P

Po co podróżuję? Po co podróżujesz?

Gdy mówię komukolwiek o swoim życiu i planach na przyszłość reakcją najczęściej jest: “po co to tobie?”. No właśnie, po co mi to?

Pięć miesięcy mieszkałam w Lizbonie, tydzień temu przeprowadziłam się do Paryża. Gdy mówię komukolwiek o swoim życiu i planach na przyszłość reakcja zawsze jest taka sama: radość zmieszana z zazdrością, ale powoli przechodząca w “po co to tobie?”. No właśnie, po co mi to?

Nowe wyzwania

Po kilku miesiącach w jednym miejscu zaczynam wchodzić w rutynę. Codziennie widzę to samo, chodzę tymi samymi ścieżkami, każdy dzień jest podobny do poprzedniego.

Wychodzenie poza własną strefę komfortu nie jest niczyim ulubionym zajęciem, natomiast dla mnie jest to jedna z najgorszych rzeczy na świecie, bardzo się wszystkiego wstydzę i wyjątkowo często się boję nowych sytuacji.
Za to nigdy w trakcie podróży. Wtedy wiem, że muszę się “przełamać” i zacząć rozmawiać w obcym języku, muszę sobie poradzić w stresowej sytuacji, szybko reagować na zmiany i ciągle robić coś, czego wcześniej bym nigdy nie zrobiła.

    W trakcie podróży wiem, że muszę się “przełamać” i ciągle robić coś, czego normalnie bym nie zrobiła.

To pomaga – powoli, małymi krokami jestem coraz bardziej pewna siebie, coraz lepiej wiem jak się zachować i odnaleźć w nowych sytuacjach. Dodatkowo, czuję się przy tym jak swoja własna gwiazda – taka dzielna podróżniczka, spokojna nawet pod największą presją. To cudowne uczucie. Chcę tego uczucia coraz więcej.

Inne nigdy nie jest gorsze

W podróży przekonuję się codziennie: nie oceniaj, póki nie poznasz. Tak, sama też miewam w głowie stereotypy których potwierdzenia się doszukuję w odwiedzanych krajach – a które przy dokładniejszym poznaniu tego miejsca zawsze upadają.

Pierwszy przykład z brzegu: niemili Francuzi. Już po tygodniu widzę, że 90% z nich to bardzo pomocne osoby, które do każdego się uśmiechają. Zdarzają się też zupełne przeciwności – ale przecież wszędzie się zdarzają.
Dlatego coraz rzadziej wyciągam szybkie wnioski lub dochodzę do definitywnych konkluzji w jakiejkolwiek dziedzinie życia, bo na własnej skórze sprawdzam codziennie, że każdy medal ma dwie strony.

Wiem też, że pewnych rzeczy nigdy nie zrozumiem. Zawsze będzie dla mnie granica nie do przeskoczenia, niuans którego nie zauważę – czy będzie dotyczyć pizzy czy podejścia do pracy. Każdy kontakt z tą granicą jest przerażający i cudowny jednocześnie – ciągle będę obca, ale to też oznacza, że nie mogę niczego i nikogo porównywać według własnej miary.

Uczę się

Nie jest tu mowa o historii państwa, chociaż zazwyczaj po wyprawach możecie mnie znaleźć po uszy w książkach, szukającą wszystkich możliwych ciekawostek dotyczących odwiedzonego miejsca miejsca.

    Mam coraz mniej oczekiwań, dzięki czemu jestem coraz bardziej szczęśliwa.

Nie, ja uczę się w każdej sekundzie podróży: o nowych potrawach, zachowaniu w dosłownie każdej sytuacji, podejściu do życia i tego, że gdzieś jest lepiej, lub gorzej, niż sobie wyobrażałam.
Uczę się też, że gdy coś nie pójdzie po mojej myśli, to nie tragedia. Że nie wszystko muszę kontrolować i nie wszystko chcę kontrolować.
Czegokolwiek się spodziewam, zawsze wyjdzie inaczej. Mam coraz mniej oczekiwań, dzięki czemu jestem coraz bardziej szczęśliwa.

Codziennie jestem nowa

Patrzę na to, jak ludzie żyją: francuskie celebrowanie jedzenia, włoska radość życia, portugalska nostalgia, szkocki optymizm (tak, tak!)… Poznaję dokładnie jak żyją ludzie inni niż ja, z czego czerpią przyjemność i czego unikają, jaką mają perspektywę na świat, co kochają a czego nie znoszą.
Mam szczęście być częścią tego i codziennie mieć kontakt z czymś nowym. Biorę kawałki tego dla siebie i staję się innym człowiekiem: w ciągu pół roku od wyjazdu zaczęłam bardzo cenić dobre jedzenie, do każdego się uśmiecham, jestem bardziej otwarta i pewna siebie, piję wino i kawę do obiadu.

Przekonuję się, że moje wybory nie są do końca dobre lub złe, tak samo jak wybory ludzi których mijam w podróży.
Każdego dnia zadaję sobie pytanie: a co, gdybym zrobiła inaczej? Może powinnam bardziej zaufać ludziom, przestać zazdrościć i skupić się na własnej satysfakcji i radości z tego, co już mam. Albo może powinnam sobie zrobić codziennie przerwę na drzemkę…

Czy jestem lepsza? Nie wiem, ale przynajmniej ciągle się rozwijam.


Życie w innym państwie jest cudowne i okropne jednocześnie, jest chaosem przeplecionym spokojem, jest stałą zmianą. Codziennie oglądasz coś nowego, chcesz wrosnąć w tkankę tego miejsca i potem się z niej wyrwać, chcesz codziennie odkrywać, zmieniać się i wychodzić poza swoją strefę komfortu.

Do tego sprowadza się moja podróż: ciągle do przodu. Nawet po najgorszym dniu, najokropniejszej sytuacji mogę podnieść głowę do góry i pomyśleć: ta lekcja już za mną. Jestem silniejsza (codziennie coraz bardziej), pokorniejsza, bardziej odważna, spokojna. Wiem, że dam radę.

Przez samą obserwację przekonuję się, że wybory ludzi w innych krajach nie są dobre albo złe, są po prostu inne. I ja też nie muszę być taka, jakiej mnie oczekują w domu, nie muszę nawet robić tego, czego sama od siebie oczekuję.

Gdy zobaczysz że można inaczej, już nigdy nie chcesz po staremu. Nie obchodzi cię co inni dla ciebie ustalili, jak trzeba a jak nie należy się zachowywać, jak żyć, co kochać, jaką mieć pracę, zainteresowania i marzenia. Otwierasz się na nowe możliwości które wcześniej by ci nie wpadły do głowy, bo się wstydziłaś lub bałaś.

To uczucie uzależnia. Gdy raz to poczujesz, już nigdy nie chcesz wracać.

paryz-widok-z-montmartre
KategorieBez kategorii
Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

  1. Powerpinkyx says:

    Doskonale Cię rozumiem. Mieszkałam prawie dwa miesiące w Hiszpanii i chociaż to wcale nie taki długi okres, to i tak bardzo dużo się tam nauczyłam. Przede wszystkim o sobie. Zrozumiałam co jest dla mnie najważniejsze. Ale też zyskałam większą pewność siebie, polepszyłam swój angielski, nauczyłam się kilku zwrotów po hiszpańsku. Podróże kształcą i to jest jak najbardziej prawda.
    A ci, którzy się pytają „po co ci to?” najpewniej sami by tak chcieli :)

    1. Aleksandra says:

      Nawet najkrótszy czas jest bardzo bardzo cenny, ważne żeby spróbować :) Takie wyjechanie to też nie to samo co wakacje, bo musisz dużo rzeczy załatwiać, dużo nowego się nauczyć i przyzwyczaić – ale jak piszesz, warto!
      Pewnie by chcieli ale się boją, i czasem wcale im się nie dziwię ;)

  2. Justyna says:

    Przeczytałam i wiele rzeczy mnie zachwyciło.. Zdawałam sobie z nich sprawę, ale jeszcze nie nazwałam. Bardzo powoli, ale jednak wychodzę ze swojej strefy komfortu. Dzięki za inspiracje i miłego dnia! :)

  3. legio sum says:

    Być może za dużo w moim życiu literatury a za mało rzeczywistości („Więcej konkretów, mniej książek!” – radził Nabokov) i pewnie dlatego moja percepcja 'podróży’ jest zupełnie inna, niż Twoja, Olu. Nie podnieca mnie dorabianie do podróży filozofii, tworzenie fenomenologii drogi. Oczywiście, że każda podróż to nie jest ot tak po prostu przemieszczanie się z punktu A do punktu B, ale – mimo sporego uproszczenia – pozostaje tylko zmianą miejsca pobytu. Podróżuje się tylko i wyłącznie dla samej podróży, a ta jest niczym innym jak życiem. Podróż to odkrywanie w sobie miejsc, w których już się było. Każde miejsce w którym się znajdę nosi w sobie brzemię wszystkich w których już byłem i jest zapowiedzią tych które dopiero odwiedzę. Dlatego też najkrótsza nawet wycieczka jest podróżą w głąb własnej przeszłości, w głąb siebie. Pewien wiedeński doktór od głowy coś na ten temat wiedział.
    „Podróżować, znaczy żyć” – to dla odmiany Danilo Kis. A z życiem jest jak z leczeniem kanałowym – jeśli nie sposób uniknąć, to jakoś je trzeba p r z e ż y ć! ;-)

  4. venedie says:

    Przepraszam, bo może to zbyt osobiste pytanie, ale zastanawiam się czym się zajmujesz, że pozwala Ci to tak swobodnie podróżować i zmieniać miejsca zamieszkania. Bardzo tego zazdroszczę i pragnę. :) Świetny wpis!

      1. venedie says:

        Faktycznie, jakoś przeoczyłem ten komentarz. Sorka. Widzę, co muszę zmienić w swoim życiu, żeby osiągnąć to co chcę :)

      2. Agata Kuchmistrz says:

        Też mam szczęście pracować zdalnie ze swoim narzeczonym ;) Super sprawa! Cieszę się, że nie tylko ja jestem taka szalona!

  5. Blogierka says:

    Asia-właśnie odkryłam Twojego bloga i przepadłam. Cudowne zdjęcia ale przede wszystkim osobowość!! Robisz to co ja dawno temu zasmakowałam a teraz cykam przed kolejnym wylotem ze strefy komfortu..Będę Cię czytać dla motywacji. Świetny i bardzo mądry post. Idę czytać więcej :)

  6. anetteheyho says:

    Zgadzam się z Tobą, z każdym słowem. Mam mniejszy staż podróżowania ale to się naprawi- ale każde uczucie którego Ty doświadczyłaś nie jest mi obce. Czasami stykam się z osobami, które są pod wrażeniem moich kolei losu. A ja po prostu zapominam o tym, że odwiedzanie tylu miejsc i zanurzanie się w innych kulturach jest czymś nadzwyczajnym. To jest to do czego mnie ciągnie, cąłkiem przyziemne i normalne zjawisko, żadna sfera fantastycznych marzeń. Pozdrawiam Cię! :)

  7. Im więcej podróżuję, tym mniej mam oczekiwań wobec życia, choć więcej pomysłów na nie! :) I to wszystko składa się na większe poczucie szczęścia. Kluczem jest wdzięczność.
    Świetny post!

  8. Agata Kuchmistrz says:

    Świetny post! Niestety, maniacy podróży muszą pogodzić się z tym, że zawsze zawodzą swoich rodziców. No bo co z domem, kredytem i samochodem? Taka pasja to ciężki kawałek chleba ;)

    1. Aleksandra says:

      Eeeech, ta przeklęta definicja sukcesu w życiu: dom, kredyt, samochód, dziecko… To prawda że ciągle tylko czuję że kogoś zawodzę i przez to wszystko jest trudniejsze, ale co zrobić, nie każdemu można dogodzić ;)

  9. admiring-diversity.pl says:

    Bardzo dojrzały i odważny tekst. Nie wiem, czy odważyłabym się opublikować tak otwarcie siebie na blogu – może właśnie tego u mnie brakuje? Trochę odnajduję w twoim tekście siebie z tym, że mnie podróżowanie zwyczajnie uspokaja. Nie wiem, jak to działa, ale kiedy jestem w podróży jestem „niezniszczalna” ;) Pozdrawiam!

  10. Natalia says:

    Cześć. Proszę doradź mi , zmień moje życie.na lepsze. Jak zacząć podróżować, gdy się nie ma z kim? Duszę się w Lublinie. Obecnie studia nie pozwalają na dłuższy wyjazd. Ale gdy tylko jest jakiś tydzień wolny – przykro to mówić siedzę nadal w mieście bo nie mam z kim jechać, sama nigdy nie podróżowałam. To nie chodzi o to że się boje , po prostu brak mobilizacji – Z kimś byłoby raźniej. Gdzie taką osobe znaleźć? nie moge się zebrać, żeby nawet gdzieś po Polsce pojeździć pozwiedzać czuje jak życie mi przecieka prze palce. Ty sama podróżujesz?

    1. Aleksandra says:

      Cześć Natalia! Doskonale Cię rozumiem, bo też nie wiem czy zdecydowałabym się na samotne podróże. Może pomocny będzie dla Ciebie ten post: http://kolemsietoczy.pl/jak-gdzie-znalezc-idealnego-towarzysza-podrozy/ ? Jest tam bardzo dużo wskazówek o tym jak szukać towarzyszy podróży oraz mnóstwo stron na których możesz ich znaleźć :) Dodam też, że możesz wybrać się na imprezę/spotkanie podróżnicze w swoim mieście, może tam poznasz kogoś? :)
      Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłam. Trzymam kciuki!

    2. Agnieszka says:

      Wiele miesięcy minęło od opublikowania tego wpisu i pewnie tego komentarza nikt nie przeczyta, ale ja całym sercem zachwycam się samotnym podróżowaniem. Jestem bardziej uważna, szybciej „wsiąkam” w zwiedzane miasto, nie robię niczego na siłę, mam więcej przeżyć.

      Na przykład mogę przerwać bieganie po Londynie i spędzić pół godziny na głaskaniu kota, który okazuje się ulubioną kotką Lorda Kanclerza, o czym dowiaduję się od przyglądającego mi się wartownika, którego bym przecież nawet nie zauważyła, zwiedzając w grupie albo z towarzyszem.

      Pewnie, że widzę minusy, finansowe głównie, ale uważam, że lepiej wędrować samemu niż z kimś przypadkowym. A najlepiej zachować równowagę :) https://uploads.disquscdn.com/images/c6fa5cf71f0eb466522095e0d5279141ae9218bb594b15bab8e9a98bde8be97b.jpg

  11. Aga z podróżyszczypta.pl says:

    oj tak – nie oceniaj póki nie poznasz. Od siebie dodam, że nawet jak poznasz to możesz nie zrozumieć, nie poczuć więc tym bardzie nie oceniaj. Mnie podróże otworzyły na innych. Już nie wstydzę się zagadać :-) Pozdrawiam serdecznie.

  12. Paula says:

    Bardzo przyjemnie się czyta :) Świetnie piszesz, nic tylko czerpać inspirację. Zaczęłam swojego bloga nietypowo – po angielsku. Mam nadzieje, że pomoże mi w wyrażaniu siebie po angielsku.
    Cieszę się, że tu trafiłam :)
    Pozdrawiam i ściskam z Polskii

  13. Małgosia says:

    Rewelacja! Takich właśnie informacji na temat Portugalii szukam od tygodnia. Nikt tego tak pięknie nie ujął! Potrafisz zainspirować! Dziękuję :)

  14. Urszulja says:

    Jezu jakie szczęście że ja tu trafiłam! dodaje do ulubionych u mnie i nie przestaje czytać, mam sporo do narobienia!
    pozdrawiam i zapraszam do mnie – dopiero zaczynam ale się rozkręcam!

  15. Graz ka says:

    super blog, bardzo mi się podoba – idealna równowaga między zdjęciami, ciekawostkami i przemyśleniami autorki. Bardzo mądrej! Gratulacje Ola, będę wpadać częściej! :)

  16. Iwona Protasewicz says:

    Jesteś cudowna! Ja jestem dopiero na początku swojej podróży. Marzę o pracy zdalnej i poznawaniu świata. Czuję, że znalazłam odpowiednie miejsce i na pewno będę tu często zaglądać :)

  17. Klaudia Muca says:

    Świetny blog! Odkryłam go/Cię niedawno, kiedy szukałam informacji o podróżowaniu po Portugalii. Niesamowicie pozytywnie nastrajają Twoje wpisy. :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.