W sierpniu 2019 zrobiłam redesign bloga, napisałam bardzo butny post i wrzuciłam go na social media – i potem długa cisza.

Kiedy przez jakiś czas jest u mnie cisza, to zawsze tak trudno mi się zabrać za ponowne pisanie. Myślę sobie, że pewnie są ludzie którzy na mnie już tyle czekali, że w końcu się poddali. Myślę sobie, że może Czytelnicy bloga się zmienili i nie znam już ich? Myślę sobie w końcu, że może ja już nie będę tak dobra w pisanie… I mam też tę myśl: “a może powinnam po prostu zamknąć bloga, skoro nie umiem nawet ogarnąć regularności publikacji i czuję się jakbym stale siedziała w rollercoasterze blogowania?”

W ciągu ostatniego miesiąca myślałam o tym, że zawodzę czytelników Duże Podróże. Czasem zbieram się w garść i piszę piszę piszę, publikuję, jestem ze wszystkim na czas i w ogóle taka aktywna na wszystkich social mediach, a potem: cisza. Wypalenie? Brak czasu? Brak pomysłów? Brak motywacji? Chyba wszystko na raz.

I wiecie co, tak teraz postanowiłam:
W tym roku sobie wybaczam. Jestem tylko człowiekiem.

Perspektywa

W ciągu tych kilku miesięcy miałam okazję trochę oderwać się od blogowej rzeczywistości i spojrzeć na wszystko z boku. Trochę mniej osobiście do tego podejść, zastanowić nad swoimi priorytetami. Część rzeczy przemyślałam, a części nie – i to też jest ok. Każdy ma inne tempo.

Jedno, co sobie bardzo mocno uświadomiłam: Duże Podróże to dalej moje największe marzenie. Uwielbiam, uwielbiam pisać. Gdy myślę o tym, żeby to sobie odpuścić – zalewam się łzami. Obwinianie się jednak za coś, co zrobiłam lub czego nie zrobiłam sprawia tylko, że jest mi trudniej i coraz ciężej przychodzi mi pojawianie się na blogu. Niestety, gdy marzenie staje się tylko kolejnym obowiązkiem na górce niechcianych obowiązków, to przestaje być marzeniem. Dlatego wiem, że moje własne oczekiwania i wymagania wobec siebie skutecznie mnie hamują i trzymają w miejscu.

Dalej sporo rzeczy muszę sobie poukładać w głowie na nowo, na przykład mój toksyczny związek z social mediami (ja szczerze nie umiem balansować swojego czasu na Instagramie! Jakaś masakra!) czy to uczucie bycia fejkiem, gdy chcę napisać o tym, że wydałam ebooka o planowaniu podróży. Ciągle próbuję to jakoś rozgryźć i znaleźć sposób, by czuć się z tym wszystkim dobrze, mieć zbalansowane życie, a przy tym być spełniona.

I, być może, moją ścieżką nie są codzienne posty na social mediach, regularne jak w zegarku artykuły, rozwinięta lista mailingowa, stories, live, podcast, YouTube, webinary i co tam jeszcze. Być może jest też w porządku, że czasem nie publikuję przez kilka miesięcy, a potem piszę dużo. A potem znowu piszę mało i trochę o niczym. Nikt nie jest idealny.

Właśnie to najbardziej chcę sobie wybaczyć: nie bycie idealną.

A oprócz tego życzę sobie: akceptacji aktualnego czasu w moim życiu i tego, że nie zawsze umiem zbalansować bloga, Tukana, inne projekty, życie prywatne i dbanie o siebie. Że nie udało mi się osiągnąć wszystkiego, co chciałabym osiągnąć – i być może nigdy mi się nie uda. Że doba ma 24 godziny. Wybaczenia sobie, że nie umiem spełnić wszystkich swoich postanowień i planów. Że jeszcze nie opisałam wszystkiego, co kiedykolwiek chciałam opisać (w tym Japonię, Hong Kong, Tajwan…) i że, być może, nigdy nie opiszę… Ale też wybaczenia sobie, że mam od siebie tak mocno wyśrubowane oczekiwania i akceptacji, że na 100% ich wszystkich nie spełnię. I świat się od tego nie zawali!

Nie chodzi też o to, że sobie kompetnie odpuszczam, od teraz się zupełnie obijam, zawalam wszystko i nikt nie może na mnie liczyć. Przeciwnie: przygotowuję miejsce na coś nowego i przestrzeń na nowe plany, zamiast ciągle babrać się w tym, czego nie zrobiłam, nie załatwiłam, nie dokończyłam.

To jest moje jedyne postanowienie na Nowy Rok.

Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

  1. Magda says:

    Świetny wpis. Sama jestem w pewnym sensie początkująca w blogowaniu i niejednokrotnie brakuje mi motywacji do pisania. Jednak również jestem zdania, że nie należy naszej pasji zamieniać w obowiązek, tylko po to, aby móc powiedzieć, że „piszę regularnie”.
    Jednocześnie zazdroszczę podróży i mieszkania w domku na szkockiej wsi.
    Pozdrawiam serdecznie

  2. Joanna says:

    Może to słowo nie do końca określa co czuję, ale po przeczytanu tego jakże przypadkowo napotkanego jak dla mnie wpisu, pomyślałam – SUPER! Wkońcu pisze ktoś o WYBACZANIU SOBIE! Jakże mądre jest zatrzymanie się na pewnym etapie dążenia do wyznaczonych celów i zweryfikowanie czy cel nadal jest ten sam (i czy droga jest warta tego celu). Tak jak koleżanka wyżej wspomniała: by pasja nie zamieniła się w przykry obowiązek. Ważne aby przyjemność pisania i czytania były po obu stronach – tu się tak zadziało;D. Ja też jakiś czas temu postanowiłam zaakceptować swoją nieidealność, choć tak szalenie jej pragnę!… Ale… Życie jest jedno… Na dodatek nie wiadomo czy nie za krótkie na to wszystko czego byśmy chcieli… A niektóre przygody przecież mogą zostać Twoją słodką tajemnicą;). Pozrdawiam i mam nadzieję że się uśmiechniesz czytając komentarz, nie ważne czy za chwilę, jutro czy za rok:)!

    1. Aleksandra Bogusławska says:

      Joanna, ogromnie dziękuję za ciepłe słowa, bardzo się uśmiechnęłam :) Życie jest zdecydowanie za krótkie na bycie idealną, ale też na osiąganie celów, które nie są naszymi własnymi celami. Wszystkiego dobrego i dziękuję, że przeczytałaś :)

  3. Gosia says:

    Przeczytałam jednym tchem. Jakbym czytała o sobie. Podoba mi się Twój rytm slow i bycie w zgodzie ze sobą, a nie pod dyktando trendów. Popieram i życzę powodzenia w odpuszczaniu sobie!

  4. Paulina says:

    hej
    Spędzam dziś pół dnia na Twoim blogu i bardzo mnie wciągnęło. Zaczęłam od Edynburga, który uwielbiam, zauroczył mnie wczesną wiosną tego roku. Potem nadszedł covid i penetrowanie Edynburga ponownie okazało się niemożliwe.
    Czytam o samoakceptacji, bezsenności i wszystkim co piszesz. Już nawet wydrukowałam dziennik wdzięczności- ha, ciekawe czy będę miała o czym pisać… godzinę później (czyli godzinę temu) do mojego biura wpada mąż ( 18 lat razem) i przynosi mi czekoladki!!! Jestem wdzięczna? Aż do wzruszenia, bo zdarzyło mu się to pierwszy raz.
    Teraz czytam o wybaczaniu i stajesz mi się bardzo bliska. Wybaczyłam sobie, że piszę o podróżach tak rzadko i mam wiele do opisania, jak np Edynburg…
    Serdecznie pozdrawiam

    1. Aleksandra Bogusławska says:

      Cześć Paulina, właśnie wróciłam z wakacji bez Internetu i przeczytałam wszystkie Twoje komentarze na blogu – ogromnie dziękuję za nie oraz za to, że tu wpadłaś… Ja jestem wdzięczna za Ciebie i za tak wspaniałe, ciepłe i pełne zrozumienia słowa, które napisałaś. Strasznie się cieszę, że odnajdujesz w moich tekstach coś dla siebie – muszę przyznać, że czasem mam wątpliwości czy do kogoś przemawia to co teraz piszę, ale widzę, że jednak warto :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.