W niedzielę, ósmego czerwca 2014 w Krakowie były aż dwie imprezy z kolorowym proszkiem holi w roli głównej: Bieg Solvay Kolor i Festiwal Kolorów. Bawiłam się na obydwu!
Rano w mojej dzielnicy odbywał się bieg Solvay Kolor, organizowany przez galerię Solvay Park. Ponieważ start był 200 metrów od mojego domu, a trasa pokrywała się z tą, którą biegam codziennie, bez zastanowienia zapisaliśmy się razem z bratem. Dochód szedł na akcję charytatywną (z jakiegoś powodu niespecjalnie się tym chwalili i prawie nikt o tym nie wiedział), a po drodze i na mecie ustawione były punkty na których obsypywali nas proszkiem. Jedynym minusem było to, że przy 30-stopniowym upale nie pomyśleli o częstszym rozdawaniu wody. Oprócz tego bardzo fajna atmosfera, prowadzący skręcił kostkę i jestem dumna, że w Borku są takie imprezy.
Festiwal Kolorów
Wróciłam do domu cała ubrudzona, zmyłam kolory i już za chwilę dzwoniłam do Alka żeby iść na drugą taką imprezę, Festiwal Kolorów. Według ich Facebook’a miało przyjść 30 tysięcy osób i 30 moich znajomych, ale jakoś nie mogliśmy znaleźć nikogo do auta – pewnie dlatego, że festiwal nie był na Błoniach krakowskich, a na Zabierzowskich i dojazd tam mógł być dla niektórych wyzwaniem.
Na szczęście nie dla wszystkich. Na miejscu nawet trochę się przestraszyłam takiego tłumu, ale nie było wyjścia, dojechaliśmy aż tutaj, teraz się nie poddajemy. Impreza darmowa, ale torebka proszku kosztowała 10 zł, więc niezupełnie za darmo. Oczywiście do kupowania go jest największa kolejka, ale w końcu udaje się przepchać przez bramy. No i zaczął się kolorowy tłum! W końcu miałam okazję poćwiczyć fotografię ludzi – to główny zarzut fotograficzny, jaki słyszę pod adresem bloga, ale tym razem nie zawiodłam.
Lecimy pod scenę i akurat łapiemy się na pierwszą falę sypania. Wszyscy otwierają swoje proszki i sypią gdzie się da, tańczą i się bawią:
Za chwilę na scenę wchodzi zespół Raggabarabanda ze swoim reggae, spotykamy znajomych i mamy chwilę przerwy od proszku. Oczywiście wszędzie dzikie tłumy, więc nawet nie było mowy o napiciu się czegokolwiek, ale relaks na trawie też fajny.
Koło 18:00 organizacja informuje, że wszystkie proszki zostały wyprzedane, o 18:08 zaczyna się wielkie odliczanie do ostatniego wyrzutu proszków. Staram się pakować szczelnie aparat, ale na nic to się nie zdało przy wielkiej chmurze jaka następuje. Przez kilka sekund nie widzę nic na dalej niż metr i panuje zupełne szaleństwo!
Chmura opada i ukazują się szczęśliwe, bardzo kolorowe twarze. Długo tego nie zapomnimy i chętnie wpadlibyśmy wszyscy na następną taką imprezę! Może nie ma w tym otoczki kulturowej jaką ma Holi w Indiach, ale to zupełnie nie przeszkadza w dobrej zabawie. Przywitaliśmy lato w Krakowie w najpiękniejszy z możliwych sposobów i niech żałuje ten, kto nie był!
świetne zdjęcia! :) pozdrawiam!
świetne zdjęcia , nawet na jednym jestem !. Festiwal był genialny <3