Co myślicie o winie, albo o degustacji wina? Czy to rozrywka dla bogatych i znudzonych, wydarzenie pełne patosu, szpanu, wymądrzania się? W Południowym Tyrolu (najlepszym winnym regionie Europy) nauczyłam się, że degustacja wina może być całkiem luźnym wydarzeniem, w którym najważniejsze to dobra zabawa. Zobaczcie jak to wygląda w praktyce!
Degustacje wina nie są się zbyt popularnym sposobem spędzania czasu w Polsce – na razie, ponieważ spożycie tego trunku w kraju wzrasta i myślę, że degustacje będą coraz powszechniejsze. To wydarzenie nadal jest jednak okryte nutką tajemnicy, kojarzy się z czymś elitarnym, a enologia – z zajęciem dla bogatych osób zadzierających nosa. Niekoniecznie musi tak być, bo każdy może szybko opanować podstawy, nauczyć się rozróżniać rodzaje rodzaje wina i wybierać te, które mu najbardziej smakują. Nawet, jeśli nasz budżet nie pozwala nam na drogie wina!
Przede wszystkim: po co degustujemy wino? Odpowiedź jest bardzo prosta: aby znaleźć swoje ulubione. Na pewno przed półką sklepową mieliście nie raz dylemat które wino kupić. Moją metodą było zazwyczaj „to, którego jest najmniej” bo jeśli dużej ilości ludzi smakuje, to mi też będzie. Ewentualnie pytałam znajomych albo sprawdzałam w Internecie. Jak możecie się spodziewać, czasem trafiałam dobrze a czasem musiałam wylać ledwo ruszoną butelkę. Tyczyło się to zarówno tańszego wina, jak i trunków z wyższej półki. Dlatego właśnie warto chodzić na degustacje: po spróbowaniu kilku typów win zaczynamy się orientować który rodzaj, szczep, smak, a nawet rocznik nam najbardziej smakuje i następnym razem wybór jest prostszy.
To niesamowite też, jak wiele osób wierzy w to, że drogie wina są „lepsze”. Moim zdaniem fajne wina w Polsce zaczynają się już od 20 złotych, a we Włoszech, Hiszpanii czy Portugalii spokojnie można kupić przepyszny trunek za 3 euro! To, tak jak będę jeszcze tu pisać, wyłącznie kwestia gustu. Możliwe, że gdy oswoicie się ze smakiem jakiegoś rodzaju wina to po jakimś czasie np. te starsze i rzadsze będą Wam się wydawać smaczniejsze, dlatego fajnie jest co jakiś czas próbować czegoś nowego.
Możemy więc przejść do tego jak wygląda degustacja w winiarni i co się podczas niej robi.
Zazwyczaj do spróbowania jest kilka win, najczęściej białe, później czerwone a na koniec deserowe dowolnego koloru. Oczywiście zależy to od miejsca, ale najlepiej jest zachować taką kolejność – jakoś łatwiej jest pić czerwone po białym.
Na początku sommelier (znawca wina) opowiada chwilę o winie które będziemy degustować i otwiera je przy nas. Wącha też wtedy korek – jeśli jego zapach jest zbyt silny, to wino też będzie nim za mocno pachniało i należy je wylać (wydaje się to trochę okrutne, ale już kilka razy byłam świadkiem oddawania wina kelnerowi). Możecie też sami powąchać korek żeby ocenić wstępnie wino, albo zdecydować czy korkowy zapach nie jest za mocny.
Następnie napój rozlewa się do kieliszków – w niektórych winiarniach do każdego rodzaju wina jest inne szkło, ale zazwyczaj głęboki kieliszek na wysokiej nóżce jest odpowiedni do wszystkiego (o rodzajach kieliszków przeczytacie tutaj).
Trunek w kieliszku mocno kręcimy, uwalniając jego aromaty. Oglądamy też wtedy nasze wino – im bardziej intensywny kolor białego wina, tym jest starsze. Z czerwonym jest dokładnie odwrotnie – mocny czerwony kolor (nawet trochę różowy) oznacza wino młode, a lekko bursztynowy – starsze. W przerwie między kręceniem sprawdzamy też jak szybko krople trunku spływają po ściankach – im szybciej, tym jest mocniejszy.
Następnym, bardzo ważnym krokiem jest wąchanie wina. Próbujemy wtedy rozróżnić zapachy: w białych są to zazwyczaj owoce takie jak jabłka, gruszki czy mango, ale również kwiaty. W czerwonych: wiśnie, owoce leśne, figi. Wyczuwamy też zapach drewna z beczki w której było trzymane. Jeśli wino zbyt mocno „pachnie jak wino”, różnicujemy między płytkimi wdechami i głębszymi. Sommelier czasem sugeruje zapach naszego trunku, ale sami też możemy go wyczuć, zidentyfikować i ocenić czy nam się podoba.
W końcu przechodzimy do najważniejszej części: próbujemy wina. Wyczuwamy smak, temperaturę, kwasowość i moc alkoholu. Osobiście piję bardzo małymi łykami, bo wydaje mi się, że wtedy lepiej rozróżniam smak – każdy jednak może sam „wypracować” swoją metodę. Sprawdzamy też, czy odpowiada nam posmak trunku – im dłużej pozostaje w ustach, tym jest lepszy. Warto kilka razy wziąć po małym łyku, bo to co na początku może nie smakować po chwili staje się całkiem dobre. To tak naprawdę moment kiedy decydujemy czy wino nam smakuje i chcemy je pić w przyszłości.
Na jednym kieliszku nie kończy się degustacji – jeśli do spróbowania mamy dużo wina, bierzemy kilka łyków z danego rodzaju, decydujemy czy nam się podoba (najlepiej jest zapisać sobie na przyszłość wrażenia, rodzaj i nazwę) i wylewamy albo odstawiamy resztę. Tak, dla niektórych może to być świętokradztwo, ale degustacja nie służy upiciu się a wypróbowaniu różnych rodzajów wina i porównaniu ich do siebie – zachowujemy klasę i upijamy się wybranym trunkiem we własnym zakresie.
Podczas degustacji kieliszków jest kilka, prawdziwi koneserzy piją wyłącznie z czystego szkła, ale amatorom (w sensie mi) nie robi to różnicy. Pomiędzy napojami sommelier może też zapytać czy nam smakuje i ewentualnie zasugerować coś innego.
Główną zasadą degustacji jest jednak: nie przejmujemy się i po prostu dobrze bawimy! Smak jest kwestią osobistą i wino uwielbiane przed jednych będzie nie do wypicia dla innych. Bardzo możliwe, że tanie młode wino będzie Wam smakowało bardziej niż stare z górnej półki – nie ma się czego wstydzić i nie jest to nic złego! Może też tak być, że po jakimś czasie Wasz ulubiony trunek wyda się już niesmaczny i zaczniecie pić to, co kiedyś uważaliście za niedobre.
Fajnie jest też porównywać swój smak ze znajomymi, np. pytając ich jaki zapach wyczuwają, czy wolą jakieś bardziej kwaskowe czy słodkie wina itd. Im większa grupa, tym więcej będzie opinii i to najlepszy dowód na to, że nie trzeba się słuchać innych ;)
Nie dajcie sobie wmówić, że się nie znacie albo robicie coś nie tak i nie pijcie tego trunku który wydaje wam się, że „wypada” pić. Wybór wina jest kwestią gustu, o którym się nie dyskutuje. Powodzenia!
O winie można pisać bardzo dużo, a zaciekawionym polecam WineFolly. W Południowym Tyrolu degustowaliśmy wino w winiarniach Kellerei Kaltern oraz Erste+Neue w miasteczku Kaltern i pomagała nam nieoceniona Martina Sturz z lokalnego biura turystycznego.
Super wpis. Dobrze wiedzieć kilka podstaw. Zwłaszcza to o spływaniu kropel wydało mi się interesujące – nie miałam o tym pojęcia.
Ja mam bardzo dziwne kubki smakowe i szukam raczej słodkich win. A co dla niektórych jest słodkie dla mnie zupełnie nie jest i czasami całkowicie odwrotnie. Muszę się kiedyś wybrać na taką prawdziwą degustację wina. To musi być super sprawa.
Świetny tekst, w końcu wiem dlaczego warto kieliszkiem zamieszać i na co zwrócić uwagę. Obowiązkowy tekst dla osób wybierających się do „winnych” krajów ;)
Wielkie dzięki! Mam nadzieję, że chociaż trochę zachęciłam Cię do odkrywania „winnego” świata ;)