W

Weganizm w podróży – jak planuję wyjazdy

To nieco niezwykłe dla mnie uczucie: pisać o weganizmie na Duże Podróże, gdzie jeszcze kilka lat temu pokazywałam zdjęcia talerzy wypełnionych po brzegi mięsem, rybami i owocami morza. Miałam wątpliwości, czy w ogóle wspominać wobec tego wszystkiego o zmianie mojej diety – w końcu wiele osób ceniło moje kulinarne przewodniki. Lata jednak płyną, zmieniłam zdanie co do wielu spraw, więc nie będę nic zatajać i robię tym postem taki wegański coming-out.

Przestałam jeść mięso już cztery lata temu, a od dwóch lat jestem weganką. O ile z mięsa i ryb rezygnowałam stopniowo, to nabiał i jajka odstawiłam dosłownie w jeden dzień. Była to najlepsza decyzja w moim życiu i mam z niej tyle pozytywnych rezultatów, że szok. Lepsza skóra, włosy i paznokcie (moja rodzina mówi, że nigdy nie wyglądałam tak zdrowo i wyglądam coraz młodziej); mnóstwo energii (w końcu chce mi się uprawiać jakąś aktywność fizyczną); brak jakichkolwiek problemów zdrowotnych (przestałam chorować, świetne trawienie)… Mogłabym dość długo wymieniać. Trochę wiedziałam o zdrowym odżywianiu się i znałam dobrze zbalansowane przepisy, więc nie miałam żadnych problemów z “przestawianiem się”.

Największą trudność sprawia mi tak naprawdę bycie weganką w podróży, dlatego o tym piszę dziś. W sumie bardziej “sprawiało”, bo teraz idzie mi to coraz łatwiej i nauczyłam się kilku sposobów, by sobie radzić, o których piszę poniżej.

Wegańskie jedzenie w podróży – jak się przygotowuję przed wyjazdami

Całe moje “przestawianie się” na wegańską dietę określiłabym po prostu jako ciąg nauki nowych nawyków, typu: sprawdzanie składów, wyszukiwanie przepisów, balansowanie posiłków itd.
Kiedyś w podróży po prostu szłam na miasto i po drodze znajdowałam fajne knajpki. Teraz nie bardzo mogę na to liczyć, dlatego musiałam się nauczyć wcześniejszego planowania. Oto moje sposoby:

  • Mieszkania, nie hotele – zwłaszcza w miejscach, gdzie wiem że będzie mi trudno, staram się wynajmować mieszkania na Airbnb i gotować sobie w domu. Daję też znać, że poza miastami i typowo turystycznymi miejscami jest mi najciężej ze znalezieniem wegańskiego jedzenia, więc właśnie tam polecałabym mieszkania. Plusem gotowania w domu jest też to, że jest taniej.
  • Wyszukiwanie w Internecie – wpisuję coś w stylu “miasto + vegan” i przeglądam najwięcej, jak się da. W ten sposób znalazłam mnóstwo nowych blogów, do których potem chętnie wracam, na przykład GoodEatings.
  • Szukam też “ogólnych” informacji na temat wegańskiego jedzenia w danym miejscu, na przykład jak powiedzieć “bez mleka i jajek” czy w jakiej sieci kawiarni znajdę opcje dla siebie. Wiem też, że na przykład w hinduskich restauracjach (ale takich prowadzonych rzeczywiście przez Hindusów) zawsze będzie dla mnie jakaś opcja.
  • HappyCow – zarówno przed wyjazdem jak i w trakcie, bardzo dużo czasu spędzam na HappyCow. Nie jestem w pełni zadowolona z aplikacji na telefon, ale co zrobić, mają dużą listę wegańskich miejsc.
  • Zapisywanie sobie wszystkiego na mapach Google – mam już tysiące miejsc oznaczonych gwiazdką: ciekawe zabytki, muzea, parki, i oczywiście restauracje. Wszystko zapisane w jednym miejscu więc gdziekolwiek jestem – kieruję się do swoich gwiazdek.
  • Szukanie na mapach Google – jak już jestem przy zaznaczaniu, to od razu wyszukuję sobie też wegańskie knajpki na mapach.

Podczas wyjazdów

  • Planowanie dnia według posiłków – ponieważ wszystkie restauracje już mam zapisane, mogę sobie zaplanować trasy w taki sposób, by w porze obiadu trafić do wybranego miejsca.
  • Google Translate w telefonie – korzystam do tłumaczenia składów produktów!
  • Nie dopuszczam do tego, żeby być głodna – kiedy za długo zwiedzam i nagle jestem strasznie głodna, to chyba najłatwiej jest się złapać w “już wszystko mi jedno, zjem cokolwiek”, więc planuję wszystko odpowiednio, by nie być w takiej sytuacji.

Tak naprawdę to tyle! Nie jest to jakieś trudne :)
Myślę, że utrzymywanie wegańskiej diety w podróży jest kwestią przyzwyczajenia się i gdy już w sobie wyrobiłam kilka nawyków, idzie mi świetnie. Przyznaję się też, że miałam kilka “potknięć”: nie znalazłam wegańskiej knajpki i umierałam z głodu, więc zjadłam wegetariańskie, albo podano jakieś danie i mimo wcześniejszych próśb miało ser, albo po fakcie okazało się że rosół był z kury. Nie wybrzydzam jednak (w domu nauczono mnie, że jedzenia się nigdy nie wyrzuca), nie denerwuję na siebie i innych, tylko staram się z takich sytuacji wyciągnąć lekcje na przyszłość. Dlatego idzie mi coraz lepiej!

Na kursie wegańskiego gotowania w Japonii – składniki
A to już gotowe potrawy

Dużo osób straszyło mnie, że przez wegańską dietę nie poznam „tradycyjnych, lokalnych smaków”. Ogromnym zaskoczeniem było jednak to, że właśnie te najbardziej tradycyjne potrawy w wielu krajach były wegańskie, zostały jednak zapomniane z biegiem czasu. Na przykład na Teneryfie dowiedziałam się, że przed najazdem turystów główną potrawą na wyspie nie były ryby i owoce morza, tylko ziemniaki i zupa gofio zrobiona z mąki (przyznaję, że nie brzmi to smacznie). Z kolei Japonia, znana z ryb i wołowiny, jest przecież krajem wyznającym Buddyzm i przez setki lat większość osób jadło potrawy bez mięsa, mleka i jajek.


A jeśli interesują Was inne aspekty planowania podróży, to odsyłam do mojego ebooka, gdzie zebrałam całą swoją wiedzę na tej temat.


KategorieBez kategorii
Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

  1. Irmina says:

    Uważam, że to dobrze, że pokazujesz jak zmieniło się twoje podejście do jedzenia. Przecież człowiek nie krowa. Zmienia swoje podejście do wielu spraw etc. Zdziwiłabym się, gdyby ktoś się dziwił, że się zmieniasz:D
    Też ostatnio powoli odstawiam mięso, chociaż czy wykluczę na 100% z diety, to jeszcze zobaczę. Dzięki, że poruszasz ten temat- im więcej blogerów podróżniczych pisze o weganizmie, tym więcej knajpek etc. z daniami bezmięsnymi:)

    1. Aleksandra Bogusławska says:

      Dziękuję za wsparcie! Muszę przyznać, że było mi ciężko zacząć pisać o weganizmie, ale cieszę się bardzo że tak to przyjęłaś :) No i prawda, im więcej ludzi podejmuje taki wybór oraz o tym pisze, tym więcej będzie takich knajpek i opcji :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *