J

Jak ograniczanie się pozytywnie wpłynęło na moje samopoczucie – i kreatywność.

Ograniczanie się i stawianie sobie limitów. Z czym kojarzą Wam się te słowa? Przez większość swojego życia odbierałam “ograniczanie się” jako zabieranie sobie swobody, radości życia i pasji. “Limity” kojarzą mi się tylko z tym, że trzeba się przez nie przebić, by w końcu zacząć żyć. Obydwa mają dużo wspólnego z “niedomiarem”: poczuciem, że czegoś jest za mało!

Ten wpis jest również dostępny do posłuchania jako podkast! Posłuchaj poniżej!

Posłuchaj na Spotify | Posłuchaj na iTunes | Posłuchaj na Google Podcasts


My tymczasem żyjemy w kulturze “więcej”. Zawsze trzeba mieć więcej pieniędzy, więcej rzeczy, więcej sukcesów i projektów, ubrań, znajomych, gadżetów, jedzenia, pochwał itd. Tak jakbyśmy nigdy nie byli wystarczający i mogli powiedzieć sobie “dość, wystarczy”. Nie chodzi mi też o to, żeby przestać dążyć do jakichkolwiek celów, ale gdzie w tym wszystkim momenty oddechu? Docenienia tego, co się ma? Spojrzenia na to, co jest ważne, a co tylko zaśmieca nam życie?

Ograniczenia i kreatywność? Tak, serio!

Bardzo ciekawe dla mnie jest też to, jak wiele osób, również artystów, mówi o ograniczeniach jako o sposobie na zwiększenie kreatywności i innowacji 1. Kiedy mamy niewyczerpane zasoby, czas, materiały, to trudno jest coś wymyślić bo opcji jest zwyczajnie za dużo. Kiedy jednak wprowadzamy sobie (nawet sztucznie) limity, pomysły zaczynają się same pojawiać i wpadamy na rozwiązania, które wcześniej nigdy nie przychodziły nam do głowy. Wystarczy sobie wyobrazić pokój zawalony każdym możliwym rodzajem narzędzi malarskich, albo pokój w którym mamy dostępnych tylko kilka kolorów farbek i jeden pędzelek. W którym przypadku łatwiej jest zabrać się za pracę i coś stworzyć?

Co i jak zaczęłam ograniczać

Dla mnie “ograniczanie” zaczęło się od zainteresowania minimalizmem i świadomości, że nie potrzebuję aż tylu rzeczy. Potem czytałam wiele książek o wprowadzaniu pozytywnych nawyków, rozwoju duchowym czy zbalansowanym stylu życia. Naprawdę wiele z nich wspomina o potrzebie ograniczania bodźców i stawianiu sobie limitów, by pielęgnować dobre samopoczucie i kreatywność – zaczęłam więc stosować tę metodę w wielu aspektach swojego życia i przyglądać się rezultatom. I wielkie zaskoczenie: przez to, że chcę i mam mniej, zaczęłam lepiej żyć, doceniać to co już mam i wymyślać ciekawsze rozwiązania.

Dieta roślinna

Gdy mówię znajomym, że jestem weganką, niektórzy mnie żałują. Jestem “biedna”, bo “nie mogę” jeść sera, mięsa i jajek – to przecież absurd! Sama, świadomie wybrałam sobie taką drogę i w sumie oprócz zniwelowania produktów zwierzęcych nie stosuję żadnych innych restrykcji (np. bez glutenu czy bez oleju).
Nigdy jednak tak dobrze i różnorodnie się nie odżywiałam. Kiedyś mimo “nieskończonych możliwości” jadłam zazwyczaj zestawy ryba + makaron lub kurczak + ziemniaki. Teraz istnieją książki kulinarne, w których wypróbowałam każdy przepis. Ba, z mężem sami wymyślamy własne przepisy i najlepiej nam idzie, kiedy mamy mało w lodówce i nie chce nam się jechać do sklepu. Przynosi mi to wiele radości i satysfakcji.

Kupowanie mniej rzeczy

Gdyby ktoś wszedł do mojego domu, to w życiu nie powiedziałby że mało kupuję: mam bardzo kolorowo urządzony dom, pamiątki z podróży, sporo rzeczy do rysowania i naprawdę wiele książek. Z tym jednak, że pamiętam dokładnie co mam, kupuję wszystko dobrej jakości, naprawiam, przerabiam posiadane rzeczy i szybko pozbywam się tego, czego już nie używam.

Dzięki temu mój dom pozostaje dla mnie inspiracją, a nie graciarnią. Z mężem regularnie robimy też przemeblowania i często wymyślamy jak przerobić lub inaczej wykorzystać to, co już posiadamy. Co prawda w każdy weekend jesteśmy zajęci majsterkowaniem, sprawia to jednak wiele radości i czyni dom wyjątkowym, a każdą posiadaną rzecz – cenną.

Ograniczanie ilości projektów i rzeczy do zrobienia

Jestem osobą która ma ogromne ilości pomysłów oraz regularnie pakuje się w różne projekty. Kiedyś codziennie miałam listę 10 rzeczy do zrobienia, i wydawało mi się to za mało. Zawsze można przecież więcej wycisnąć z każdego dnia! Dodatkowo jest jeszcze dom, którym trzeba się zająć – zawsze coś do zrobienia, umycia, wyczyszczenia!

Muszę się przyznać, że nie jestem jakaś świetna w ograniczanie ilości tych rzeczy do zrobienia. Natomiast coraz częściej myślę o tym, czy to co robię jest naprawdę “ważne” i rzeczywiście przybliża mnie do jakiegokolwiek celu. Robię też powoli eksperymenty z pracowaniem krócej i jak się okazuje, w 6 godzin można zrobić tyle samo co w 8 (a czasem nawet zrobić więcej)! Co ciekawe, ograniczając ilość projektów i czasu na nie, mogę się pełniej skupić na tym co robię i mieć więcej czasu na odpoczynek, co z kolei pozytywnie wpływa na ilość pomysłów i jakość pracy.

Cyfrowe detoksy

Pisałam o tym już w kilku postach: ograniczanie ilości social mediów, ale też ogólnego siedzenia na telefonie, ogromnie pozytywnie wpłynęło na moje życie. Powiedziałabym nawet, że było to kluczowe dla polepszenia mojego samopoczucia psychicznego. Ograniczam ilość wiadomości ze świata, obserwowanych osób, stron które przeglądam itd. Nie obchodzi mnie cudze życie: mam swoje i chcę być w tu i teraz.

Bez rozpraszaczy

Od wielu lat mam wyłączone wszystkie powiadomienia w telefonie (oprócz wiadomości od najbliższej rodziny). Nie mam też na telefonie maila czy łatwego dostępu do informacji ze świata. W social mediach usunęłam z obserwowanych lub wyciszyłam 90% osób. Blokuję sobie dostęp do stron, na których siedzę za dużo. Tak samo z komputerem: rzadko włączam maila, nie mam powiadomień.

Efekty? Lepsze skupienie w pracy, pozytywne nastawienie, więcej czasu, nowe hobby, lepsze kontakty z bliskimi, nawet lepszy sen w nocy… To “mniej” sprawiło, że wszystkiego mam “więcej”.

Uważne podróże

Choć kiedyś co tydzień pakowałam walizkę, od dwóch lat podróżuję mało. A jak już, to naprawdę myślę o tym czego chcę od wyjazdu i jak ma wyglądać. Nie zaliczam też atrakcji, a wybieram te które mnie naprawdę interesują, więc nie biegam jak oparzona z miejsca do miejsca. Nie mam ciśnienia, by zaliczyć wszystkie państwa na świecie: wiem, gdzie chcę pojechać i wiem też, gdzie nie chcę.
Taki rodzaj podróżowania mnie ogromnie cieszy. Jestem zarówno bardziej podekscytowana przed wyjazdem, jak i bardziej rozluźniona w trakcie. Częściej w podróży znajduję okazje, by niespiesznie skręcać w nieznane uliczki i poznawać knajpki, o których nie ma pojęcia Lonely Planet.


Aktualnie w każdej sytuacji, gdy czegoś mam “za dużo” – wciskam pauzę i patrzę, co mogę zredukować. Ilość zadań do wykonania? Projektów? Rzeczy? Czasem nawet zamknięcie wszystkich zakładek w przeglądarce pomaga mi się zresetować.

W Szkocji kwarantanna została poluźniona dopiero miesiąc temu, choć zaczęła się w marcu. Poważnie ograniczyło mi to różne możliwości, ale otworzyło na wiele nowych hobby i zainteresowań, zmiany w domu czy inne spędzanie czasu, niż zazwyczaj. Nie twierdzę bynajmniej, że super jest siedzieć w kwarantannie. Po prostu to ograniczenie sprawiło, że zaczęłam szukać nowych i nieznanych mi wcześniej opcji.

Przyznaję, że nawet podczas pisania tego artykułu miałam poważne wątpliwości nawet co do słowa “ograniczanie się” – tego, jak ja je odbieram, jak jest odbierane w naszej kulturze. Przypominam sobie jednak, że kiedyś w książce o Buddyzmie czytałam o ograniczaniu się jako sposobie na budowanie silniejszego charakteru. Jest to sposób obecny też w katolickiej kulturze, czego przykładem jest Wielki Post. To miał być czas, podczas którego rezygnujemy z nadmiernego jedzenia czy picia, dokonujemy refleksji nad grzechami i zwalniamy nieco tempa. Takie praktyki są ogromnie potrzebne w aktualnym świecie, który ciągle krzyczy “więcej”. Dla mnie osobiście jednak mówienie pewnym rzeczom “nie” oznacza, że mogę powiedzieć głośniejsze i bardziej zdecydowane “TAK!” temu, co dla mnie ważne.

KategorieKreatywność
Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.