1

12 najpiękniejszych zdjęć z Portugalii

Zawsze przeglądając czyjeś piękne zdjęcia zastanawiam się „ale co czuła osoba która je robiła? Jaka historia się za nimi kryje? Co ciekawego działo się dookoła?”. Dziś moje ulubione zdjęcia z Portugalii i kilka krótkich historii które się za nimi kryją.

Zrobiłam to zdjęcie podczas pierwszego spaceru po Lizbonie, kiedy jeszcze niewiele wiedziałam o tym mieście. Ten wagonik nie jest linią tramwaju, tylko „Elevador da Bica” czyli kolejką linową pomiędzy Calçada do Combro i Rua de S. Paulo.

Pierwsze miesiące w Lizbonie były dla mnie z wielu przyczyn bardzo stresujące i miałam bardzo duże problemy z przyzwyczajeniem się do nowego stylu życia. Jak zobaczycie później, było warto wytrwać przeżyłam tam jedne z cudowniejszych chwil w swoim życiu.


„Belem, Belem, Belem…”
Powtarzam jak zdarta płyta by wszystkich ostatecznie przekonać, że ta dzielnica jest absolutnie najpiękniejsza w Lizbonie. Zdjęcie powyżej jest moim ulubionym, bo przypomina mi każdy wieczorny spacer pod Pomnikiem Odkrywców. Myślę o tych wszystkich razach gdy zbiegaliśmy z górki na której było nasze Restelo, zatrzymując się przy każdej roślince i kwiatku, głaszcząc „naszego” pieska, na dole kupowaliśmy ciastko w Pasteis de Belem, a potem patrzyliśmy na ocean wyobrażaliśmy sobie jak to było: nie wiedzieć co jest po drugiej stronie.


Uliczka w Alfamie – średniowiecznej, wyjątkowej dzielnicy Lizbony. Kilka stopni niżej pewna staruszka wychyliła się z okna by krzyknąć do mnie „Olá!”, inne panie chowały się za firankami obserwując turystów – trudno powiedzieć kto tu dla kogo jest większą atrakcją. Troszkę przerażały mnie na początku zrujnowane budynki Alfamy, ale panuje tam bardzo przyjazna atmosfera. Poza tym, jeśli ludziom odpowiada mieszkanie w Alfamie to kim jestem by ich osądzać…?


Uwielbiam ciepło, ale nawet mi było za gorąco przez ostatnie dwa miesiące w Portugalii. W lipcu codziennie było 35 stopni w cieniu i wychodzenie na zewnątrz męczyło nawet najzatwardzialszych ciepłolubów. Mimo tego, kilka dni przed wyjazdem postanowiłam „iść w teren” i porobić kilka ostatnich fotografii na ulicach Lizbony. Na powyższej fotce widać kontrasty w Portugalii: w uliczkach obok cudownego, wypolerowanego Panteonu zalegają śmieci, a pranie wisi na ulicach. Nie żeby mi to przeszkadzało, zobaczcie na kolor tego nieba!


Z domu do klasztoru Jeronimos miałam dokładnie 10 minut pieszo, ale dopiero po dwóch miesiącach zdecydowałam się wejść do jego wnętrza. Jak widać, nie pożałowałam. Piękne arkady na dziedzińcu są właściwie jedyną jego atrakcją, za to długo nie mogłam się otrząsnąć z wrażenia po tym miejscu. Wszystkie inne zabytki nie robią już wrażenia po Jeronimos, więc jeśli masz wybrać jedną atrakcję w Lizbonie to idź właśnie tam.

Generalnie jednak trudno powiedzieć czy bym tam wtedy trafiła gdyby nie fakt, że przypadkiem odłączyli nam prąd w mieszkaniu (straciliśmy nie tylko zasilanie i Internet, ale nawet ciepłą wodę w kranie). Było to akurat w weekend majowy i praktycznie wszystkie hotele w Lizbonie były zajęte, na jedną noc udało się zarezerwować Setubalense w Belem, dosłownie rzut kamieniem od klasztoru. Wstaliśmy rano i poszliśmy do Jeronimos, z dobytkiem w plecaczkach. Niby nie ma co narzekać bo widać że nie było źle, jednak później mieliśmy dużo większe problemy ze znalezieniem lokum i zamieszkaliśmy w najtańszym pokoju Holiday Inn w dzielnicy Alfragide, kompletnym zadupiu. Prąd włączyli nam dopiero po tygodniu i przy okazji okazało się że to była pomyłka firmy. Ach, Portugalia!


Czas na Porto! Powyższe zdjęcie jest z pierwszego wyjazdu, dokładnie dwa lata temu. Właściwie to dzięki klimatowi Porto i pysznemu jedzonku 1,5 roku później pojechaliśmy do Portugalii na dłużej. W listopadzie zachody słońca były obłędne, zdjęcie powyżej bynajmniej nie było kolorowane.


W czerwcu 2015 znowu wróciłam do Porto i okazało się, że jest tak samo cudowne jak w moich wspomnieniach. Żałowałam wręcz, że mieszkałam w Lizbonie a nie właśnie tutaj!

Tym razem pojechaliśmy do Porto na festiwal Nos Primavera Sound i choć wykańczały nas nocne koncerty i zwiedzanie miasta, było warto. Zdjęcie powyżej jest z Jardim do Palacio de Cristal, bardzo zadbanego ogrodu z widokami na rzekę Douro. Było to pierwszego dnia w mieście i pogoda nie należała do najlepszych, pokłóciliśmy się też z Miłoszem więc byłam bardzo zła jak robiłam to zdjęcie. Taki widok jest jednak w stanie dużo naprawić.


Z kolei ta fota była robiona pod latarnią w Foz do Douro. Fale uderzały w molo i skały, szumiały ogłuszająco. W środku tego wszystkiego my, uskakujemy przed wodą, na policzkach i obiektywie osadza się słona mgła i czuję, że dawno nie byłam taka szczęśliwa. Nic innego nie ma już znaczenia.


Trochę się wstydzę przyznawać, ale uważam że to zdjęcie z Lizbony jest troszkę nieprawdziwe. Wydaje się, że przedstawia idealne miejsce na popołudniowy relaks w cieniu winogron, z widokiem na cudowne miasto i zatokę. Pewnie byłoby takie, gdyby nie fakt że przez Miradouro de Santa Luzia (tak nazywa się to miejsce) przewala się przez ogromny tłum turystów i udało mi się złapać dosłownie kilka sekund kiedy nikt nie przechodził i nie zasłaniał tego widoku. Winogrona nie dają też żadnego schronienia przed upałem…


Parque das Nacoes bardzo się różni od reszty Lizbony, szczególnie od centrum. To bardzo nowoczesna dzielnica, większa jej część została zbudowana na Expo 1998. Większość turystów odwiedza ją głównie dla Oceanarium, ale warto też przejść się wzdłuż rzeki w czasie przypływu lub lepiej – przejechać się kolejką linową z której zrobiłam to zdjęcie. Cała okolica jest jednak bardzo fajna i mają tam jedne z najładniejszych palm w Lizbonie.


Zrobienie tej foty było w ścisłym top 3 najbardziej stresujących doświadczeń tego roku. Nie, nie chodzi o to że było niebezpiecznie, tylko o to że musiałam do tego miejsca dojechać autem z Lizbony, a nie jeździłam już osiem lat. Dosłownie następnego dnia po wypożyczeniu pojechaliśmy na długą wycieczkę: plaża Guincho, Cabo da Roca (punkt Europy kontynentalnej najdalej wysunięty na Zachód) oraz widoczne powyżej Azenhas do Mar. Strąbili mnie z 20 razy, 7 razy zgasł mi silnik gdy startowałam pod górę i prawie spowodowałam wypadek. Szczerze to kilka razy tego dnia po prostu się popłakałam ze stresu, potem jednak szło mi coraz lepiej, a pod koniec już zupełnie dobrze sobie radziłam.


Choć jeszcze nie teraz, chciałabym wrócić do Portugalii, usiąść pod tą wieżą i patrzyć jak słońce chowa się za palmami… Lizbona w ciągu tych pięciu miesięcy stała się moim domem i nikt mi już tego nie zabierze.

KategoriePortugalia
Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

  1. Joanna Ryfka says:

    Ale sobie moment wybrałaś na publikację tego wpisu! Właśnie wybieram zdjęcia do mojej relacji z Portugalii, no i jak tu teraz cokolwiek zamieszczać po obejrzeniu TAKICH fot? Nic tylko się załamać ;)

    1. Aleksandra says:

      Dzięki, strasznie mi miło że Ci się podobają :) Ale Ty też na pewno zrobiłaś mnóstwo super fot i nie mogę się doczekać aż zobaczę Portugalię z Twojej perspektywy więc pospiesz się! ;)

  2. Marcelina says:

    Przepiękne zdjęcia! Portugalię bardzo chciałabym odwiedzić jak najszybciej. Jeszcze jak przeglądam takie fotografie i czytam o niej, to w 3 sekundy bym się zdecydowała na podróż w tamte strony. Bardzo przyjemnie się czyta Twoje posty i jeszcze można pozachwycać się fantastycznymi zdjęciami. Po prostu pięknie!

  3. awww, dzięki za miłe słowa! :) Generalnie prawie nigdy nie używam filtrów ND bo mi się nie chce, tutaj ustawienia były dokładnie takie: ISO 100, f 13, czas 6 sekund, zrobiona ze statywu. Robiłam fotę wieczorem ale nie było bardzo ciemno, tak że jakby się uprzeć to z ręki jeszcze zrobisz jasną fotę. Ta wyszła naprawdę jasna, prawie jakby była robiona w dzień (w sumie mogłam mieć większą przysłonę, bo była za jasno). Miałam balans bieli tak ustawiony, żeby było sporo niebieskiego i fioletowego. Potem w postprodukcji zwiększałam nasycenie kolorów, zmniejszałam trochę ekspozycję ale przede wszystkim zmniejszałam nasycenie pomarańczowego bo wszędzie dookoła były mocne lampy i nie dało się tego skompensować balansem bieli (po prostu suwakiem saturation > orange w lajtrumie). Przyznaję się bez bicia, że kolory często robię w postprodukcji bo lubię jak są bardziej żywe :) Jeśli się chcesz pouczyć o fotografii to ten pan ma super kanał i dokładnie mówi jak naświetla, jak robi itd, i on używa filtrów ND (chociaż nie jakoś strasznie dużo): https://www.youtube.com/channel/UCfhW84xfA6gEc4hDK90rR1Q
    Super że zapytałaś, chciałabym żeby fotografowie których lubię mieli bloga żebym się też mogła tak osobiście zapytać :D Bo mi kurde nikt na Insta nie odpowiada!

  4. Jagoda says:

    czy uważasz, że portugalia w listopadzie to dobry pomysł? Znalazłam stosunkowo tanie loty z Belina i rozważam tę opcje. Byłam w styczniu na Azorach i w Lizbonie i było super, ale nie wiem jak listopad….

    1. Generalnie bardzo dobry, ale tak jakby co, to w Porto jest zawsze nieco chłodniej niż w Lizbonie :) Byłam w listopadzie, sporo moich znajomych też było i pogoda była świetna, trochę popadało kilka dni ale ogólnie super :)

  5. Wiem co czujesz z postprodukcją bo mam tak samo, wydaje mi się, że to uczucie nigdy nie przechodzi ;) Blogerów fotografów też szukałam, ale całkiem sporo ludzi jakoś ukrywa co robi, więc zostają w sumie tylko kursy :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.