O moich ulubionych Tatrach – Bielskich, na Słowacji. W środku dużo kozic, pięknej pogody i powodów dla których wolę Tatry słowackie od polskich.

Pewnie wszyscy zdążyli już zauważyć, że bardzo lubię chodzić po górach – widać to po postach o Alpach Julijskich czy Durmitorze w Czarnogórze. Na blogu do tej pory nie pojawił się jednak ani jeden wpis z gór mi najbliższych, czyli Tatr – a muszę się przyznać, że w wakacje spędzam tam prawie każdy weekend.

Dlatego postanowiłam szybko nadrobić zaległości. Najbardziej lubię słowacką stronę Tatr, przede wszystkim dlatego że na szlakach można tam spotkać o wiele mniej ludzi niż w Polsce. Aby się dostać do najciekawszych szlaków, wystarczy pojechać autobusem z Zakopanego, wysiąść w Smokovcu i stamtąd jechać do dowolnego miejsca elektriczką.

Poniższą wycieczkę zaczęliśmy z bratem w miejscowości Tatranska Kotlina i na początek poszliśmy zielonym szlakiem w stronę doliny Siedmiu Źródeł (jeśli jeszcze nie znacie, to bardzo polecam mapy online z serwisu e-gory.pl).

Ze schroniska Pod Szarotką idziemy zielonym szlakiem do Doliny Białych Stawów. Trasa nie jest trudna, ale dość długa i mimo tego, że podejście nie jest strome, to jednak czuć, że idzie się cały czas pod górę.

Tatry Bielskie

Noc zamierzamy spędzić w moim ulubionym schronisku w Tatrach – chaty pri Zelenym Plese. Być może chata pod Rysami jest wyżej i ma ładniejszy kibelek (z przodu jest szyba i podczas siedzenia można podziwiać panoramę Tatr), jednak to pierwsze miejsce jest dużo przytulniejsze i też ma piękne widoki.

Po dotarciu do schroniska jesteśmy wykończeni, ale zostawiamy w nim część naszych rzeczy i idziemy trochę wyżej, do Czerwonego Stawu Kiezmarskiego, pierwszego w dolinie Jagnięcej. Okazuje się, że jest to świetna decyzja, bo po drodze spotykamy bardzo dużo kozic; to też jest powód, dla którego lubię Tatry Bielskie – za każdym razem trafiam tam na kozice, nigdy jednak na tak wiele jak tym razem.

Polecam ten filmik TPNu o kozicach, bardzo dużo można się z niego dowiedzieć, np. o tym w jaki sposób udaje im się wspinać po takich stromych terenach.

Po powrocie do schroniska chodzimy jeszcze dookoła Stawu Kieżmarskiego przy którym ono jest położone, po czym „jak prawdziwi alpiniści” idziemy spać o 21 – wycieczka niby nie była trudna, ale się bardzo zmęczyliśmy.

Następnego dnia rano pakujemy plecaki, jemy „zupki chińskie” i idziemy w kierunku przełęczy pod Kopą. Trasa znów nie jest specjalnie trudna, ale podejście jest już bardziej strome i czasem musimy robić przerwy żeby odsapnąć. Mamy za to piękną pogodę i praktycznie do samej przełęczy nikogo nie spotykamy na szlaku. Tylko my i góry, i kozice.

Na przełęczy pod Kopą spotykamy dwójkę Polaków idących z Tatranskiej Javoriny, my jednak idziemy dalej na północ zielonym szlakiem – byłam na nim już wcześniej i chciałam go pokazać bratu, bo jest tam wspaniale. Na mapie widzę teraz, że jest to trasa jednokierunkowa, o czym nie mieliśmy pojęcia (nie mówią też o tym znaki na przełęczy). Ups.

Trochę za przełęczą Szalony Przechód (tak, to prawdziwa nazwa) znów stajemy oko w oko z kozicami:

kozice tatry bielskie

Pogoda trochę się psuje i nawet wydaje się przez chwilę, że będzie burza, na szczęście nic takiego nas nie spotyka. Na Szerokiej Przełęczy Bielskiej spotykamy kolejnych piechurów i na postawionej tam tablicy czytamy o Tatrach Bielskich – ponieważ są to góry wapienne, ich powierzchnia była kiedyś dnem morskim i często znajduje się w nich skały z odbitymi kształtami amonitów.

Tuż za przełęczą spotyka nas coś absolutnie niesamowitego i nie wiem, czy kiedyś jeszcze uda się ujrzeć podobny widok: w jednym miejscu około 20 kozic górskich. Pasły się spokojnie na trawie 50 metrów od szlaku i były piękne.

Musimy jednak już schodzić z gór i wracać do domu – ostatni odcinek tego szlaku nie należy do najprzyjemniejszych, zarówno pod górę jak i na dół. Przez około 1,5 godziny schodzi się do Żdiaru i jest to bardzo nudne schodzenie, a podchodzenie zajmuje dwa razy więcej czasu, bo jest bardzo strome. Chociaż próbowaliśmy sobie urozmaicić trasę bieganiem, szybko mieliśmy dość. Było jednak warto, bo dzięki pięknym widokom, kozicom i świetnej pogodzie wyjazd mianowałam jednym z moich ulubionych.

Tatry Bielskie
KategorieSłowacja
Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

  1. admiring-diversity.pl says:

    Uwielbiam tatry, są naprawdę piękne! Tylko, że równocześnie nie przepadam za tłumami turystów, o które zazwyczaj tam nietrudno ;) Kiedy znowu tam zagoszczę, to skorzystam z Twojej rady, aby chodzić szlakami po słowackiej stronie (a jeszcze mnie tam nie było!).

    Wspaniałe zdjęcia, aż przyszła mi ochota na spacer w górach :)
    Pozdrawiam!
    Justyna

  2. Michał Maruszak says:

    Oj aż mam ochotę spakować plecak i tam jechać. Nie wiedziałem, że na Słowacji Tatry są aż tak piękne ;)

  3. Bardzo Ci dziękuję Aneta, super że znalazłaś bloga! :) Co do kozic to w Tatrach Bielskich bez problemu je spotkasz na szlakach, tylko po słowackich górach nie można chodzić zimą, ale w następnym roku czerwiec-lipiec będą całe stada :)

  4. Martolejlo says:

    Hej, mam pytanie co do tego schroniska, które opisałaś w tym wpisie. Może mniej więcej powiedzieć mi jakie są ceny bo chyba się tam wybiorę a na ich stronie znajduję jedynie opcje ze śniadaniami :) Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.