Jedziemy dalej na północ Sardynii, na słynną plażę Cala Goloritze, które okazuje się być absolutnym rajem na ziemi.
Wstajemy późno, na śniadaniu w hotelu Poseidonia jest 10 Niemców którzy przyjechali (i przypłynęli promem) z Monachium na motorach. My tego dnia chcemy znaleźć fajną plażę – pogoda się poprawiła, dobrze by było skorzystać ze słońca i ciepłej wody.
Wybrane przeze mnie noclegi na Sardynii:
Szukaj najlepszych noclegów na SARDYNII!
Jedziemy dalej na północ, do Santa Maria Navarrese – jest to kolejne turystyczne miasteczko, które zamarło już po sezonie. Po ulicach leniwie przechadzają się miejscowi, sardyńskie starsze panie idą do kościoła a na plaży oprócz nas jest chyba pięć osób. Niestety, jest ona kamienista, nie decydujemy się na pływanie i jedziemy dalej.
Wspinamy się coraz wyżej i wyżej – w końcu Baunei, gdzie zamierzamy spędzić dzisiejszą noc, jest właściwie w górach. Na mapie znajdujemy jakiś zjazd nad morze, niestety źle skręcamy i trafiamy na drogę panoramiczną – świetne widoki, ale dużo serpentyn na których ledwo się mijamy z miejscowymi – od tej pory Tomek strasznie uważa na krętych sardyńskich drogach.
Nie udaje nam się zejść do morza, dlatego zawracamy, jedziemy dalej i skręcamy tuż przed Baunei. Słońce praży coraz mocniej a my coraz pilniej potrzebujemy plaży. Lancia sprawnie pokonuje serpentyny prowadzące w dół do restauracji Pedra Longa położonej tuż nad morzem – niestety, również tym razem nie mamy szczęścia bo wybrzeże jest kamieniste i nawet nie da się podejść do wody. Za to po drodze widzimy liczne poprzestrzelane znaki drogowe – jest to charakterystyczny widok w tej części Sardynii.
Droga powrotna jest bardzo stroma, nachylenie dochodzi do 20%, ale Lancia wjeżdża spokojnie na trójce – nawet lepiej niż nasza Korolka w Słowenii pod Trygław, ale ona jest usprawiedliwiona, bo wtedy były trzy osoby i wielki bagaż.
Zmęczeni poszukiwaniem piaszczystego wybrzeża, decydujemy: plaża Cala Goloritze. Wcześniej już widzieliśmy ją na zdjęciach i wiemy, że trzeba tam długo iść, ale podobno to miejsce jest wspaniałe. Przejeżdżamy przez Baunei – uliczki są bardzo wąskie, droga SS125 przebiega przez samo centrum miasta i po bruku. My kierujemy się znakami na kościół Golgo (jest tam też płaskowyż o tej samej nazwie), stamtąd właśnie zaczyna się droga na plażę Cala Goloritze.
Trasa jest bardzo ciekawa, na początku ostry podjazd i widok na całą dolinę, później już po płaskim wśród lasów i łąk. Jedziemy i nagle widzimy rodzinę z dzieckiem, którzy zatrzymali się na poboczu i karmią osiołki chrupkami kukurydzianymi. Oczywiście szybko wysiadam z auta, biegnę głaskać zwierzaki i zrobić sobie z nimi zdjęcia.
Dojeżdżamy pod kościół Golgo, niestety jest zamknięty (pewnie otwierają w sezonie i podczas mszy). Przy nim pasie się mnóstwo zwierząt: osiołki, świnie, owce. Żadne nie boi się ludzi, ale nie wszystkie dają się pogłaskać.
Niedaleko kościoła zaczyna się droga na inną słynną plażę w okolicy, Cala Sisine. Niestety, tabliczka wskazuje że jest na nią 15km, a nie chcemy wjeżdżać na drogę gruntową wypożyczonym autem (właściwie w regulaminie jest napisane, że nie wolno tego robić).
Zawracamy do drogowskazu na plażę Cala Goloritze. Parkujemy auto, wychodzimy i nagle z krzaków słyszymy straszliwe świńskie piski. Po chwili pojawia się mała świnka w łatki, która podbiega do nas i najwyraźniej oczekuje jedzenia:
Tuż za nią wychodzi druga świnka, a później locha. Trochę się denerwujemy, że może być agresywna, ale w sumie co nam niby może zrobić? Nie ma nawet kłów.
Na wszelki wypadek szybko się oddalamy, ale stadko za nami wydaje jakieś straszne dźwięki i chwilę nas nawet goni.
Idziemy przez parę minut drogą gruntową, mijamy camping Su Porteddu (podczas drugiego wyjazdu na Sardynię będziemy tam nocować) i zaczynamy podchodzenie. Niestety, jest już po południu, my jesteśmy w górach i szybko zaczynają się zbierać nad nami deszczowe chmury.
Spotykamy po drodze wielu ludzi wracających z plaży, w tym Polaków z którymi gadaliśmy na lotnisku. Ja im bardzo zazdroszczę, że udało im się wykąpać mając wspaniałą pogodę i zaczynam się wkurzać, że takie z nas gapy i idziemy dopiero teraz. Co jednak mamy innego robić? Cały czas chcemy chociaż rzucić okiem na ten słynny kawałek raju…
Po dwóch godzinach: w końcu nam się udaje!
[UPDATE wrzesień 2016: Aktualnie wejście na plażę Cala Goloritze jest płatne 6 euro opłata pobierana przy jedynym wejściu na plażę więc nie można jej uniknąć]
Szybko przebieramy się w stroje kąpielowe i wskakujemy do lazurowej, a nawet niesamowicie lazurowej wody. Są drobne kamyczki pomieszane z piaskiem po których niezbyt fajnie się chodzi, ale kto by się przejmował, jesteśmy w niebie. Podobno w sezonie to miejsce jest bardzo zatłoczone, o tej porze było tam koło 10 ludzi.
Woda dość ciepła, mimo tego nie wszyscy decydowali się na kąpiel. Dla Polaków pewnie taka temperatura morza nie jest żadnym problemem, bo jest wyższa niż w Bałtyku w lecie, szkoda tylko że były chmury.
Już 5 metrów od brzegu robi się bardzo głęboko, więc nie najlepsze miejsce dla dzieci i początkujących pływaków.
Pływamy dość długo, gdy w końcu wychodzimy z morza zaczyna trochę padać. Chowamy się pod skalnym okapem i czekamy pół godziny na ładniejszą pogodę, która w końcu nadchodzi.
Okolica jest znana z wielu tras wspinaczkowych, gdy tam jesteśmy to na tą charakterystyczną skałę wspina się parę osób.
Do tego miejsca trzeba po prostu przyjechać. Plaża jest cudowna, woda idealna, nawet fakt że są drobne kamyki zamiast plaży nie zmieniają tego, że to raj na ziemi.
Po trzech godzinach radości z tego wspaniałego miejsca opuszczamy je…
Wielu turystów (leniuchów) przypływa tu łódką, ale moim zdaniem takie miejsce jest idealne jako nagroda za długi spacer. Koniecznie trzeba mieć porządne buty, nie klapki i sandały.
Chyba nie muszę też pisać o ogromnym wrażeniu, jakie wywarła na nas sardyńska przyroda, nie tylko zwierzęta. Przypatrywałam się każdej roślince, badałam wszystkie owoce i zachwycałam niesamowitymi zapachami kwiatów. Wszystko nowe, inne, egzotyczne.
Zjeżdżamy w końcu z płaskowyżu Golgo do Baunei i idziemy na wieczorny spacer poznać trochę miasteczko w którym przyszło nam spać. Uliczki są całkiem wymarłe, tylko nieliczni miejscowi siedzą w knajpkach. Wiele domów jest opuszczonych i w ruinie, mniejsze ulice nieoświetlone, najwyraźniej młodzi ludzie opuszczają tę miejscowość… No cóż, ja tymczasem myślę tylko o tym, że rzucam swoje życie w Krakowie i przeprowadzam się tam paść kozy albo owce. Od biedy mogę pracować w naszym hotelu, przydałaby im się osoba mówiąca po angielsku.
Idziemy do pizzerii która nazywa się Pizzeria, gdzie, nauczeni doświadczeniami poprzedniego dnia, oprócz placków zamawiamy sobie wino, dzięki któremu trochę obskurny lokal wydaje nam się całkiem w porządku, ale nam każda włoska pizza smakuje.
Wracamy do naszego hotelu, Bia Maore. Jest to właściwie najlepsze miejsce w jakim kiedykolwiek byliśmy – wiadomo, nie śpimy w 5-gwiazdkowych hotelach, ale tutaj za 120 złotych było idealnie. Wszystko jest nowe, a jednocześnie bardzo klimatyczne. Śniadanie było przepyszne, min. sardyński chleb pane carasau, delikatny kozi ser i świeży sok z pomarańczy. Mamy też fajny widok z tarasu na Arbatax i Santa Maria Navarrese.
Przeczytaj następną część relacji: Sardynia – skrajności
Witaj ! Czy mogłabyś napisać czy te godzinne podchodzenie na Cala Goloritze jest strome czy raczej płaskie? Wybieramy się za miesiąc na Sardynię, będę wtedy w 6-tym miesiącu ciąży i zastanawiam się czy planować tam wyprawę czy nie. Dzięki :)
Witaj ! Czy mogłabyś napisać czy te godzinne podchodzenie na Cala Goloritze jest strome czy raczej płaskie? Wybieramy się za miesiąc na Sardynię, będę wtedy w 6-tym miesiącu ciąży i zastanawiam się czy planować tam wyprawę czy nie. Dzięki :)
Sardynia jest górzystą wyspą i droga na Cala Goloritze nie jest wyjątkiem. Zejście jest strome i pełne kamieni. Jeśli będzie miała Pani inne palące pytania proszę zajrzeć na http://duze-podroze.pl/kontakt/
Cześć @AleksandraBoguslawska:disqus
jedna dość istotna informacja – wejście na plażę kosztuje teraz 6 EUR od osoby.
Opłaty nie da się uniknąć ponieważ bilety sprawdzana są przy (jedynym) zejściu na plażę.
Sprawdzone tydzień temu.
Pozdrawiam!
ooo, dzięki że dałeś znać, już dopisuję do posta! W sumie to się cieszę że wejście jest płatne, mam tylko nadzieję że wykorzystują te pieniądze na ochronę natury w okolicy bo turyści tam trochę napaskudzili…
Dzięki za przypatne wskazówki!
A pamiętasz może gdzie jest ta skała ze zdjęcia pod przestrzelonym znakiem?
I wiesz może dlaczego te znaki są przestrzelone? ;)
Skała jest przy Pedra Longa ;) Ale na całej Sardynii są te przestrzelone znaki, szczególnie w mniejszych miejscowościach. Są przestrzelone bo cóż, po prostu ludzie tam mają (mieli) broń i strzelają do znaków przejeżdżając autem albo ćwiczą celność na znakach ;)
Witam Pani Olu,
Wybieram się do Cala Goloritze. Byłabym wdzięczna jeśli mi Pani podpowie gdzie można zostawić auto żeby tam dojść i czy to naprawdę jest aż 15 km pieszo na plażę? Ile to Pani czasu zajęło?
Tutaj pisałam o parkowaniu: http://duze-podroze.pl/cala-luna/?bp oraz http://duze-podroze.pl/su-gorroppu/?bp
Generalnie płaskowyż Goroppo jest ogromny i miejsca tam jest na mnóstwo samochodów także żadnego problemu z zostawieniem auta nie ma ;) Z niego do plaży nie ma 15 km, idzie się ok. 1,5-2 godziny. Pozdrawiam!
Dziękuje bardzo za szybką odpowiedź :) pozdrawiam! ;)