Tajne miejscówki w Edynburgu o których mogliście nie wiedzieć będąc w tym mieście. Byłam, widziałam, sprawdziłam – i mogę polecić!
Dean Village
Urocza była wioska przy rzece Water of Leith i ścieżce która wzdłuż tej wody prowadzi. Ta ścieżka ma prawie 20 kilometrów i ciągnie się z Balerno aż do morza – to oczywiście świetne miejsca na jazdę rowerem i spacer, bo po drodze można zobaczyć naprawdę ciekawe miejsca. Dean Village chyba zostało zbudowane żeby mi dobrze wychodzić na zdjęciach (tak twierdzi również oficjalny Instagram Szkocji), no i jest po prostu uroczym miejscem. Spokojne i gustowne, świetnie się nadaje na popołudniowy spacer. Nic dziwnego, że to teraz jedna z najbardziej pożądanych lokalizacji w mieście.
Fettes College
Fettes College to szkoła, do której każdy z nas biegłby z radością każdego dnia. Położony na wzgórzu nad West Endem, tuż koło parku Inverleith i Ogrodu Botanicznego, Fettes College był podobno inspiracją dla J.K. Rowling gdy opisywała Hogwart. Pomimo nazwy nie jest to uczelnia wyższa, raczej jak podstawówka+gimnazjum+liceum w jednym budynku. Semestr dziennej nauki kosztuje 25 tysięcy funtów (ponad 125k złotych), z internatem 30 tysięcy, co czyni Fettes najdroższą szkołą w Szkocji. Na szczęście nie trzeba tyle płacić, żeby wejść na jej teren. Nie udało się wejść do środka, ale przed wejściem na teren nikt nas nie zatrzymywał.
Wyspa Cramond
Wyspa, która nie jest wyspą podczas odpływu. Na Cramond można wejść przez kilka godzin w ciągu dnia, ale jeśli się nie zdąży to trzeba tam siedzieć do następnego odpływu. Widać z niej piękne mosty Forth (o których kiedyś jeszcze napiszę). Idzie się tam po betonowym chodniku obrośniętym wodorostami i drobnymi żyjątkami. Te wielkie słupy, teraz pokryte małymi ślimakami, były zbudowane podczas II Wojny Światowej do obrony przed statkami i łodziami podwodnymi. Zresztą, cała wyspa miała duże znaczenie militarne do obrony kanału Forth, są na niej bunkry i wieże strzelnicze. Budynki te nie są specjalnie fascynujące ani piękne, ale można do nich wejść. Na wyspie Cramond znaleziono też pozostałości konstrukcji rzymskich, które świadczyły o tym, że to miejsce miało duże znaczenie w starożytności. Można tam dojechać autobusem miejskim i jest to fajne miejsce na spacer, jedzenie czekoladowych ciasteczek i picie pysznej coli.
Mary King’s Close
Pewnie nie jest to tajemnica dla ludzi którzy czytają przewodniki (to nie ja) i próbują znaleźć jak najwięcej informacji o miejscu gdzie będą przebywać (też nie ja). Dla mnie jednak było ogromną niespodzianką fakt, że ulice w centrum Edynburga były kiedyś dużo niższe. Jest to jedno z niewielu miast, które rozwijały się do góry a nie wszerz, i bardzo długo były otoczone murami. Dobudowywano więc kolejne piętra do istniejących budynków przy Royal Mile. Ponieważ nie było kanalizacji i wszystko wylewano na ulice, wprost na głowy najmniej uprzywilejowanych mieszkańców. W takim miejscu oczywiście nie było trudno o rozprzestrzenianie się chorób, takich jak dżuma. W XIX wieku w ramach „odświeżania” wyglądu Edynburga zniszczono lub zabudowano kilka pięter tych uliczek, w tym Mary King’s. Ostatni mieszkaniec wyprowadził się stamtąd aż w 1902 roku. Takie „miasto pod miastem” rozbudzało fantazję i powstało o nim wiele legend: że jest nawiedzone, że mają tam kryjówki mordercy i bimbrownicy, że zamurowano tam ludzi… Jak było naprawdę? To musicie już sprawdzić sami podczas interaktywnej wycieczki do Mary King’s. To najciekawsze zwiedzanie na jakim byłam (prócz przewodników nie znoszę też „zwiedzania”), więc serdecznie polecam. Pozostaje pytanie: skoro tylko do Mary King’s Close można wejść, to co kryją inne takie uliczki w Edynburgu…?
Holyrood Abbey
Kościół z XV wieku, który stoi zrujnowany od trzystu już lat, inspiracja wielu dzieł sztuki. Z opactwa widoczna jest góra Arthur’s Seat i park Holyrood. Wygląda to ładnie, odrobinę nostalgicznie i bardzo Szkocko (w wielu miastach są takie stare ruinki, po prostu zostawione). Dziwne jest tylko to, że Abbey przylega do… oficjalnej rezydencji Królowej w Edynburgu – Palace of Holyroodhouse i nie można go zwiedzać nie płacąc 10 funtów za wejście do pałacu. „Pałac” to moim zdaniem słowo na wyrost jak na taką zapyziałą chatę. Holyrood jest duszny, śmierdzi niewietrzonymi arrasami, skrzypią mu podłogi; ja bym tam nie chciała mieszkać, królowa pewnie nocuje w hotelu Balmoral. Wawel jest dużo ładniejszy, a podobno większość jego wyposażenia została rozkradziona. Czy warto tam wchodzić dla samego Holyrood Abbey? Mi się podobało, Wy osądźcie sami.
+ Nie-sekretne i dziwne Leith
Na koniec miejsce, które pewnie będą Wam polecać w Edynburgu, ale mój sekret jest taki: nie idźcie tam. Jest to dzielnica lansowana przez wiele osób jako „artystyczna” i „alternatywna”, są tam studia i pracownie, i okropnie drogie restauracje. Znajduje się przy ujściu rzeki Water of Leith do zatoki Firth of Forth. Jest tam wielki port, więc od zarania dziejów był to biedny i niebezpieczny rejon. Oczywiście miasto chce go jakoś rozruszać, rozreklamować, ale moim zdaniem jeszcze długa do tego droga. Tak naprawdę tylko jedna ulica – Shore, ta przy kanale, jakoś się prezentuje. Reszta to: jedyne w Edynburgu bloki, śmieci na ulicach i szaleni ludzie. Nie mam niestety dobrych wspomnień z Leith, dlatego też Wam nie polecam.
Czy są jeszcze inne „tajemnicze” miejsca w Edynburgu o których tutaj nie wspomniałam? Dajcie znać!
Edynburg jest przepiękny. Leciałam tam w zeszłym roku z mieszanymi uczuciami (byłam pewna, że jest to zwykłe miasto jakich wiele) a dwanaście dni później nie chciałam wracać: tak mało zobaczyłam, zwiedziłam…
Ja tam byłam kilka miesięcy i nic nie widziałam :P Co wychodziłam na spacer to odkrywałam jakieś nowe, niesamowite miejscówki – śliczne parki, pomniki, uliczki, domy… Gdyby klimat był odrobinę lepszy to byłoby to moje miejsce na ziemi :)
Ależ pięknie! Muszę się tam w końcu wybrać. Ps. Taki ładny ten Twój blog, że mogłabym tak siedzieć i patrzeć sobie tylko na nieg :)
Musisz koniecznie, Szkocja jest najlepsza :D
I dzięki! :)
zachwycająco!!!
jak cieszę się, że google tak łatwo znalazł Twojego bloga po wpisaniu „Edynburg blog” ;)
o, ale fajnie :D nawet nie wiedziałam że się pojawiam na tym haśle, a tu proszę. Dzięki za odwiedziny!
Ech, chciałoby sie tam zamieszkać…
Fajnie piszesz i masz super zdjęcia, choć nie ze wszystkimi opiniami się zgadzam. Poza tym w Twoich tekstach jest sporo błędów merytorycznych. Leith faktycznie nie jest zbyt ciekawą dzielnicą, ale nie leży nad oceanem, nawet nie nam morzem, a nad zatoką, a Shore nie leży przy kanale tylko przy rzece „Water of Leith”.
Jak pięknie! Właściwie jak w bajce :) Zdjęcia obłędne :)
Bo Szkocja to bajka :)
trafiłaś na piękną pogodę , pracowałam tam kilka lat to wiem. Poydrawiam
Polecam Colinton – jest to urocza wioska należąca do Edynburga. Jest tu ogromny, kamienny most pod którym płynie rzeka, jest dziki park, znajdzie się pub i restauracja. Mało kto zna to miejsce. Polecam też uniwersytet Heriot Watt – przepiękny park, niewielki stary cmentarz i jezioro z łabędziami. Warto zajrzeć do Surgeons Hall – jeśli ktoś lubi wiktoriańską anatomię i choroby. No i Edinburgh Dungeons! Jeśli lubicie się bać.
Ale super miejsca! Koniecznie się tam wybiorę gdy następnym razem pojadę do Edynburga. Dziękuję bardzo bardzo za polecenie :)
każda duża woda to trochę ocean! :D Tak serio to prawda że tam nie ma oceanu, pomyliło mi się bo przystanek się nazywa „Ocean Terminal” i jakoś z rozpędu napisałam, już poprawiam :)
Witam. Drogie kolezamki o koledzy szukam fajnych miejsc w Edinburghu na zdjecia. Dojazd jak narazie tylko autobusem. Mozecie cos polecic? Pozdrawiam
Łukasz możesz zapytać na grupie Duże Podróże na FB, tam ktoś podpowie :) https://www.facebook.com/groups/DuzePodroze/
Edynburg odwiedzimy jeszcze nie raz więc chętnie skorzystamy z porad :)
Pingback:Dean Village. Mniej znane oblicze Edynburga - Całe Życie w Podróży