S

Sardynia – Starożytnie

Na Sardynię najlepiej jest polecieć poza sezonem: wtedy dopiero odkryjemy wszystkie jej walory i nikt nie będzie nam w tym przeszkadzał. Nas zachwyciła całkowicie – swoja przyrodą, kulturą, a przede wszystkim: ogromnym spokojem. Jeśli szukacie miejsca, gdzie będziecie mogli odciąć się od wszystkiego i żyć zgodnie z naturą – to Sardynia jest tym miejscem.

 

Trzy tygodnie wcześniej… mamy zaplanowany wyjazd do Londynu. Parę dni przed nim Tomek z nieznanych mi powodów zaczyna nadużywać stronę Ryanaira szukając lotów na Sycylię/Sardynię/Kretę itd. Wpada na parę pomysłów, w końcu decydujemy: Cagliari z Krakowa, cena 300zł/osobę w dwie strony. Oczywiście, można znaleźć taniej… ale perspektywa trzech październikowych dni na śródziemnomorskiej wyspie za bardzo kusi.

Tydzień przed wylotem intesywnie ustalamy plan. Pod namioty? Do hotelu? Na które wybrzeże? Co my tam będziemy robić?! Wszystko klaruje się powoli, gdy zaczynamy od:

Wypożyczenie auta

Okazuje się, że wiele wypożyczalni nie chce wynajmować auta osobom poniżej 25. roku życia (Hertz dolicza 20 euro/dzień!). Jest też problem z kartą płatniczą – muszą zablokować pieniądze na kaucję i bezwzględnie wymagają karty kredytowej – warto też sprawdzić, jaką jednorazową transakcję można nią przeprowadzić (nasza kaucja za trzy dni wynosiła 1440 euro).

Tomek szuka i szuka, znajduje w końcu pośrednika Autoeurope, do wypożyczalni Advantage – za auto płaci się przez internet, przychodzi tylko z wydrukowanym kwitem.

Przed wyjazdem myśleliśmy, że to przyjemność dla bogatych, ale okazało się, że to najlepszy sposób poruszania się po Sardynii! Chyba nie muszę zachwalać, ile niezależności daje samochód – a autobusach spędzalibyśmy pewnie całe dnie…

Po wynajęciu postanawiamy, że jak szaleć to szaleć. Wizyta w Londynie przewartościowała nasze podejście do cen. W ruch idzie Booking.com i mamy już nasz plan.

 

Wylot

Z Krakowa wylatujemy w piątek, 12.10.2012 o 21:20, samolot ma być na miejscu o 23:55 – godziny nieżyciowe, ale to przecież tanie linie lotnicze. Obsługa jest już zmęczona, za to pilot radzi sobie świetnie: pół godziny przed czasem lądujemy w Cagliari.

Oczywiście pierwsze wrażenie: ciepło. Jest koło 20 stopni, wspaniale. Szybko przechodzimy przez lotnisko i lecimy do wypożyczalni.

Wypożyczanie auta na lotnisku w Cagliari

Po wyjściu z „przylotów” trzeba iść w lewo, za znakiem „Autonoleggio”. Stanowiska ma tam wiele firm, min. Hertz (jedyny czynny całą noc). Nasz Advantage jest w innym miejscu, można zadzwonić żeby przyjechali swoim minibusem – szybciej jest po prostu tam pójść.

Zapewne jeżeli się posiada kartę kredytową to można pożyczyć auto na miejscu, wydaje mi się jednak, że przez internet wychodzi taniej.

My o północy pakujemy się do vana. Auto jest zamówione od 8 rano, ale mamy nadzieję, że uda się wziąć je wcześniej… nic z tego, musimy czekać do rana.

Jeszcze szybko jak dostać się z lostniska Elmas do cetrum Cagliari:

Kursuje z niego publiczny autobus ARST – tutaj znajduje się dokładny rozkład jazdy (jeśli nie działa, to tutaj), jeśli leci się tym samolotem z Krakowa to jest jeszcze dużo czasu aby pojechać tym o 0:30. Bilet kosztuje 1,20 euro i można go kupić bezpośrednio w hali przylotów.

Spanie na lotnisku Cagliari Elmas

Wiedząc, że będziemy w mieście dopiero o 1. nie zamówiliśmy hotelu, bo przecież spokojnie można się przespać na lotnisku, chociaż obsługa wypożyczalni aut na wzmiankę o tym zrobiła wielkie oczy.

Część siedzeń jest z „barierkami”, część nie – można się położyć i spać całą noc, oprócz nas robi to koło 20 osób, kilka jest z Polski. Obsługa się nie czepia, jest ciepło, jedyny minus to głośne sprzątanie.

Ja niestety nie mogę całą noc zmrużyć oka, wszystko mi przeszkadza. Tomek za to pochrapuje z głową na plecaku.

Wstajemy rano, idziemy po auto, parę formalności i już wsiadamy do nowej Lancii Ypsilon. Tomek na początku jest trochę niepewny w innym samochodzie (zwłaszcza, że po przekroczeniu 70km/h zaczyna piszczeć), ale już po paru minutach dobrze sobie radzi. Na rozgrzewkę jedziemy na zachód, do miejscowości Pula, a dokładniej do ruin miasta fenicko-kartagińsko-rzymskiego, Nora.

Po drodze – flamingi. Może dla niektórych takie widoki nie są niczym specjalnym, ale ja po prostu oszalałam! Dziesiątki, setki białoróżowych flamingów! Niesamowitość.

Podziwiamy też charakterystyczny krajobraz: drzewa, kwiaty, kaktusy i różne rośliny, których nigdy nie widzieliśmy. Mimo zmęczenia jesteśmy zachwyceni.

Docieramy do Nory, chwilę cieszymy się morzem i piaskiem, kupujemy bilety wstępu (7 euro). O tej porze roku parking jest tam bezpłatny, kompletnie nie ma ludzi a na wycieczce jest razem 9 osób.

W Norze zwraca uwagę wieża na cyplu. Wybudowali ją Hiszpanie używając… kamieni z ruin starożytnego miasta – nikt wtedy jeszcze nie słyszał o UNESCO. Teraz jest tam latarnia morska, niestety nie można do niej wejść.

Miejsce to słynie przede wszystkim z pięknych rzymskich mozaik z różnokolorowego marmuru. Wzory są bardzo misterne i fascynujące jest, że przetrwały już tyle lat.

Nora Pula

Na samym początku ruiny miasta nie wydawały nam się interesujące, ale pani przewodnik bardzo ciekawie opowiada (po angielsku) o poszczególnych domach – pokazuje rzymską kanalizację, domy, termy, teatr;  warto było tam przyjechać.

Głodni wracamy do Cagliari na zakupy, jak zwykle w takich sytuacjach kupujemy za dużo ciasteczek i męczymy je potem przez cały wyjazd…

Wjeżdżamy na drogę SS125 prowadzącą z Cagliari najpierw na wschód, później wzdłuż wybrzeża na północ. Widoki są świetne, jedziemy serpentynami na granicy morza i gór, mijając po drodze liczne wieże. Niebo w wielu miejscach zasnute jest chmurami, ale za to jest dość ciepło, koło 20 stopni.

Jedziemy do turystycznej miejscowości Villasimius, leżącej na południowo-wschodnim krańcu Sardynii – o tej porze wszystko jest tam pozamykane, czas płynie leniwie…

Skręcamy na północ i jedziemy jeszcze 70km do Tertenii, a dokładniej w okolice Barisoni – według naszej mapy ma tam znajdować się wiele tzw. nuragów.

Sardynia Nurag

Nuragi to starożytne wieże zbudowane z kamieni bez zaprawy, najczęściej na wzgórzach. Są to budowle występujące tylko na Sardynii, najsłynniejszy to Su Nuraxi.

Najwyraźniej jednak nie wszystkie są zadbane, bo my o szukamy ich bardzo długo – znaki nigdzie nas nie zaprowadziły, więc jedziemy „na czuja” bo widzimy kamienie na wzgórzu. Podjeżdżamy najbliżej jak się da, wszystkie okoliczne domy są najwyraźniej puste po sezonie, dlatego parkujemy komuś przed bramą. Potem już pieszo wspinamy się na „naszego” nuraga. Nie powiem żeby był oszałamiający, bo cały jest zarośnięty drzewami i bardzo niski, ale jako ciekawostkę warto było zobaczyć.

Opuszczamy nurag, jedziemy już do naszego hotelu w miasteczku Arbatax. Jako że prawie nie spałam poprzedniej nocy, ledwo słaniam się już na nogach. Dojeżdżamy szybko, meldujemy się i śpimy godzinkę.

Z jednej strony Arbataxu jest port, z drugiej plaża. Mieścina jest wybitnie turystyczna, oczywiście w październiku kompletnie wyludniona. Jedziemy na kolację do poleconej na TripAdvisor restauracji Baia (z wybrzeża prowadzą do niej znaki).

Jest sobota wieczór, dawno skończył się sezon, w knajpie biesiadują tłumy miejscowych – my czujemy się trochę jak kosmici. Niespecjalnie wiemy jak zamawiać, po angielsku nie rozumieją, na migi też nie bardzo. Bierzemy dwie pizze i okazuje się, że musimy na nie czekać godzinę. Po półgodzinie zauważamy, że wszyscy do posiłków piją wino, my siedzimy przy pustym stoliku i nawet nie wiemy jak je zamówić! Trochę wtopa.

Tak czy inaczej, pizzę podają pyszną. Mi włoska pizza smakuje dużo bardziej niż jakakolwiek w Polsce, nawet zwykła z szynką i pieczarkami jest rewelacyjna. Pożeramy, piętnaście minut zastanawiamy się jak rozwiążemy kwestię rachunku, w końcu jakoś udaje się zrozumieć ich system. Wracamy do hotelu i od razu zasypiamy…

Hotel Poseidonia w Arbatax

Zatrzymaliśmy się w hotelu Poseidonia, kosztowało nas to 20euro/osobę – możliwe, że w sezonie jest drożej. Przy głównej drodze, ładnie urządzony, bardzo miłe recepcjonistki, jest wifi. No i bardzo pyszne śniadanie, duży wybór jedzenia. Dla nas trochę luksus, bo za tyle w Londynie spaliśmy w 10-osobowej celi więziennej (byłej, no ej).

Szukaj najlepszych noclegów na SARDYNII!


Przeczytaj następną część relacji: Sardynia – egzotycznie. Cala Goloritze

KategorieWłochy
Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

    1. Aleksandra says:

      Koszt wynajęcia auta zależy od wielu rzeczy, np. od wieku kierowcy, daty wypożyczenia itd. Wejdź sobie na Hertz.com albo Avis.com albo http://www.europcar.com/ (to są najbardziej „pewne” wypożyczalnie) i sprawdź czy Ci ceny odpowiadają (jeśli masz mniej niż 25 lat to czasem trzeba zapłacić więcej).
      My pożyczaliśmy w Cagliari dwa razy w tej samej wypożyczalni: Firefly (Advantage zmieniło nazwę). Za trzy dni w październiku wyszło ok. 250 zł, za tydzień w maju płaciliśmy 235 euro. Oczywiście trzeba doliczyć do tego paliwo i ewentualnie ubezpieczenie. Żadnych problemów nie było, jednak Firefly miewa kiepskie opinie w internecie, dlatego nie wiem czy polecam ;)
      Jeśli masz jeszcze jakieś pytania to pisz na maila. Pozdrawiam.

    1. Aleksandra says:

      Koszt wynajęcia auta zależy od wielu rzeczy, np. od wieku kierowcy, daty wypożyczenia itd. Wejdź sobie na Hertz.com albo Avis.com albo http://www.europcar.com/ (to są najbardziej „pewne” wypożyczalnie) i sprawdź czy Ci ceny odpowiadają (jeśli masz mniej niż 25 lat to czasem trzeba zapłacić więcej).
      My pożyczaliśmy w Cagliari dwa razy w tej samej wypożyczalni: Firefly (Advantage zmieniło nazwę). Za trzy dni w październiku wyszło ok. 250 zł, za tydzień w maju płaciliśmy 235 euro. Oczywiście trzeba doliczyć do tego paliwo i ewentualnie ubezpieczenie. Żadnych problemów nie było, jednak Firefly miewa kiepskie opinie w internecie, dlatego nie wiem czy polecam ;)
      Jeśli masz jeszcze jakieś pytania to pisz na maila. Pozdrawiam.

      1. bsk says:

        bardzo fajny blog,z chęcią się czyta i jest jednym z tych który mnie przekonał o tym że wakacje w tym roku na Sardynii :) Rajskie plaże,fale na morzu,dzikie nie przepełnione turystami miejsca – to lubie. Jedyny problem to wypozyczenie auta gdyz włosi mają ceny z kosmosu ok 2 razy drożej niż kanary,grecja,chorwacja. Ile przed wylotem zamawialiście bilety na Ryanair w tak niskiej cenie ?

        1. Aleksandra says:

          Ojć, obawiam się, że w wakacje (czerwiec-sierpień) na Sardynii nie jest tak rajsko jak w moich opisach ;) Z tego co się orientuję wtedy jest ogromna ilość turystów którzy przyjeżdżają na te wszystkie plaże. Polecam koniec września/początek października, bo wtedy jest ciepła woda i powietrze, a prawie nie ma turystów :)
          Lecieliśmy w październiku, bilety rezerwowaliśmy na początku września :) Poszukaj promocji na przykład na mlecznepodroze.pl czy fly4free.pl – loty na Sardynię są często za 300 złotych :)

    1. Aleksandra says:

      No właśnie dlatego my „w sezonie” raczej unikamy turystycznych miejsc :) W sezonie pewnie byśmy spali na dziko pod namiotem i jeździli rowerem, bo 1000 euro za hotele jest daleko poza naszymi możliwościami :D

    1. Aleksandra says:

      No właśnie dlatego my „w sezonie” raczej unikamy turystycznych miejsc :) W sezonie pewnie byśmy spali na dziko pod namiotem i jeździli rowerem, bo 1000 euro za hotele jest daleko poza naszymi możliwościami :D

  1. Patever says:

    Ciao! Jutro, po ponad tygodniowym pobycie na poludniu – Cagliari i Quartum St’Elena, wracamy do Polski. Wrazenia? Dnia i nocy by zabraklo… :) Jak ktos cos, chetnie podpowiem chocby samochod czy lokum, co zobaczyc i gdzie warto zjesc :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *