O Orgosolo w barbarzyńskiej Barbagii, dumnych rdzennych mieszkańcach Sardynii, groźnych (naprawdę groźnych!) bandytach chowających się w jaskiniach gór Gennargentu i o kolorowych muralach na orgosolskich ścianach.
Miasto Orgosolo jest położone w górskim rejonie Barbagia. Nazwa wzięła się oczywiście od „barbarzyńców” – w ten sposób raczył nazwać mieszkańców Sardynii „wewnętrznej” Cyceron, któremu nie podobało się, że Rzym, nigdy nie opanował „dzikich” charakterów rdzennych Sardyńczyków.
Krajobraz Barbagii to przede wszystkim góry i zarośla makii – ten teren jest jednym z najrzadziej zaludnionych w Europie 1, dzięki czemu mieszkańcom udało się zachować swoje tradycje, wywodzące się nawet z czasów prehistorycznych. Jest to też idealne miejsce dla każdego, kto chce jak najdalej uciec od cywilizacji.
Wybrane przeze mnie noclegi na Sardynii:
Szukaj najlepszych noclegów na SARDYNII!
Nazwa Orgosolo wywodzi się natomiast od proto-sardyńskiego słowa orgosa, które oznacza wilgotną, obfitą w wodę ziemię. Pierwsze wzmianki o tym mieście pochodzą z XIV wieku, ale ten obszar zamieszkany był już od czasów neolitycznych, co potwierdzają okoliczne nuragi, domus de janas, charakterystyczne dolmeny, menhiry, a nawet kręgi megalityczne (takie jak w Stonehenge).
Bandyci z Orgosolo
Rdzenni Sardyńczycy do tej pory okazują sporą niechęć do podporządkowania się władzom w Rzymie. Podkreślają swoją odmienność od Włoch kontynentalnych, którą widać w tradycjach, języku i ich pochodzeniu. Są prości, dumni i… w gorącej wodzie kąpani.
W XX wieku niesnaski między wioskami i klanami, trwające często od wielu wieków, zaczęły przybierać krwawy obrót. Konflikty rozpoczynające się chociażby od kradzieży bydła przeradzały się w zabójstwa całych rodzin w mafijnych porachunkach. Między 1901 a 1954 Orgosolo nazywane było „wioską morderców” – mieszkało w nim 4 tysiące mieszkańców, a co dwa miesiące zdarzało się zabójstwo.
Barbagia jest świetnym terenem dla przestępców: gęste lasy, liczne jaskinie, wąwozy i wysokie szczyty ułatwiały znalezienie miejsc na kryjówki, których władze szukały miesiącami, w końcu gubiąc trop. Bandyci z Orgosolo uważali się za lokalnych bohaterów, ponieważ często odbierali pieniądze bogatym, a dawali biednym. Mieszkańcy darzyli ich sympatią (ale raczej połączoną ze strachem), chowali przed policją, a turystów zapewniali, że banditti to tak naprawdę przemili ludzie, którzy nie chcą ich skrzywdzić (chociaż w latach 50. autobusy nocą poruszały się tylko pod eskortą karabinierów).
Sytuacja zmieniła się jednak od 1953 roku, kiedy to liczba przestępstw przekroczyła 30 rocznie. Dokonywane były bez powodu, w bardzo brutalny sposób: zabito budowniczego nie mającego żadnych powiązań z mafią oraz 12-letniego chłopca. Po tych wydarzeniach mieszkańcy Orgosolo zaczęli współpracować z policją i pomagać w poszukiwaniu kryjówek bandytów 3.
Ukrócono ilość zabójstw, przestępcy jednak zaczęli stosować inne metody: porywanie dla okupu. Pierwotnie ofiarami byli miejscowi biznesmeni, z czasem celem bandytów stali się bogaci turyści. Najbardziej znanym przypadkiem było porwanie siedmioletniego chłopca z Belgii, Farouka Kassana, w styczniu 1992 roku. Przez siedem miesięcy był przetrzymywany w jaskiniach gór Gennargentu, a w jego uwolnienie był zaangażowany najsłynniejszy sardyński banditto Graziano Mesina. Cały kraj poruszony był tą wstrząsającą historią 4.
W dzisiejszych czasach w Orgosolo przestępstwa związane z mafią zdarzają się nadal, choć dużo rzadziej. W grudniu 2007 roku zabity został 82-letni poeta, Peppino Marotto – prawdopodobnie były to „niepozałatwiane sprawy” sprzed 50 lat 5. Natomiast w styczniu 2013 zatrzymano (po raz kolejny) Graziano Mesinę, za handel narkotykami 6.
W 1961 roku Vittorio De Seta nakręcił film „Bandyci z Orgosolo„, ukazujący fenomen banditti – reżyser zaangażował mieszkańców Orgosolo i okolicznych pasterzy jako aktorów. Jeśli ktoś jest fanem neorealizmu włoskiego, to polecam. Możecie też rzucić okiem na krótki film z 1958 roku, „Un giorno in Barbagia” („Dzień w Barbagii”) ukazujący życie na Sardynii, wraz z typowymi wiejskimi tradycjami.
Oprócz smutnej historii bandytyzmu, Orgosolo ma też jasne oblicze: murale. Są to obrazy malowane dowolną techniką na ścianach budynków, więc zaliczają się do nich zarówno freski kościelne, jak i graffiti na ulicach. Niektórzy twierdzą nawet, że pierwszymi muralami były prehistoryczne obrazki na ścianach jaskiń.
Za spopularyzowanie tej formy sztuki we współczesnych czasach odpowiada ruch meksykańskich muralistów z lat 30. XX wieku, do których należeli min. Diego Rivera (mąż słynnej Fridy Kahlo), David Siqueiros czy Jose Orozco. Ich kolorowe prace inspirowały również artystów na Sardynii, którzy od roku 1968 zaczęli ozdabiać budynki takimi malunkami.
Murale w Orgosolo
W latach 50. nastąpił we Włoszech gwałtowny rozwój gospodarczy, za którym nie wszyscy obywatele byli w stanie nadążyć. Migracja ludności ze wsi do miast, z południa na uprzemysłowioną północ, nowe inwestycje budowlane, boom włoskiego przemysłu samochodowego i AGD, szybki wzrost poziomu życia – stawiało to przed przeciętnym Włochem nowe wyzwania, którym nie zawsze umiał sprostać.
Pod koniec lat 60. gospodarka zaczęła jednak zwalniać, a następnie popadać wręcz w kryzys, który połączony z niefortunnymi reformami był powodem wielu protestów studenckich i robotniczych. Na fali niepokojów powstał w Orgosolo pierwszy mural, namalowany przez grupę anarchistyczną Dionisio z Milanu, przedstawiający mapę Włoch ze znakiem zapytania w miejscu Sardynii. Był to wyraz wątpliwości co do miejsca wyspy w polityce rządu włoskiego.
Rok później miejscowy nauczyciel rysunku Francesco del Casino stworzył serię plakatów społecznych i wywiesił na ulicach Orgosolo. W 1975, gdy miejscowi obyli się już dostatecznie z ideą murali, Casino wraz z uczniami zaczął przenosić rysunki z plakatów na ściany.
Ideą Casino była edukacja młodzieży i zaangażowanie jej w życie społeczeństwa. Wkrótce zaczęły powstawać murale innych artystów, będące wyrazem nastrojów wobec wydarzeń w państwie i na świecie: wybuchały kolejne zamieszki we Włoszech, które często kończyły się tragicznie; trwały protesty przeciwko wojnie we Wietnamie; rozpoczął się reżim Pinocheta w Chile; NATO zaczęło zakładać bazy wojenne na Sardynii. O tym wszystkim powstały obrazy na ścianach Orgosolo, które są wręcz porównywane do podręcznika historii współczesnej 7.
W 1983 roku gospodarka włoska zaczęła się podnosić z kryzysu. Wprowadzono zmiany w infrastrukturze, systemie zdrowotnym i szkolnictwie. Te pozytywne przemiany znalazły odzwierciedlenie również w muralach, które przybrały spokojniejszy ton. Ukazywano na nich codzienne życie na sardyńskiej wsi, lokalne tradycje i wydarzenia z przeszłości. Oczywiście nie oznaczało to, że buntownicy wynieśli się z Orgosolo – gdy tylko działo się coś poruszającego, na którejś ze ścian powstawało kolejne malowidło.
Tak naprawdę każdy kto chce może coś „zmalować” w Orgosolo, a władze wręcz do tego zachęcają. Na przykład pewni niemieccy turyści namalowani mural „Dziękujemu Orgosolo za waszą ogromną gościnność” i ludzi siedzących przy stole – w podziękowaniu za ciepłe przyjęcie ich w tym mieście 8.
Niestety przez długie lata nikt nie zapewniał ochrony tym dziełom, dlatego większości najstarszych murali już nie ma – zostały zastąpione nowymi, albo po prostu zamalowane. W ostatnich latach miasto zaczęło je odnawiać (zapewne dlatego, że zauważyli ile zysku przynoszą turyści przebijający się przez góry do Orgosolo), ale może to trochę zająć, bo murali jest tam nawet ponad 300.
Oczywiście Orgosolo to nie tylko bandyci i murale – warto wiedzieć, że stąd pochodzi błogosławiona męczenniczka Antonia Mesina, której relikwie spoczywają w tamtejszym kościele Świętego Odkupiciela. Na jej pamiątkę 17 maja obchodzi się święto i festiwal, podczas którego można spróbować przepysznych sardyńskich przysmaków, przygotowanych przez miejscowe gospodynie.
Mówiąc o lokalnych świętach, nie sposób nie wspomnieć o hucznie obchodzonym w Orgosolo Wniebowstąpieniu Najświętszej Marii Panny. Festa dell’assunta trwa tam nawet dziesięć dni, podczas których organizuje się konkursy, przedstawienia teatralne, koncerty i recytacje wierszy po sardyńsku. Największe świętowanie przypada jednak na 15 sierpnia, kiedy to przez miasto przechodzi parada nawet 200 koni i odbywa się pokaz umiejętności jazdy konnej.
Po obejrzeniu murali jedziemy dalej w swoją podróż. Droga na Wschód jest bardzo widowiskowa i wydaje nam się na początku, że korzystają z niej tylko turyści, ale z jakiegoś powodu po poboczu idzie dość dużo ludzi – trochę to dziwne, bo nie odchodzą od niej żadne mniejsze dróżki. W każdym razie, widoki są fenomenalne, tak samo zresztą jak serpentyny…
Docieramy w końcu do Dorgali, skąd już niedaleko nad morze, ale może o tym już następnym razem!
PS. Oczywiście, nie widzieliśmy absolutnie wszystkich murali w Orgosolo. Jeśli chcecie zobaczyć więcej, odsyłam do TomySardinia, gdzie są mniej-więcej-merytoryczne opisy obrazów. Galerię bez opisów można obejrzeć też na MuralesInSardegna.
- źródło: Wikipedia ↩
- więcej informacji na stronie VittimeMafia.it ↩
- źródło: Wilmington Sunday Star z 3 stycznia 1954 ↩
- źródło: Independent.co.uk ↩
- źródło: Guardian.co.uk ↩
- źródło: Corriere.it ↩
- źródło: BedAndBreakfastOrgosolo, TomySardinia ↩
- źródło: Tiscali.it ↩
Wybieram się pod koniec lipca na Sardynię i po tym wpisie dochodzę do wniosku, że nie mogę zapomnieć o odwiedzeniu tegoż miasteczka :-) Cudne zdjęcia!
Jeśli będziesz w okolicy to wpadnij koniecznie :) Życzę cudownego wyjazdu i jeśli masz jakieś pytania to pisz :)
Wybieram się pod koniec lipca na Sardynię i po tym wpisie dochodzę do wniosku, że nie mogę zapomnieć o odwiedzeniu tegoż miasteczka :-) Cudne zdjęcia!
Jeśli będziesz w okolicy to wpadnij koniecznie :) Życzę cudownego wyjazdu i jeśli masz jakieś pytania to pisz :)
Powiem Ci, że zawsze omijałam Sardynię, bo wydawało mi się, że poza plażami nie ma nic do zaoferowania. Czytam teraz Twoje wpisy i jestem szczerze zaskoczona…
Jak się opuści plaże to może być nawet ciekawiej – jest wiele dziewiczych terenów i można się zdziwić, jakie tam dopiero są cuda :)
Powiem Ci, że zawsze omijałam Sardynię, bo wydawało mi się, że poza plażami nie ma nic do zaoferowania. Czytam teraz Twoje wpisy i jestem szczerze zaskoczona…
Jak się opuści plaże to może być nawet ciekawiej – jest wiele dziewiczych terenów i można się zdziwić, jakie tam dopiero są cuda :)
Nawet nie wiesz jak miło czytać taki rozbudowany wpis o mojej ziemi w języku polskim, tym bardziej, że się zgadzam 98% ze wszystkim :D To naprawdę cieszy, że ktoś wie, że Sardynia to nie tylko plaże ;)
Ojej, taki komplement od Ciebie to dla mnie wielki zaszczyt :) Dzięki!
Przekopałam wszystkie wpisy o Sardynii jednym tchem. Trafiła się promocja na ceny lotów, więc postanowiłam skorzystać. Mój przewodnik po Włoszech wypowiada się o wyspie bardzo sceptycznie („Sardynia nie dorównuje Sycylii”), więc obawiałam się, że spędzę z partnerem 10 dni jeżdząc i oglądając piaszczyste plaże. Okazuje się, że nie! Przyjemnie jest tak miło się rozczarować! Świetna relacja, na pewno skorzystam z Twoich wskazówek. Pozdrawiam, Magda :)
Bardzo się cieszę, że udało się kolejną osobę przekonać do Sardynii :) Pozdrawiam i życzę miłego wyjazdu!
Pingback:10 najpiękniejszych miasteczek we Włoszech – wybór blogerów podróżniczych | Zależna w podróży | listy i liściki
Pingback:Najpiękniejsze miasteczka we Włoszech. Wybór blogerów podróżniczych