Na początku zeszłego grudnia byłam w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie mieszka rodzina mojego męża. Miłosz nie znosi tego miasta: jego opuszczonych budynków przemysłowych, Zawarcia i ogólnej szarości niewielkiego polskiego miasta, do którego nie zaglądają turyści. Mnie się tam całkiem podoba, choć pewnie głównie dlatego, że Gorzów stanowi duży kontrast do przepełnionego Krakowa.
W każdym razie, ja nie o tym! Ja o tym, że w Gorzowie poszliśmy do galerii handlowej. Czasem w Szkocji myślę z utęsknieniem o polskich galeriach handlowych, tutejsze kompletnie mi nie odpowiadają dlatego podekscytowana ruszyłam do galerii po buty.
Oglądam, mierzę, i po założeniu błyszczących skórzanych botków na obcasie pani ekspedientka powiedziała do mnie “te takie zbyt eleganckie jak na panią”. I uderzyło mnie, jak bardzo zmieniło się moje podejście do ludzi, do ubrań, do wyglądu i do siebie samej w ciągu ostatnich trzech lat w Szkocji.
Na początku mojego życia w Edynburgu byłam zszokowana tym, jak wyglądają ludzie. W supermarketach pełno jest osób, które wyszły na zakupy w piżamie, z mokrymi włosami, w dresiku czy kapciach (lub wszystko na raz). Mnóstwo kobiet nie maluje się nigdy i wygląda “niezadbanie” – nie mają zrobionych paznokci, włosów itd. Dużo dziewczyn chodzi w byle jak narzuconych płaszczach, czasem w szlafrokach, w obcisłych getrach mimo nadwagi. Z drugiej strony, spotykam też dziewczyny ubrane bardzo wyzywająco i tak mocno umalowane, że trudno powiedzieć jak wyglądają naprawdę. Głośno się zachowują, przeklinają i w ogóle są takie “niekobiece” mimo tego, że mają makijaż i sukienki. Nie będę nawet wspominać o wieczorach panieńskich, sami pewnie wiecie jak to wygląda.
“Kobiety, a jak się ubierają i zachowują?! Powinny trochę bardziej dbać o swoją godność, są okropne!” – myślałam sobie wtedy. Kiedyś więc pewnie zgodziłabym się z panią w sklepie w Gorzowie, albo na jej miejscu sama bym sobie tak powiedziała!
Teraz jednak myślę sobie “A co mnie to obchodzi?”
Nikt mi nie robi krzywdy ani brakiem makijażu, ani zbyt mocnym makijażem. Ani domowymi kapciami w sklepie, ani wyzywającymi ubraniami. Taki jest wybór drugiej osoby. Czemu by to miała być moja sprawa?
Zaczęłam sobie uświadamiać ogromną wolność, jaką mi samej przynosi luźne podejście do własnego wyglądu. Czasem wychodząc na miasto ubieram się ekstra elegancko i robię sobie makijaż. Czasem po treningu, nieumalowana i nieuczesana idę w sportowych ciuchach do Tesco. Czasem jest mi zimno więc mam dwa swetry, gruby płaszcz, i wyglądam bardziej jak bałwanek niż kobieta – ani w głowie mi wtedy bycie sexy, po co? Dodatkowo sama pracuję z domu, więc nie robię sobie codziennie makijażu i super fryzury. Gdybym miała spożywczak blisko siebie, tobym pewnie szła do niego w piżamie i kapciach. I wiem też, że nikt by nic nie pomyślał o tym, jak wyglądam i czy mi wypada!
Teraz zagaduję osoby podczas zakupów, nieważne jak wyglądają, uśmiecham się do nich i mam ciekawe rozmowy, bo przestałam zakładać o nich jakieś wymyślone prawdy i chcę wiedzieć, jacy są naprawdę.
Mogę też eksperymentować ze swoim wyglądem – może kiedyś będę chciała mieć kolorowe włosy? Albo więcej tatuaży? A może w końcu spodoba mi się styl lat 90 i będę się ubierać tak, jak się ubierałam w podstawówce?
Kiedyś żaden z tych pomysłów nie przyszedłby mi do głowy, bo przecież zawsze musiałam być zadbana, kobieca, idealnie ułożona, wyglądać i zachowywać się odpowiednio do sytuacji. A teraz?
Mogę robić co chcę! Wybór należy wyłącznie do mnie.
I cieszę się, że inni również mają ten wybór.
W pizamie do sklepu bym nie poszla :) Luz w tym jak sie ubieramy i wygladamy przychodzi – wydaje mi sie – z wiekiem. Nie nosze makijazu o ile nie ide do pracy ( a i wtedy jest to tzw makijaz 5 minutowy) nie przejmuje sie jak wygladam w czapce, jak mi zimno to ja zakladam. Uwazam jednak ze jakies maniery powinno sie zachowac i pizama nie jest outfitem na zakupy, ani np na sniadanie w hotelu.
Wszystko zależy co jest piżamą. :-D Mi się zdarzyło wielokrotnie zejść na dół w tszercie i spodenkach. Po co ten pośpiech, po co te ciuchy.
Ale tego można nauczyć się tylko w ciepłej i leniwej Portugalii. ;)
Również w Hiszpanii podchodzi się do wyglądu na luzie. Wyjść w piżamie pogadać z sąsiadką to nic strasznego. Brak makijażu, nieufarbowane włosy… Po co się tym przejmować? A najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że nikt tutaj nie wygląda niechlujnie. Jeśli czujesz się piękna, jesteś piękna, nawet w piżamie i bez makijażu.
Zgadzam się w 100%, najważniejsze to dobrze się ze sobą czuć!
zawsze mnie ta wolność fascynowała i denerwuje mnie to, że u nas szczególnie w małych miasteczkach niestety najczęściej jesteśmy w takich przypadkach uważani za nienormalnych… a przecież każdy ma prawo robić dokładnie to, co chce i co czuje byleby krzywdy nikomu wokół nie robił :) tego podejścia zazdroszczę bardzo :) i sam staram się takowe mieć :)
Każdemu coś innego odpowiada…. a ja wyjściu w piżamie do sklepu mówię stanowczo nie. Mieszkałam i ja za granicą i ta wolność o której Pani pisze doprowadziła do sytuacji że Anglicy sami zaczęli wywieszać w witrynach sklepowych , zakaz wejścia w piżamie ;)
Dla mnie to nie wolność, tylko rzecz gustu, chwili, naszego samopoczucia w danej chwili.
Pewne rzeczy muszą mieć swoje wartości i ta nieznośna lekkość bytu której tak wszyscy poszukujemy to tak naprawdę oszukiwanie samych siebie.
Co ciekawe takie rzeczy mają miejsce nawet w Glasgow. Chociaż po jakimś czasie człowiek przyzwyczaja się do takich widoków :)