J

Jak robić lepsze zdjęcia podróżnicze – Sprzęt

Pierwsza część cyklu fotograficznego na Duże Podróże – w którym opowiem czym, jak i kiedy robię zdjęcia.

Ponieważ na blogu już od dawna kładę duży nacisk na zdjęcia, wielu z Was pyta mnie o szczegóły mojego procesu. Przede wszystkim muszę się przyznać, że czasy używania aparatu na zasadzie “klikam i gotowe” mam już dawno za sobą. Obróbce poświęcam więcej czasu, niż samemu “klikaniu” i pewnie nikomu normalnemu się nie będzie się chciało podążać w moje ślady. Za te kilka lat zebrało mi się trochę przemyśleń o fotografii które postanowiłam zapisać w formie praktycznych wskazówek. Mam nadzieję, pomogą Wam robić lepsze zdjęcia z podróży – tak, by dorównywały dobrym wspomnieniom.

budapeszt
Jedno z fajniejszych moich wspomnień – odkrywanie Budapesztu razem z bratem

Zacznijmy jednak od pytania, które każdemu się ciśnie na usta:

“Jaki masz sprzęt?”

Jak każdy zaczynałam od podstawowych „małpek” i do tego roku robiłam zdjęcia na lustrzankach tzw. poziomu “entry” (początkującego, ceny do 1500 zł). Pierwszy był Nikon D60, który kupiłam sobie przed wyjazdem do Maroka, w 2008 roku. Problemem z tym aparatem było to, że dobre obiektywy były dość drogie, więc wyszło na to, że wszystko robiłam na szkle z zestawu. Był to też czas, gdy lustrzanki szybciej poprawiały jakość niż teraz, więc po trzech latach Nikon wydał się już być bardzo słabym aparatem.

Wtedy też kupiłam Pentaxa k-x. Małej ilości osób przychodzi na myśl kupowanie aparatów tej firmy, ale Pentax służył mi przez prawie trzy lata i byłam bardzo zadowolona. To lekki, wytrzymały aparat, który sprawdził się w wielu sytuacjach i z którym bardzo dużo przeżyłam. Wiele razy też spadł mi na podłogę, trzasnął o skałę, został zasypany piaskiem albo pyłem – i dalej robił zdjęcia. Obiektyw z zestawu (18-55mm) okazał się w nim bardzo dobry i mimo tego, że miałam jasną 50 najczęściej korzystałam właśnie z tego pierwszego.

Ponieważ był to najintensywniejszy czas jeśli chodzi o wyjazdy, muszę przyznać że Pentaxem zrobiłam najlepsze zdjęcia w swojej „karierze”. Między innymi to:

Od kilku miesięcy mam Nikona D610 i w końcu czuję się jak profesjonalista. Jest lepszy i szybszy niż cokolwiek co znałam, bardzo ostry i potrafi kręcić filmy w świetnej jakości. Jest też dużo lżejszy od Canona 6d (który jest jego odpowiednikiem) i daje sobie radę w każdych warunkach. Nie znalazłam jeszcze do niego idealnego obiektywu i nie jestem jeszcze biegła w obsłudze tego aparatu, ale wiecie, mam czas. Pomimo tego, że bardzo mi się Nikon podoba, raczej nie poleciłabym go początkującym – bo po co? Jest niewiele osób, którym się przyda 24-megapikselowy aparat, który jest dość duży, drogi i potrzebuje świetnego obiektywu (w cenie drugiego body) żeby te piksele wydobyć. No chyba, że ktoś ma nieograniczony budżet…

Powiem Wam jednak w tajemnicy, że pytanie “jakiego sprzętu używasz” zadają wyłącznie amatorzy. Tak, ilość pikseli robi różnicę, tak samo jak możliwość wyciągnięcia cieni i tonów (jeśli ktoś potrafi), jednak wszystko sprowadza się do… robienia dobrych zdjęć. To z jednej strony śmieszne, a z drugiej przykre dla fotografa, gdy ktoś uważa, że jego pracę wykonał za niego aparat. Który sam się naprowadził na obiekt, znalazł odpowiedni kadr, nacisnął przycisk w idealnym momencie – no i oczywiście potem sam wywołał RAWy.

Oczywiście nie nakłaniam też do przesady w drugą stronę – można zrobić zdjęcie jakiejś ciekawostki telefonem, ale podczas wyjazdu warto pomyśleć o lepszym aparacie. Sama już nawet nie pamiętam jak to jest robić zdjęcia bez lustrzanki, więc umiem polecać tylko aparaty tego typu – te starsze można kupić już za 600 złotych, a zdjęcia wyjdą świetne (w tym poście z Edynburga fotografowałam ośmioletnim Nikonem D50, a jestem bardzo zadowolona). Nic mnie nie przekona, że telefon robi wystarczająco dobre zdjęcia i powinno się na nim tylko poprzestawać. Nawet moja mama widzi różnicę i fotografuje moją starą lustrzanką.

Wiem natomiast, że nie każdemu chce się “taszczyć” sprzętu i woli tzw. “małpki”, którym zdarza się robić lepsze zdjęcia niż DSLRom (o ile kosztują tyle co lustrzanki albo więcej. Jak Fujifilm albo dowolna Leica). Ponieważ nie mam z nimi żadnego doświadczenia napiszę tylko: starajcie się kupować takie, które mają możliwość zapisywania w RAWach, bo jeśli Wam się kiedyś będzie chciało opanować wywoływanie cyfrowe, to ten format bardzo Wam w tym pomoże.

Jakim aparatem robicie zdjęcia? Pochwalcie się w komentarzach!

PS. Od kilku dni można się już zapisywać na newsletter bloga, więc żeby nie ominąć żadnego następnego wpisu, można podać mail poniżej i ja osobiście napiszę o nim przypomnienie. A będzie o czym przypominać, bo teksty są już gotowe i tylko czekają na wrzucenie.

KategorieBez kategorii
Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

  1. Zu. says:

    Ja od lata 2009 robię zdjęcia starym, poczciwym, niezniszczalnym Canonem 450D (zwanym przeze mnie pieszczotliwie Katieńką). Katieńka była w 22 państwach, przeżyła upały letniej Europy Południowej i mrozy zimowej Laponii. I jedyne co się psuje, to obiektywy (spoczywaj w pokoju, moja droga canon50mm1.8). No i bateria nowa była kupiona parę miesięcy temu. A reszta to wady od samego początku, szumy od iso400 (max. możliwe to 1600, ale nie da się na nie patrzeć), jakość niestety, no i co crop, to jednak crop, więc tańsze i lepsze obiektywy trzeba zamieniać na szersze i droższe odpowiedniki – bo przy małej matrycy to pięćdziesiątka nie jest najlepszym rozwiązaniem, za to już 30mm w podróży – perfect.

    Jako że przez te kilka lat zdążyłam się trochę fotograficznie rozwinąć (a przynajmniej mam takie wrażenie :P) i mam już tej puszki momentami dosyć, to do końca stycznia się rozstajemy, razem z prawie całym koleżeństwem do niej. Bo jasna stałka (ale szersza niż 50mm) w canonie do ff – to jest tzw. „elka”, czyli sprzęt z górnej półki, za całkiem eleganckie sumki, a taka do aps-c nie pasuje do pełnej klatki. Ba, to nie dotyczy tylko jasnych, szerszych stałek, ale w sumie wszystkich rodzajów obiektywów.

    Ale i tak jestem pełna podziwu, że jeszcze żyje :P

  2. Mo. says:

    Ja mam nadzieję, że czasy kiedy bezmyślnie pstrykałam zdjęcia minęły bezpowrotnie. Teraz wiem, że przemyślane kadry bardziej cieszą nawet jeśli do ideału im daleko. Wiem, że moim zdjęciom jeszcze wiele brakuje ale widzę różnicę między tym, jakie były a tym jakie są i to jest dla mnie największa motywacja, żeby nadal się uczyć.

  3. Ania says:

    Ok, zacznę bez ogródek – uwielbiam Twojego bloga!!! Przypadkiem znalazłam go przy szukaniu informacji o Czarnogórze i chyba nigdy stąd nie wyjdę :D przepiękny ze strony graficzne, zdjęcia są niesamowite, no po prostu nie mogę się nacieszyć widokiem :) naprawdę świetny, będę zaglądać częściej i się inspirować :)

    A sama fotografuję też Nikonem, jest to moja pierwsza lustrzanka i bardzo ją lubię! Nie mam co prawda porównania ale chyba jest dobrze :)

  4. ja jestem z pentaxowców, o czym zadecydowały tanie stare manualne szkła, które mogę podpiąć do body – i pewnie jeszcze dlugo przy pentaxie pozostanę z tego powodu, chociaz gdybym za każde zdjęcie, ktore miało byc tymi jednym-jedynym, a nie jest bo nie złapałam ostrości, dostawała dolara, kupiłabym sobie cos z autofokusem ;) jaką pięćdziesiątkę mialaś?

    1. Aleksandra says:

      Miałam starszą wersję tego http://www.pentaxforums.com/lensreviews/smc-pentax-da-50mm-f1.8.html i była bez autofokusa – rozumiem więc Twój ból z nieostrymi zdjęciami, mnie też załamywały. Kupiłam pentaxa dokładnie z tego samego powodu co Ty, ale wyszło jakoś tak, że dość długo nie mogłam znaleźć szkieł jakie chciałam, a potem zaczęłam zarabiać na zdjęciach i trzeba było kupować lepszy sprzęt ;) Chociaż dalej uważam, że to bardzo fajna firma!

      1. to moje szkło :) zastanawiam się czasem nad autofokusem, ale dopóki robię zdjęcia wyłacznie dla siebie to jestem w stanie przeboleć swój brak dokładności. czasem myślę że byłoby dziwnie, nacisnąć spust migawki i bez niczego mieć ostre zdjęcie ;)

        1. Aleksandra says:

          wcale nie dziwnie, polecam ostre zdjęcia :D Jakoś nigdy nie umiałam wystarczająco ogarnąć szybkiego łapania ostrości na tym obiektywnie, no i też podróżowałam z osobami które nie miały nerwów do mojego ciągłego ustawiania ;)

  5. bartosz kwaczynski says:

    Kiedyś na wypady zabierałem Canona 550D i kilka obiektywów.
    Niestety konieczność redukcji kilogramów w plecaku oraz zmiana budżetu zmusiły mnie do przesiadki na gopro. Jakość filmów jest spoko, niestety foto pozostawiają wiele do życzenia.
    Mam nadzieje że jeszcze wrócę do lustrzanek :)

    pozdrawiam
    http://bartoszkwaczynski.pl/

  6. Ja również zaczynałam od Nikona D90. Najpierw był obiektyw kitowy, dołączony do zestawu 18-105mm, to tym sprzętem uczyłam się robić zdjęcia. Wszystkie zdjęcia na moim blogu z samego początku jego istnienia powstały właśnie w ten sposób:) Potem pojawiła się 50tka 1:8 i wtedy nie potrafiłam się już z nim rozstać. Ja akurat uwielbiam fotografować ludzi więc 50 wydawała się wręcz idealna. Od roku prawie mam jednak Canona 5D Mark III i muszę przyznać…że jest cudowny! Teraz rozumiem bardzo dobrze moc i potęgę pełnej klatki:) Fakt jest ciężki jak diabli, ale ta ostrość, szybkość działania i plastyka obrazu.. cudo!

    1. Aleksandra says:

      Właśnie jak kupiłam sobie tego Nikona D610 to wooow, ale ostrość, ale szczegóły! Dobrze, że jest lżejszy od Canona który masz, chyba by mi ręce urwało to 5D. Zwłaszcza, że mam teraz obiektyw 20mm nikkora który waży ponad 1 kg :O
      Co do 50mm 1.8 to chyba wszystkie i wszystkich marek są cudowne :D

    2. Marcin_BWZ says:

      Też zaczynałem od D90 i niestety pewnego razu lustro się zablokowało… ale jest schowany do dzisiaj w szafie. Mam do niego zbyt duży sentyment, żeby go oddawać, czy odsprzedawać na części…

  7. janek says:

    10 kafli za matryce 4/3, która za kilka lat stanie się przeszłością to nic innego jak strzał w stopę. Naprawdę wolałbym wciąż Canona 6d. Dlaczego? Chociażby dlatego, że jest niezniszczalny i można go wciąż sprzedać za około 4 tys. Powodzenia z odsprzedażą Olympusa… I nie, sprzętu nie kupuje się na całe życie, więc trzeba zawsze brać pod uwagę jego ewentualnie zbycie/wymianę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.