachód słońca. Wszystko to sprawia, że chce się żyć :)

    Pozdrawiam

  4. annawdrodze.wordpress.com says:

    Super! Masz dokładnie takie podejście jak ja :) Zapraszam na mojego bloga. Dopiero zaczęłam, ale co tam! Bardzo fajny blog! :) annawdrodze.wordpress.com

  5. Maciej Kowalczyk says:

    W Kaplicy Sykstyńskiej nie wolno robić zdjęć :) ale rady dobre i słuszne. czynię tak od lat i powoli uczę się odpuszczać, cieszyć chwilą, tym miejscem gdzie akurat jestem zamiast gonić do kolejnego. a do Portugalii wracam już we wrześniu. Pozdrawiam

  6. Kasia Bolek says:

    ja tak nieśmiało dodam, że na ubezpieczeniu nie warto oszczędzać. Szczególnie od kiedy dorobiłam się córki i razem z nią odkrywam świat wolę kupić sobie spokój ducha i zainwestować w ubezpieczenie. Jeszcze nigdy nie skorzystałyśmy, ale wolę je mieć w razie wypadku.

  7. Małgorzata says:

    Objazdówki to nasz raj.
    Nie umiemy tkwić 2 tygodnie na plaży i nic nie robić. Po prostu się nudzimy i tyczy to się i nas dorosłych i naszych dzieciaków 12 i 2,5 roku. Ale na pewno nie „wyścigówki” typu Nord Cup w 14 dni. Dojechać i wrócić nie widząc nic po drodze. Kościołów jakoś dużo nie odwiedzamy, ale do takich, które zainteresują mnie z zewnątrz nie omieszkam wejść chodź na chwilę. Wracając do naszych tras, to bywają dość intensywne. Tak jak i w domu, tak i w trasie „jedzenie jest po to by żyć, a nie odwrotnie” Kosztujemy smakołyków, ale nie są one u nas priorytetem. Priorytetem jest dobra zabawa dla wszystkich, stąd każda trasa jest zaplanowana i przemyślana. Nie korzystam z żadnych gotowców, ani biur podróży. To ja robię za pilota każdej wycieczki, ale wycieczki bez nadmiaru dat, faktów i historii. To nie dla dzieci. Właśnie (od miesiąca) opracowuję 4 tygodniową trasę, gdzie celem jest Lizbona, ale po drodze tyle ciekawych rzeczy, że na prawdę muszę dobrze wybierać. Już wyrzuciłam z trasy całkiem Szwajcarię i pojedziemy do niej oddzielnie docelowo.
    Zapraszam do nas http://www.minicamper.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *