Po trzech fantastycznych dniach w czarnogórskim Durmitorze ruszamy na południe, nad morze. Wybieramy drogę przez słynny kanion Tary w Czarnogórze.
Z Żabljaka (niestety, musieliśmy jeszcze na chwilę skoczyć do tego paskudnego miasteczka…) do kanionu Tary jest około 20 minut samochodem. Dlatego możecie sobie wyobrazić nasze zdziwienie, gdy termometr w aucie pokazał tam o 8 kresek więcej, niż w Durmitorze. Zaczyna być baaardzo gorąco.
Najbardziej charakterystycznym punktem kanionu jest słynny most Đurđevića na Tarze. Zbudowany w latach 1938-40, w najwyższym miejscu ma aż 116 metrów. Jest to też jedyne połączenie między Żabljakiem a miastem Pljevlja, dlatego cały czas odbywa się na nim ruch drogowy. Motory, samochody, a nawet tiry próbują powoli ominąć tłumy turystów na moście – 70 lat temu nikt nie myślał jeszcze o budowaniu chodników.
Wielką popularnością cieszą się w tym miejscu zjazdy na tyrolce, równolegle do mostu. Zajmuje to około 15 sekund, ale chętnych jest co niemiara.
Rzeczuszka 100 metrów pod nami wcale nie wygląda imponująco, ale udało jej się utworzyć najgłębszy kanion w Europie (czasami ma nawet 1300 metrów!), który pod względem wielkości ustępuje tylko Wielkiemu Kanionowi w USA. Tara płynie z południa na północ (odwrotnie, niż bym się spodziewała) i łączy z Pivą.
Największą jednak atrakcją jest spływ rzeką Tarą. Wszędzie wiszą ogłoszenia firm organizujących te spływy i bez problemu znajdziecie coś dla siebie. Moim zdaniem najfajniej wyglądały „campingi” bliżej granicy z Bośnią i sama tam bym pojechała na początek spływu. Podobno kosztuje to 30 euro (tak było w naszym przewodniku). Żałuję, że nie dałam się na to namówić…
Mijamy słynny most i jedziemy dalej na południe, lewym brzegiem Tary. Droga jest bardzo ciekawa i kręta, często jedzie się tunelami skalnymi, ale niestety – nie ma na niej spektakularnych widoków na sam kanion (wydaje się, że trzeba wjechać wyżej, żeby go zobaczyć w całej okazałości, jak na tym zdjęciu).
Po przejechaniu całego wąwozu, koło miejscowości Kolašin, trasa skręca w prawo, w stronę kolejnej rzeki – Morača. Niedługo później, zaintrygowani ilością ludzi, zatrzymujemy się przy Monasterze Morača.
Klasztor ten, ufundowany w 1252 roku przez serbskiego księcia Stefana Vukanovića, to jeden z najsłynniejszych średniowiecznych zabytków Czarnogóry. Jego sercem jest jednonawowa cerkiew Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny, z przepięknymi freskami na ten temat. Obok jest też kapliczka św. Mikołaja, z malowidłami przedstawiającymi sceny z jego życia. W budynkach dookoła mieszkają oczywiście bracia zakonni.
(Ciekawostka, albo być może przypomnienie teologiczne: w prawosławiu Najświętsza Maria Panna zasnęła, podczas gdy w Kościele katolickim ustalonym w 1950 roku dogmatem zostało jej wniebowzięcie, czyli przyjęcie do nieba duszą i ciałem. To jedna z „dramatycznych” różnic pomiędzy prawosławiem i katolicyzmem.)
Okolica wygląda na bardzo spokojną i sprzyjającą zadumie – niestety, w sezonie jest bardzo dużo turystów co zdecydowanie utrudnia kontemplację. Dlatego po spędzeniu w klasztorze pół godziny ruszamy dalej wzdłuż rzeki Morača.
W przeciwieńskie do Tary, Morača płynie z północy na południe, wpływając do Jeziora Szkoderskiego. Nie jest szeroka ani głęboka, ale również tworzy spektakularny kanion, obok którego prowadzi droga z północy Czarnogóry do Podgoricy. Trasa ta jest niebezpieczna i nieszczęśliwe wypadki zdarzają się tam bardzo często – ostatni miał miejsce 1,5 miesiąca przed naszym wyjazdem, kiedy to rozbił się autobus z Rumunii. Szczególną ostrożność należy zachować przy złych warunkach pogodowych, ale w słoneczne dni też lepiej uważać, bo od ścian skalnych często odpadają duże kamienie.
My tymczasem kończymy przejeżdżać również przez kanion Morača i zbliżamy się nieuchronnie do Podgoricy. Niespecjalnie interesują nas miasta, dlatego jak najszybciej ją omijamy i jedziemy dalej, nad morze. Po drodze mijamy Jezioro Szkoderskie i tunel, za który trzeba zapłacić 2,5 euro.
A dalej… nareszcie morze! Jedziemy wzdłuż niego na Wschód, coraz bliżej w stronę Albanii. I dociera do nas coś strasznego: jest niesamowicie dużo ludzi.
Oczywiście trochę się tego spodziewaliśmy, w końcu jest 14 sierpnia i pewnie pół Europy wzięło sobie urlop. Myśleliśmy jednak, że będzie się dało wytrzymać jeśli pojedziemy daleko od Chorwacji. Nawet przewodnik polecał jechać w tamtą stronę, miało nikogo nie być! Nic z tego. Mijamy Sutomore, Bar, Dobra Voda… cały czas tłum i wielki korek. Próbujemy znaleźć miejsca na campingu Oliva, który znaleźliśmy w Internecie – a tam campery stłoczone tam jak sardynki.
Już lekko zdesperowani, decydujemy się na Ulcinj. Tam jest dużo campingów, na którymś musi być miejsce, myślimy. W tym mieście jesteśmy już po 20 i cóż, sytuacja nie wygląda różowo. Samochodów jest po prostu ogromna ilość, a układ ulic powiedzmy, niezbyt przyjazny w nawigacji. Po prawie godzinie udaje nam się trafić w okolice Wielkiej Plaży i tam w końcu są znaki na pola namiotowe. Wybieramy Safari (bez szczególnych powodów) i po 21 jesteśmy już na miejscu. Oczywiście, tam też jest tłoczno i recepcjonistka proponuje nam miejsca na namiot wielkości ok. 5 mkw, ale odpuszczamy sobie oszczędzanie i pierwszy raz w życiu wynajmujemy bungalow. To był ciężki dzień, należy nam się!
Byłem w tych rejonach jakoś na przełomie czerwca/lipca i muszę powiedzieć, że serio jestem oczarowany. Oglądając zdjęcia przypominają mi się te widoczki. No coś pięknego!
_____________________________________________
GPS for people
Byłem w tych rejonach jakoś na przełomie czerwca/lipca i muszę powiedzieć, że serio jestem oczarowany. Oglądając zdjęcia przypominają mi się te widoczki. No coś pięknego!
_____________________________________________
GPS for people
Bardzo fajny blog podróżniczy. Zachęcamy do lektury naszego: Republika Podróży http://republikapodrozy.pl/
RepublikaPodrozy.pl
Bardzo fajny blog podróżniczy. Zachęcamy do lektury naszego: Republika Podróży http://republikapodrozy.pl/
RepublikaPodrozy.pl
Pusto jest na Ada Bojana, 5euro za wjazd na wyspę, miejsca na campie do woli, na plaży pustki. Wyspa cała jest FKK, ale nikt nie każe chodzić bez ubrania. Byłem tam właśnie w połowie sierpnia 2013. Co do Ulcinj to potwierdzam – bardzo tłoczno.
Pusto jest na Ada Bojana, 5euro za wjazd na wyspę, miejsca na campie do woli, na plaży pustki. Wyspa cała jest FKK, ale nikt nie każe chodzić bez ubrania. Byłem tam właśnie w połowie sierpnia 2013. Co do Ulcinj to potwierdzam – bardzo tłoczno.
2014-08-14 Jestem teraz w Ulciniju, podobnie jak Wy, przyjechaliśmy w nocy, miasto nas przeraziło: masę ludzi, korki, istny koszmar. Znaleźliśmy miejsce na campie Tropikana, było nawet fajnie, ale po 3 nocach zapragnęliśmy cywilizacji. Camp Tropicana ok, niewiele osób, plaża za plecami, nocą paliliśmy na niej grilla. Polecam miejsce, w którym teraz jesteśmy https://www.facebook.com/CasaNikiApartmentsUlcinj?hc_location=timeline
Przemili gospodarze, czysto, zielono, niedaleko do Velikiej Plaży, płacimy 35 euro za pokój/ 3 os. W kanionie Tary spłynęliśmy raftingiem, fajna zabawa, koszt za 3 osoby 130 euro, spływ + przejazd jeepem + posiłek ok. 3 godziny. Warto, ładne widoki, szalona jazda po górach. Skorzystaliśmy też ze zjazdu na linach przy moście, ponad 800 m długości nad kanionem cena za 2 osoby – 40 euro. Polecam też targ w mieście, nazywa się Piacca: świeże ryby, krewetki, owoce, warzywa, nawet świeże, żywe kury chodzące po targu.
,,udało jej się utworzyć najgłębszy kanion w Europie (czasami ma nawet
1300 metrów!), który pod względem wielkości ustępuje tylko Wielkiemu
Kanionowi w USA.” Jeszcze trzeba uwzględnić Kanion Colca, który jest dwa razy głębszy od Kanionu w USA