5

5 pułapek turystycznych na Teneryfie… i ich fajne alternatywy!

Mam niezły problem z Teneryfą, ponieważ z jednej strony jest to absolutnie przepiękne miejsce w którym spędziłam jeden z najbardziej relaksujących miesięcy 2016, ale z drugiej na wyspie jest ogromna ilość turystów i co za tym idzie: pułapek turystycznych. Miejsc, które zostały zbudowane tylko po to, by uprzyjemnić czas znudzonym Brytyjczykom i Niemcom.

Oni właśnie gdy poleżą już wystarczająco długo przy hotelowym basenie, zaczynają szukać jakiejś rozrywki. Większość kieruje się do kasyn i klubów nocnych, ale rodzinom z dziećmi to nie wypada, dlatego dla nich powstało kilka bardzo specyficznych miejsc, w których można wydać pieniądze.

Jedne są kiczowate, drugie żyją z kłamst, inne… cóż, działają nie do końca legalnie. Oto one – oraz moje konkretne propozycje fajnych miejsc na Teneryfie.

Szukaj najlepszych noclegów na TENERYFIE!


Loro Parque

Ok, na początek coś strasznego. Jeśli byliście w Loro Parque, to lepiej nie czytać dalej.

Loro Parque to zoo w którym odbywają się pokazy tresowanych delfinów, orek czy fok. Jak na zoo jest ono dość małe, za to bardzo dopieszczone, wygląda nawet trochę jak Disneyland. Na całej wyspie zobaczycie plakaty reklamujące to miejsce, będą Wam wszędzie próbowali sprzedać wycieczkę do parku.

 

W 2009 roku zwierzę trzymane w Loro Parque zabiło trenera, park twiedzi że był to wypadek, ale lekarze potwierdzili, że był to atak orki. Orki i delfiny przetrzymywane w parku są zestresowane, atakują siebie nawzajem oraz swoich opiekunów, co potwierdzają różne organizacje pozarządowe 1. Jedno zwierzę występuje tam nawet nielegalnie 2. Bardzo dużo o życiu i wyzysku tych ssaków w Loro Parque możecie się dowiedzieć z filmu dokumentalnego „Blackfish„.

Sam park twierdzi, że zajmują się za to ochroną rzadkich ptaków itd – i zapewne jest to prawda. Papużki tam mają bardzo małe klatki ale zakładam, że cierpią one po to, by inne zwierzęta mogły żyć. Natomiast nie zrozumiem nigdy powodu organizowania pokazów delfinów i orek: w niewoli te ssaki żyją dużo krócej (mimo tego, co będą Wam uparcie powtarzać w Loro Parque) i są wyzyskiwane. Pewno wiele osób będzie Wam polecać to miejsce, ale absolutnie nie wspierajcie tego biznesu.

Zamiast tego: nurkowanie z delfinami lub oglądanie wielorybów

Dosłownie w każdym mieście na Teneryfie znajdziecie szkółki nurkowania i warto skorzystać z takiej opcji, bo wody Kanarów obfitują w egzotyczne ryby. Jest to idealny sposób, by poznać zwierzęta bliżej bez potrzeby trzymania ich w klatkach, a dodatkowo bardzo ciekawe zajęcie. Ceny zależą od szkółki, warto się wybrać do mniejszej miejscowości, bo będzie tam taniej.

 

Na Teneryfie są również dostępne rejsy które pozwalają na oglądanie delfinów i wielorybów w ich naturalnych środowisku. WIELORYBY, wyobrażacie sobie?! Taki trzygodzinny rejs kosztuje 35 euro – dokładnie tyle samo, co wejście do Loro Parque. Na tej stronie możecie wykupić rejs, z którego 30% ceny idzie na ochronę morskich ssaków.


Piramidy Güímar

To są kamienne tarasy z XIX wykorzystywane przez rolników. Po prostu zamiast sadzić na stromych stokach, zbudowali sobie takie plantacje. Do tego wniosku doszły liczne ekipy archeologiczne, które badały to miejsce.

 

Jednak właściciele tej atrakcji twierdzą, że są to oryginalne tajemnicze piramidy pozostawione przez Guanczów (ludzi zamieszkujących kiedyś Wyspy Kanaryjskie), nie wiadomo do czego mają służyć, ale podobno w trakcie przesilenia słonecznego słońce się jakoś gdzieś ustawia, więc to jest horoskop…! Poza tym na pewno korzystali z niego masonowie, bo piramidy są pełne ich symboli…! Ogólnie jest to jedno wielkie oszustwo wymyślone przez pana Thora Heyerdahl i jego kolegę biznesmena. To „muzeum” nigdzie nie przyznaje się, że to „piramidy” współczesne i mające bardzo prozaiczne zastosowania.

Wykorzystywanie kultury Guanczów jest też, moim zdaniem, bardzo niemoralne. Guanczowie byli ludem zamieszkującym Wyspy Kanaryjskie, ale ich historia została prawie kompletnie wymazana przez Hiszpanów po podbiciu wysp. Guanczowie byli wtedy w epoce kamienia i bez możliwości walki z bardziej rozwiniętą cywilizacją. Większość pozostałości po tym tajemniczym ludzie została więc doszczętnie zniszczona, a oni sami byli wykorzystywani jako niewolnicy i często umierali podczas prac na plantacjach lub z powodów chorób zakaźnych, na jakie nie byli uodpornieni. Fakt, że teraz ich kulturą próbuje się sprzedawać pamiątki z Teneryfy jest co najmniej przykry.

Zamiast tego: muzeum archeologiczne

Jeśli naprawdę Was interesuje historia Guanczów, to najlepiej wybrać się po prostu do muzeum. Są trzy opcje:

  • Museo Arqueológico, Puerto de la Cruz – najważniejsze muzeum archeologiczne Kanarów, spora kolekcja ceramiki i narzędzi
  • Museo de la Naturaleza y el Hombre, Santa Cruz de Tenerife – jest tam kilka mumii Guanczów, są ich wyroby gliniane, narzędzia itd.
  • Museo de Historia de Tenerife, San Cristóbal de La Laguna – niewielkie muzeum o historii współczesnej Teneryfy, ale są również wzmianki o Guanczach

Drago Milenario w Icod de los Vinos

Ogromna odmiana Dracaena draco, wielkie drzewo które jest symbolem Teneryfy, podobno ma już trzy tysiące lat!

 

 

Albo i nie. Generalnie nikt nie jest w stanie sprawdzić ile Drago Milenario ma lat bo te drzewa nie mają słojów i trudno ocenić ich wiek. Szacuje się jednak, że drago ma koło 500-600 lat. Nie jest to też jedno drzewo, to bardziej zbiór roślin tworzących organizm który sam w sobie jest całkiem spory (20 metrów średnicy).

Absolutnie nie mam nic przeciwko zwiedzaniu drzew, zwłaszcza wielkich, ale moim zdaniem nie warto tam jechać specjalnie, zwłaszcza jeśli mieszkacie na południu wyspy. Jeśli jesteście w okolicach to ok, czemu nie, poza tym dookoła słynnego drzewa jest park z różnymi gatunkami roślin. Wstęp kosztuje 5 euro.

Zamiast tego: Ogród Botaniczny Puerto de La Cruz (El Jardín Botánico y de Aclimatación de La Orotava)

Najciekawszy ogród na wyspie, zawierający tysiące roślin subtropikalnych. Założony w XVIII wieku przez króla Hiszpanii Karola III. Gdy Hiszpanie dotarli do Nowego Świata, znaleźli tam gatunki roślin nigdy nie widzianych, nie znanych w Europie. Karol III chciał sprowadzić je do swojego pałacu w Madrycie, ale z powodu różnic klimatów sadzonki musiały się wcześniej zaklimatyzować w warunkach bliższych europejskim. Idealnym do tego miejscem okazała się Teneryfa, gdzie w Puerto de La Cruz założono ogród botaniczny.

Dziś to jedno z najpiękniejszych miejsc Teneryfy: ogromny zielony park dający schronienie przed skwarem, pachnący tysiącem kwiatów, z fascynującymi roślinami których nie ma nigdzie indziej w Europie. W ogrodzie botanicznym również rośnie Dracaena draco, która jest nawet większa, niż w Icod. Wstęp do parku (gdzie spokojnie można spędzić pół dnia) kosztuje 3 euro.

 

Inne polecane miejsce: Park Narodowy Teide

 

 

Teneryfa jest na wulkanie – czemu by nie pojechać właśnie tam? Można wejść na szczyt wulkanu Teide (to najwyższa góra Hiszpanii!), chodzić po starej kalderze, gdzie żyje mnóstwo endemicznych roślin i zwierząt, podziwiać Drogę Mleczną w nocy… Opcji jest mnóstwo i wszystkie mega ciekawe. O Teide pisałam tutaj:


Siam Park

Siam jest wielkim parkiem wodnym/parkiem rozrywki przy Costa Adeje. Wszystko jest pokryte motywami tajskimi, budynki są stylizowane na Tajlandię, jest nawet „targ na wodzie” (tutaj poczytacie o prawdziwym targu). Dostali zgodę od władz Tajlandii na tego typu zdobienia, i dobrze. Siam Park należy do Loro Parque.

 

Nie chcę i nie będę tutaj krytykować Siam bo lubicie takie miejsca – rozumiem! Czemu by jednak nie spróbować czegoś równie fajnego i ekscytującego:

Zamiast tego: windsurfing w El Medano

 

 

Miejscowość El Medano na południu jest jednym z najlepszych miejsc do uprawiania windsurfingu na Kanarach. Są tam bardzo często organizowane zawody, ale w mieście jest też całkiem sporo szkółek surferskich, gdzie możecie popróbować swoich możliwości – bardzo polecam, bo to świetna zabawa! Wymaga całkiem sporo sprawności fizycznej, ale daje też mnóstwo satysfakcji.

Poza tym samo Medano jest śliczne, tanie i bardzo „rozluźnione”, uwielbiałam tam jeździć.


Costa Adeje

To całe wybrzeże jest pułapką dla turystów, jest pełne miast zbudowanych od zera wyłącznie na potrzeby turystyki. Wiem, że niektórzy nie mają nic przeciwko takim klimatom, ale to ma zero wspólnego z autentyczną Teneryfą. Przy Costa Adeje trudno nawet kupić typowe jedzenie z Kanarów czy Hiszpanii, większość restauracji to pizza i burgery. Nie ma tam żadnych atrakcji, bo ten teren był jeszcze niedawno niezamieszkały. A życie nocne to już w ogóle: ogromna ilość kasyn i klubów nocnych, wieczorami na ulicach stoją prostytutki i dilerzy narkotyków. Mieszkańcy Teneryfy nienawidzą Costa Adeje i uważają, że to miejsce przynosi wstyd wyspie.

 

 

Jeśli myślicie o noclegu w tamtych okolicach, to zdecydowanie odradzam, lepiej wybrać dosłownie cokolwiek innego. Dodatkowy bonus jest taki, że prawie wszędzie jest taniej. Co ciekawe, nawet „stolica” Teneryfy, czyli Santa Cruz de Tenerife, jest mniej turystyczna i bardziej ciekawa.

Zamiast tego: Masca

 

 

Nazywana Machu Picchu Teneryfy, Masca jest niewielką miejscowością ukrytą w górach. Otoczona wysokimi szczytami, samo jechanie tam jest niezłą atrakcją, bo droga jest koszmarnie kręta, a jeżdżą nią autobusy. Masca jest uważana za najpiękniejszą miejscowość na Teneryfie dzięki swoim cudownym widokom. Fajnie jest tam pojechać samemu i spędzić trochę czasu odkrywając małe uliczki tej wioski!

Inne fajne miejsce: Los Gigantes

 

Mimo tego, że miejscowość Los Gigantes jest jedną z najchętniej odwiedzanych na Teneryfie, zachowuje całkiem sporo autentyczności i jest chyba najbardziej malowniczym miejscem na wyspie. Los Gigantes jest otoczone wielkimi klifami (stąd nazwa), z których roztacza się przepiękny widok na ocean oraz pobliską wyspę La Gomera.


Wiem, że na wakacjach nie zawsze da się uniknąć turystycznych pułapek i na Teneryfie z każdej strony będą Was atakować „atrakcje”. Obiecuję jednak, że na wyspie można z łatwością znaleźć sporo bardzo fajnych i nieprzereklamowanych miejsc, które na zawsze zapadną w pamięć.

KategorieHiszpania
Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

  1. Świetny wpis! Zaledwie miesiąc temu wróciłam z Teneryfy i pękam z dumy, że ominęłam wszystkie wymienione przez Ciebie pułapki. Zamiast Loro Parque, wybrałam się na spokojny spacer wybrzeżem Puerto Cruz i przepadłam w tym mieście. Zaliczam je do moich ulubionych, „trochę bardziej turystycznych” miejsc na Teneryfie. Natomiast obserwacja wielorybów to najpiękniejsze doświadczenie, które przywiozłam ze sobą z wyspy. Za dwu godzinny rejs zapłaciłam 15 euro – zawsze to troszkę tańsza opcja jeśli komuś zależy na bardziej ekonomicznej opcji ;)

      1. Teresa says:

        Dzięki. Genialny wpis. Super – tego szukałam, nie chcę patrzeć na delfiny w niewoli, na tłumy w kurortach itd. – Twoje rady bardzo mi się przydadzą. Dziękuję.

    1. Ola says:

      Planuje wycieczkę na Teneryfe i bardzo dziękuję za informację. Wskazówki idealne dla mnie. Tym bardziej że jestem osobom podatna na atrakcje turystyczne! Z pewnością skorzystam. :)

  2. Marysia says:

    Bardzo dobrze że napisałaś o Loro Parque, nie popieram przetrzymywania zwierząt w klatkach, czy zmuszania do występów tylko po to by odwiedzjacy mieli zabawę. Nie zrozumiem nigdy tego rodzaju rozrywki. Co do Kanarów, cóż każda z wysp ma bardziej i mniej turystyczne miejsca. Zdecydowanie warto wybrać się wgłąb wysp, by zobaczyć ich prawdziwe piękno.

  3. Marta Niedzielska says:

    Do twojej piątki godnej polecenia dodałabym również góry Anaga w północno-wschodniej części Teneryfy. Dzika, zielona, odcięta od turystyki. Niewiele tu splendoru południa, neonów, hoteli, zgiełku pompowanej i mocno plastikowej turystyki.
    Wulkan i park narodowy magia!! Na przełomie lutego i marca śniegu po pas a sezon na sanki i snowboard trwa w pełni.
    Wspominam jeszcze Garachico, La Orotava i Punta de Teno.
    Nie dałam się również złapać na „przewodnikowe” pułapki:)

    1. Maja says:

      Ciekawy opis jednak nie zgodziłabym się tu z wszystkimi pułapkami tzn Icod czyli 'Smocze Drzewo’ czyli dracena. Tak to prawda takich drzew na wyspie jest więcej ale wycieczka przez góry do Icod była bardzo ciekawa,klimatyczne miejsce na spacer a potem można podjechać do Garachico.
      Co do parków typy Loro Park czy tajlandzkie wynalazki zgadzam sie w 100% omijam takie miejsca szerokim łukiem. Na wyspie jest dużo ciekawszych, klimatycznych alternatyw wspomnianych również w tym artykule.

  4. lawyerka says:

    Takie wpisy są bardzo przydatne! Najciekawsze miejsca to zazwyczaj te nie stworzone na potrzeby turystów, a co za tym idzie, mniej rozreklamowane. Warto zadać sobie trud, żeby je znaleźć, bo wrażenia zazwyczaj są niesamowite. Nie byłam wprawdzie na Teneryfie, ale jest to jedno z tych miejsc, które bardzo chciałabym odwiedzić.

    1. Bentek says:

      Proszę napisać że uwagi i propozycje dotyczą albo singli albo pary, ale nie rodzin z dziećmi. W Loro Parku byliśmy i jest super zoo. Zadbane, kolorowe. Byliśmy na wszystkich pokazach: papugi delfiny, itp. Dzieci zadowolone, że orkę, delfina zobaczyły.
      A te propozycje typu nauka nurkowania dla 3 i 5-latki, żeby zobaczyły ryby… ? Nurkowanie w lutym na feriach kiedy woda ma na 21 stopni?
      Konsultowała Pani swój tekst z kimś czy sama podjęła decyzję że jest super?

      1. AgaR says:

        @Bentek, To jest takie bardzo wygodne „usprawiedliwienie” siebie, że jak z dziećmi to już tak – jest przyzwolenie na niewolę zwierząt. Zwłaszcza tak dużych jak orki czy delfiny. A dlaczego nie pomyślał Pan, aby pokazać dzieciom delfiny na wolności, w trakcie wycieczki łodzią? Z ich naturalnym zachowaniem, a nie skakaniem do „piłeczki”. Tak samo organizowane są rejsy „submarine”… I można bez nurkowania w „lodowatej” wodzie spotkać te stworzenia w oceanie – tam, gdzie jest ich miejsce. Koszt ten sam co tego „parku”, gdzie trzyma się je w niewoli i stresie. To teraz ja zadam pytanie… A konsultował Pan z kimkolwiek jaki wpływ może to mieć na psychikę dziecka, które kiedyś dorośnie i usłyszy jaki te pokazy i niewola mają wpływ na życie tych ssaków, tylko dla ludzkiej uciechy? Nawet nie chcę myśleć, w jakich „miskach” pomiędzy pokazami trzymane są te stworzenia przemierzające kilometry na wolności. W dodatku orka raniła śmiertelnie jednego z trenerów – udajemy, że to się nie stało? Autorka nie krytykuje całkowicie parku. Z pewnością mniejsze zwierzęta, które mają odpowiednio duży i zadbany teren zoo czują się tam „względnie dobrze”. Autorka głownie pyta o sens trzymania zwierząt, które można kawałek dalej zobaczyć w oceanie na wolności. A jeśli nie można zobaczyć, jak np orki to są inne stworzenia. Ja tez nie widziałam nigdy anakondy na wolności i dla mojej uciechy mają ją uwięzić na całe życie, abym przez 5 minut mojego życia mogła ją pooglądać…? Kwestia chcieć zorganizować czas inaczej i nie przyczyniać się do rozwoju tego „brutalnego” biznesu. Dzieci nie rozumieją tego i o wielu rzeczach jeszcze nie wiedzą. Ale gwarantuję, ze jeśli dorosną i będą miały choć trochę empatii to nie będą dumne z tego, że były w takich miejscach. Ja nie mam dobrych wspomnień z czasów kiedy rodzice zabierali mnie do zoo. Do dziś widzę jedynie smutne oczy tych zwierząt. Wpis autorki bardzo trafiony. Podpisuję się w 100% – nie wspierajmy takiego biznesu! Nie ma znaczenia czy jedziemy sami, jako para czy też z dziećmi. Los tych zwierząt zależy od nas. Wybór należy do nas.

        1. Emi says:

          Niestety Los Gigantos też już zabetonowane po ostatni centymetr. Budują już we wzniesieniach wykuwając skały jeden obok drugiego (np przy hotelu Crustal

  5. Ja właśnie z Teneryfą nigdy nie miałem problemu, bo od początku podszedłem do niej specyficznie. Wynajęliśmy trzystuletni dom kanaryjski na szczycie góry z niesamowitym widokiem na ocean, z dala od jakichkolwiek ludzi, nie wspominając o turystycznych enklawach, i był to jeden z najfajniejszych wyjazdów ever! :)

      1. Jan says:

        Korzystając z rejsu (firma MUSTCat) i oglądania wielorybów w naturalnych warunkach warto zaznaczyć, że nie są to duże wieloryby tylko małe grindwale (pilot whales) wielością porównywalne z delfinami.

        Niestety zdjęcia na stronie dużych wielorybów są mylące (https://www.whalesanddolphinsoftenerife.org/). Napisanie whales, wieloryby zamiast wieloryby pilot czy grindwal też jest mylące. Dopiero na łodzi dowiadujemy się jakie to są wieloryby tak naprawdę. Szkoda, że nie jest to opisane na stronie. W końcu chyba większości ludziom wieloryby kojarzą się z największymi ssakami.

        Ogólnie rejs był bardzo fajny, ale trochę wprowadzają klientów w błąd w moim odczuciu.

        Dzięki za wpis, generalnie daje do myślenia. Choć odnośnie tego rejsu jednak lekka gafa.

        Pozdrawiam!

        1. AgaR says:

          Mam te same odczucia. Wycieczka jest bardzo przyjemna, ale powinno się uczciwie uprzedzać, że to nie są te wieloryby, o których mamy wyobrażenie. Jeśli turysta jedzie z takim nastawieniem to nie wraca z lekkim „rozczarowaniem”. Mimo to, uważam, że warto. :)

    1. Paweł says:

      Costą adeje jest super do mieszkania, idealne miejsce do życia nocnego oraz wypadowe na wycieczki w każdą stronę, byliśmy już na Tejde, Los Gigantos, Anaga, Chimanaga, Miasto La laguna, klasztor czarnej madonny. Mamy w planach jeszcze Teno, Masce i smocze drzewo, oraz ten zły ogród zoologiczny. Proponuję rezerwować samochód, dużo się zaoszczedza.

  6. stacjabalkany.pl says:

    Bardzo fajny i przydatny artykuł. Mnie samego bardzo kusi polecieć na Teneryfe o nie tylko Balkany. Tym bardziej super ze napisałaś swoje przemyślenia. Zwłaszcza że takie delfinarium jest zwykle reklamowane jako atrakcją numer 1. Dobrze aby nie przykładać ręki do cierpienia zwiększat tam. A Teneryfa ma chyba sama w sobie mnóstwo pięknych widoków które same w sobie jak dla mnie są atrakcją.

  7. panidorcia says:

    Fajny artykuł! Czytałam bez mrugnięcia ;)
    Zabawne jest to, że w sumie w każdym popularnym turystycznie miejscu są takie właśnie pułapki, a wielu ludzi pakuje się w nie świadomie. Może z wygody, może z ciekawości, lenistwa?
    Sama przypominam sobie hiszpańską miejscowość La Manga, która tydzień przed rozpoczęciem sezonu była niemal martwym miastem! Ta obserwacja była nieco zaskakująca. Ale jest zapotrzebowanie ma tego typu miejsca, więc będą one powstawać…

    1. Agnieszka says:

      Właśnie wróciliśmy z Teneryfy. Co tu dużo mówić-nas nie urzekła. Fajny klimat, ładne widoki, wulkan (ale na kilku już byliśmy), Masca i właściwie tyle. Tłok, chałas, a kurorty to poprostu duże miasta. Plaże może i ładne, ale trudnodostępne, a znalezienie przy nich miejsca do parkowania graniczyło z cudem. Jednego dnia 3 godziny jeździliśmy od plaży do plaży, bo albo wiało tak, że nie było mowy o plażowaniu, albo droga była zamknięta, albo po prostu nie było miejsca do zaparkowania. Ku naszemu zadowoleniu mieliśmy fajny hotel, na uboczu z pięknym ogrodem, ale do plaży skrótami mieliśmy 20 min. Na plażę spoko, ale powrót pod sporą górę już nie był fajny a z powodu pandemii, hotelowy bus nie kursował. Ogród botaniczny w Puerto de la Cruz bardzo fajny, bo rosną w nich ogromnych rozmiarów rośliny, które my znamy jako niewielkie okazy z doniczek. Sądzę jednak, że autorka artykułu tam nie była, bo w centrum ogrodu nie rośnie wielka dracena draco, jak napisała, a 150 letni fiskus kolumnowy. Naprawdę to 2 różne gatunki. Jednak z całym sercem mogę polecić wschodnie i południowo-wschodnie wybrzeże miłośnikom kite surfingu. Wieje tak, że wzlatują do nieba.

  8. Arleta says:

    Los Gigantes tak- ale koniecznie z drugiej strony (Punta de Teno) z uroczą latarnią :) z drugiej strony klify są po prostu magiczne! dzika plaża i ZERO zabudowy- sama natura. Dojazd od tej drugiej strony też jest niesamowitym przeżyciem- w tym przez naturalny, wydążony w skałach tunel i małe lokalne miejscowości z klimatem wyspy. Polecam!

    Super artykuł i zgadzam się z każdym punktem :)

  9. Pingback:20 najciekawszych atrakcji Teneryfy (również takich, o których nie miałeś pojęcia) - Kasai - travel addicts

  10. Agnieszka Domagała says:

    Bardzo dziękuję za ten wpis. Wybieram się na Teneryfę i zastanawiałam się nad odwiedzeniem Loro Park. Teraz wiem, że moje wątpliwości natury etycznej były słuszne. Pomogło mi to podjąć decyzję.

  11. Karolina Olesińska says:

    Cudowny wpis :) Planuję właśnie wyjazd na Teneryfę i takie informacje są bardzo przydatne :)

    Lubię takie ukryte, nieoczywiste miejsca i źle się czuję w tłumie ludzi, więc twoje propozycje są dla mnie idealne :)

  12. Piotr Teneryfa says:

    Witam. Wszystko co napisałaś to fakty niepodważalne i z pewnością były by brane pod uwagę, lecz niestety cała większość organizatorów niby wypoczynku, ulokowała się w tym nieszczęsnym Costa Adeje i każde ale to absolutnie każde zapytanie na każdych forach a tym bardziej na fb, o tym gdzie i jak spędzić czas na Teneryfie, to jak grad sypią się odpowiedzi że to niby najlepsza opcja południe, bo najcieplej, bo najwięcej atrakcji, co oczywiście jest wielką bzdurą bo biznes musi się kręcić. Porównania południa z północą w dyskusjach to istna wojna Secesyjna, Jestem przekonany że gdyby Ci ludzie byli ulokowani na północy to z Costa Adeje nie zostało by suchej nitki. Druga sprawa i najważniejsza, to nieszczęsny Loro Park. Ja osobiście nie organizuje tam absolutnie żadnych wyjść, a tym bardziej transferów z południa o co mam wiele zapytań. Coraz więcej ludzi widzi te okropieństwa i zdaje sobie sprawę z tego co tam się dzieje i jest ich coraz na całe szczęście więcej. Ci co twierdzą że to dobra zabawa to chyba są bez serca, bez absolutnie żadnej wiedzy i powinni się wstydzić. Ciekawy jestem jakby ich złapał, zamknął w klatce i kazał skakać aby zabawiać innych. Delfin nie umie mówić jak człowiek ale potrafi komunikować się bardziej złożenie jak człowiek, jest bardziej inteligentny od człowieka i ma uczucia jak my więc czuje że robi mu się krzywdę. Jest udowodnione że delfin używa procentowo więcej mózgu jak człowiek. Przy basenie w Loro pilnie pilnują aby nie podchodzić do delfinów, bo wiedzą co robią, nie mówi się nigdy o tym, ale to całe pilnowanie to po to aby delfin nie złapał kogoś i nie utopił. Te zwierzęta są tam tak skrzywione że stres odbiera im zmysły. Co innego jest oglądanie na wolności. Robię to na co dzień i widzę jak chętnie same podpływają do łodzi i ją prowadzą, wyskakując co chwilę. Są szczęśliw, Chcą się bawić i to z ochotą, można je dotknąć a nawet z nimi popływać (jak nikt nie widzi bo prawnie jest to tutaj zakazane, ale po cichu można ). Jeśli te zwierzęta będąc wolne bały by się albo były zestresowane to po prostu by uciekały jak oczywiście robią to przed wielkimi głośnymi jednostkami, pełnymi pijanych turystów. Czasami uda mi się złapać kontakt oko w oko i po wymianie spojrzeń następuje piękny wyskok a cała rodzina za nim szybko przyłącza się do zabawy. Już nie raz powiedziano mi, że mam zawsze tyle delfinów przy łodzi, bo one czują, że jestem wrogiem tego że tak okropnie traktuje się ich braci i chcą za to podziękować. Jedno mnie cieszy że coraz więcej ludzi szuka już nie tylko słońca ale też i spokoju. Ciepło jest na całej wyspie, nie tylko na pustynnym południu i nie jest ona także aż tak wielka a mając wynajęty samochód można mieć w jednym dniu i słońce i spokój i dobre jedzenie, pomnożyć to prze 7 dni pobytu to rachunek jest jeden , udane wakacje.

  13. Ewelina says:

    A ja sie nie zgodze ze wszystkim. My zaliczylismy prawie wszystkie miejsca z tej listy i Los Cristianos (czesc wybrzeza Adeje) wybralismy jako baze wypadowa. Powiem Wam ze byl to strzal w dziesiatke. Bardzo urokliwa miejscowosc, centralnie ulokowana a w wolne dni zawsze mielismy co robic. Fajna plaza do poplywania i szeroki wybor restauracji i sklepow. Fajna promenada do pobiegania. Nocleg z airbnb. Bardzo fajne I tanie mieszkanko bo duza konkurencja. Jak rezerwowalismy wakacje to zastanawialismy sie nad baza wypadowa w Los Gigantes ale po jednym dniu spedzonym tam to ciesze sie ze jednak sie nie zdecydowalismy. Fajna miejscowosc ale zdecydowanie na jeden dzien.

  14. BM says:

    Swietny artykul, ale sama Teneryfa z wysp kanaryjskkivh jak dla mnie jest brzydka.Duzo slamsow, balagan,tylko punkty nieliczne sa ladne i Baranko oraz jak wiadomo krajobraz Teide.Piekne sa dla mnie i bardzo zroznicowane inne wyspy.Absolutnie nakciekawsza jest El Hierro ,La Palma ,Gomera również Gran Canaria z wyjatkiem jej dolu bo ma niestety tez niekontrolowana turystykę.

    1. wiesz co powiem Ci szczerze, że chociaż znalałam sporo fajnych miejsc na Teneryfie to trudno się nie zgodzić z tym, że slumsów i bałaganu jest tam sporo i naprawdę trzeba się starać, żeby ich unikać :( Mam nadzieję, że odwiedzę kiedyś inne wyspy!

  15. Andrzej Karolczuk says:

    Mam do sprzedania
    kartę Ten+ (doładowana kwotą 20 euro), uprawniająca do przejazdów
    autobusami TITSA na całej Teneryfie. Karta ładuję się za określoną kwotę i
    jeździ do wyczerpania środków. Z jednej karty może korzystać kilka osób. Autobusy
    są tanie i można nimi bezproblemowo dotrzeć w każdą część wyspy. Rozkład
    autobusów znajdziesz na stronie przewoźnika http://www.titsa.com dostępnej w języku
    angielskim. Do autobusu zawsze wsiadasz od
    strony kierowcy, podając mu kartę i mówiąc do jakiego przystanku jedziesz i w
    ile osób. Kartę doładujesz na każdej większej stacji autobusowej oraz na
    przykład w punktach Lycamobile. Proszę o kontakt na numer tel. 512-186-345. Cena: 86zł + koszt wysyłki

  16. Wojciech says:

    Witam
    Mam pytanie kiedy są na teneryfie można zobaczyć wieloryby ?? Wybieramy sie pod koniec października
    Pozdrawiam

    1. Grzegorz says:

      Teoretycznie tak, ale nie napalałbym się, raczej mało prawdopodobne. Widziałem stado grindwali (chyba) z dosyć wysoka z samolotu i to wszystko podczas 2 tygodniowego pobytu.

  17. Grzegorz says:

    Na Teneryfie przede wszystkim warto wynająć samochód i być mobilnym. Samochód można wynająć z pełnym ubezpieczeniem i nie martwić się o jakieś depozyty i kary za ryskę niewidoczną bez lupy. Wynajem jest chyba najtańszy w Europie, paliwo też, miejscowi nie jeżdżą jakoś po wariacku. Fakt niektóre drogi bywają nieco wymagające (np. Masca czy Benijo) ale za to można dotrzeć w miejsca gdzie innej opcji w ogóle nie ma albo jest mocno kłopotliwa. Jak się nie jest uzależnionym od komunikacji zbiorczej to nawet na takim Costa Adeje (które zgadzam się, ogólnie jest okropne) można znaleźć fajne miejsca np. Playa De Diego Hernandez. Los Gigantes moim zdaniem nieco przereklamowane. Z morza owszem robią wrażenie, ale jeśli nie planujecie jakiegoś mini rejsu np. powrót z wąwozu Masca i nie mieszkacie blisko to IMHO nie warto jechać. Z miasteczka jakieś tam fragmenty widać miedzy domami, z portu zasłania falochron, za to ścisk i dzikie tłumy. Masa straganów z ogólnoturystyczną tandetą która właściwie jest taka sama, czy to Zakopane, Kraków, Barcelona, Porto, Gdańsk czy Lizbona. Piramidy i dracena, zgadzam się można sobie darować, Siam Park, wystarczy na zdjęcia zerknąć żeby zęby rozbolały a wizyta w Loro jest po prostu nieetyczna. Co do Teide też się zgadzam punkt obowiązkowy. Jak ktoś nie czuje się na siłach wejść (bo to jest spory wyryp) a jednocześnie wersja wjechać kolejką i zjechać jest dla niego zbyt lamerska, to polecam opcję wjechać kolejką (opcjonalne wejść na szczyt) i zejść na dół na własnych nogach. Opcja znacznie mniej wymagająca nić w obie strony pieszo, a widoki niezapomniane.

    1. Kamil says:

      Skoro nie lubisz wody to nie lubisz SiamParku, milionom ludzi rocznie sie podoba, a LoroPark jest super dla calej rodziny!

      1. Tomasz says:

        Zależy od rodziny, jak piszesz dla Twojej super, gorzej dla rodziny delfinów czy orek, tresowanych tam specjalnie po to, żeby Twojej rodzinie wydawało się, że się te zwierzęta świetnie bawią… ale czy Cię to obchodzi? Nie wydaje mi się.

      2. Bentek says:

        Proszę napisać że uwagi i propozycje dotyczą albo singli albo pary, ale nie rodzin z dziećmi. W Loro Parku byliśmy i jest super zoo. Zadbane, kolorowe. Byliśmy na wszystkich pokazach: papugi delfiny, itp. Dzieci zadowolone, że orkę, delfina zobaczyły.
        A te propozycje typu nauka nurkowania dla 3 i 5-latki, żeby zobaczyły ryby… ? Nurkowanie w lutym na feriach kiedy woda ma na 21 stopni?
        Konsultowała Pani swój tekst z kimś czy sama podjęła decyzję że jest super?

  18. Mieszkam na Teneryfie już ponad 7 lat i zajmuje się tutaj organizacją wakacji dla rodaków (atrakcje, wycieczki, eventy) oraz trudnie się jako przewodnik. Z wieloma rzeczami się zgadzam jak np opis Loro i link do blackfish – takie rzeczy warto wiedzieć. Czy też to, że Dracena jest przereklamowana a piramidy w Guimar to totalne oszustwo. Jednak Siam Park warto odwiedzić! Oczywiście bedąc z druga połowką lub ze znajomymi, w końcu zjeżdzalnie tam są 2, 3 i 4 osobowe. Siedzimy na przeciwko siebie i możemy ogladać emocje na twarzach swoich najbliższych – to jest coś! Polecam również zdobycie Teide na własną ręke, wyprawa nocna jest niezwykłą przygodą! Jednakże trzeba pamiętać, że niekażdy temu podoła ;)

    Jeszcze raz, bardzo fajny wpis! Nie często turysta zagłębia się na tyle w wyspe by móc wyciągnać takie wnioski :)

    Pozdrawiam
    Marcin Jasiński, http://www.AtrakcyjnaTeneryfa.pl

  19. Gosia says:

    Byliśmy na teneryfie. Maca- droga przez piekło, jechalismy chyba 2h z los gigantes i niestety nic nie zobaczyliśmy bo absolutnie nie było zaparkować. Z dzieckiem nie pojsc do loro park? serio? dla 4 latka alternatywny 3godzinny rejs to raczej nuda ( dla mnie też by była nuda). Windsurfing czy nurkowanie z delfinami, to chyba też odpada dla osób z mniejszymi dziećmi.

  20. Bartek says:

    Rozważam wyjazd na Teneryfę, ale z biurem podróży. Z tym że jedzenie tylko śniadania do tego wynająć auto i zjeździć całą wyspę. Trzeba pamiętać że jak już ktoś leci na Kanary to zazwyczaj (choć nie zawsze) na ok tydzień jest na jednej wyspie. Ja nie wysiedzę dłużej na plaży niż 3h. Niemniej szukam hotelu w miarę blisko plaży. Niestety, ale większość jest właśnie w Costa Adeje. Na ile dni opłaca się wynająć auto? Będziemy mieli gdzie jeździć przez 5 dni? 2 dorosłe osoby.

  21. Monika says:

    Mi się wydaje, że każdy sam powinien zdecydować czy będzie czuł się z tym dobrze idąc do Loro Park. Jasne, dzieciaki na pewno będą się tam świetnie bawić, ale nie idąc tam można im pokazać że trzymanie zwierząt w takich miejscach (zwłaszcza delfinow i orek) nie jest etyczne. To już zależy czy chcemy nauczyć czegoś dzieci, czy po prostu zabawić je w taki sposób.

  22. Tomek says:

    Ciekawy wpis. Przyznam, że sam nie jestem fanem jakiegokolwiek rodzaju ZOO więc Loro Park na pewno odpuszczę. Nad Siam Park się mocno zastanowię i pewnie i tak żona zadecyduje :P
    Teide i Masca będę próbował. Teide wejście na szczyt odpuszczę bo trudno pozwolenie teraz się załapać ale na pewno wjadę kolejką. Natomiast na Mascę będę polował na pozwolenia na pewno! Szkoda, że teraz nie ma opcji z łodzią w drugą stronę no ale dobry trekking nie jest zły :)

    Natomiast mam pytanie co do bazy wypadowej. Jedziemy w drugiej połowie października.Oczywiście dużo się naczytałem o tym, że na południu jest „pewniejsza” pogoda ze względu na góry które blokują wiatry i chmury od północy. Może coś w tym reczywiście jest? Costa Adeje będę omijał szerokim łukiem. Natknąłem się za to na kilka wpisów o wiosce Playa Paraiso. 2-3 pisały, że bardzo spokojnie i dużo mniej turystycznie niż Americas i Costa Adeje. Pytanie czy ktoś był tam i może potwierdzić? Sądząc o tym co tutaj wyczytałem to całe południe jest „skażone” – ale czy nie ma jakichś „perełek” które są oddalone trochę od Kurortów?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *