W Polsce i wielu innych krajach gdy idzie się do baru, to przede wszystkim po to, by coś wypić i jedzenie nie jest ważną częścią pobytu (często w ogóle nie jest częścią). W Japonii natomiast alkohol i jedzenie idą w parze, a izakaya to miejsce w którym te dwa składniki są idealnie połączone.
Chociaż nie było tak od zawsze! Początki takich przybytków to sklepy z sake, w których alkohol piło się stojąc i bez przystawek (dalej są takie miejsca). Od tego czasu jednak dużo się zmieniło i izakaya to miejsce do którego chodzą wieczorami zarówno wiecznie zestresowani pracownicy japońskich korporacji, jak i młodzi ludzie by coś zjeść przed wizytą w klubie. Powoli zamawia się kolejne przysmaki, rozmawia i pije…
Jest wiele typów izakayi. Są takie podające przede wszystkim alkohol i przystawki, są też takie które są praktycznie restauracjami. Izakaya może być z sushi czy sashimi, może też być z okonomiyaki (wytrawne „naleśniki”) albo z yakitori (szaszłyki), albo z makaronem soba, itd. Izakaya może być wielka, a może też być 10-osobową knajpką (z całego serca polecam ten drugi typ). Czasem będziecie siedzieć na macie tatami, czasem zwyczajnie przy stole, a czasem przy barze za którym kucharz przygotowuje jedzenie.
Ja uwielbiam siedzieć przy barze i gdy tylko miałam okazję, wybierałam właśnie takie knajpy. Powody są dwa. Pierwszy: można poobserwować kucharzy przygotowujących jedzenie. Nie gotują oni na jakimś magicznym zapleczu (gdzie nie wiadomo co i jak robią), tylko przed Tobą, widzisz dokładnie jakie są składniki i jak świeże są, patrzysz na cały fascynujący proces. Drugi powód: to super miejsce do nawiązywania znajomości, zarówno z kucharzami, jak i innymi klientami. Nawet jak nie mówicie po japońsku, to zazwyczaj nie szkodzi, ci kucharze opanowali do perfekcji sztukę zagadywania i wiele godzin można spędzić pijąc sake i gaworząc w japońsko-angielsko-polskim, na zupełnym luzie, super sprawa.
Niestety, menu jest w większości wypadków po japońsku więc albo się idzie do knajpy z Japończykiem, albo liczy na to, że obsługa umie cokolwiek wytłumaczyć po angielsku, co jest coraz powszechniejsze 1. Jakoś nie mieliśmy z tym problemu, można zapytać o sugestie (Osusume wa), albo najpopularniejsze dania w konkretnym miejscu, albo po prostu pokazać kucharzowi na które z przygotowywanych przez niego dań macie ochotę (Kore kudasai).
Super są tradycyjne dekoracje izakayi, zazwyczaj jest menu na ścianie, są czerwone latarnie papierowe, zasłonki przy wejściu, sól na yokai, jakieś tablice z wynikami sumo… Zwróćcie uwagę na te szczegóły, są niesamowite!
Dania są w niewielkich porcjach, które zamawia się powoli – izakaya to miejsce do rozmowy i jedzenia, nie do szybkiego “upicia się”, choć niektóre popularniejsze knajpy mają przedział czasowy dla każdego klienta, po 1,5 godziny.
Takie knajpy w Japonii spotyka się dosłownie na każdym kroku, zarówno w centrum miast, jak i poza nim. Z dużej ilości izakayi znana jest Shibuya albo golden gai w Tokio.
Tak się pisze „izakaya” po japońsku: 居 酒 屋
Ok, to co się pije w Izakayach?
– sake, oczywiście. To jest wino ryżowe i kurczę, spróbujcie sake. Na początku wydaje się niedobre, ale niektóre są całkiem smaczne, a za najlepsze jest aktualnie uważane sake z kotem (na zdjęciu obok). Sake ma 15-20% alkoholu
– piwo (biru) – nie wiem, co ludzie mają do japońskiego piwa, moim zdaniem jest całkiem smaczne
– shochu – koło 25% alkoholu, nie mam pojęcia jak je opisać, może: „smakuje jak alkohol”
– wino – uwielbiam śliwkowe japońskie (umeshu), chociaż wydaje mi się, że to takie alko dla starszych pań. W Japonii podają też wina zagraniczne: włoskie, francuskie, chilijskie.
Ceny w izakayach się oczywiście różnią, ale kieliszek sake kosztuje koło 400 jenów (bardzo zależy od rodzaju), wina 600 jenów, butelka piwa koło 300-400 jenów (100 jenów ≈ 1 dolar).
Typowe przekąski w izakaya
W Japonii istnieje osobny „dział kulinarny”, zwany “sakana”, który się zajmuje jedzeniem podawanym do alkoholu. Tak jak pisałam wyżej, jedzonko zależy od rodzaju izakayi a nawet od regionu w Japonii, ale najpopularniejsze przekąski które są prawie wszędzie to:
- edamame – gotowane i smażone strączki soi
- Hiyayakko – zimne tofu posypane różnymi dodatkami. To oraz edamame zamawia się zazwyczaj na początku
- Yakitori – szaszłyki z marynowanego mięsa i/lub warzyw, koniecznie!
- Karaage – drobne kawałki marynowanego mięsa (zazwyczaj kurczaka) w cieście, smażone na głębokim oleju
- wodorosty – och, jak pyszne…
- suszone ryby i owoce morza (atarime to kalmar, ei-hire to raja, niboshi to małe sardynki)
- Tatami iwashi – suszone, gęsto splecione ryby lub owoce morza
Wszystkie powyższe dania są do podzielenia między biesiadnikami, po prostu przekłada się je ze wspólnej miseczki na swoją. Widziałam nawet, jak w izakayi jedli… kapustę. Mieli po prostu połówkę surowej kapusty i oddzielali po kawałeczku, bez żadnych przypraw, żadnego sosu!
Ciekawostka: w izakayach bardzo rzadko podaje się ryż, ponieważ sake jest już traktowane jako miseczka ryżu.
My w Kioto bardzo (bardzo) często chodziliśmy do izakaya Kabeya w północnej części miasta, między świątyniami Ninna-ji i Myoshin-ji. Ile tam godzin spędziliśmy gadając z właścicielem i klientami, jedząc sobę, pijąc wino i sake, wcinając pyszne przekąski… Ile mamy stamtąd dobrych wspomnień… Ile wypłakałam łez nad tym jedzeniem… Generalnie, Japonia – tam po prostu trzeba jeść jakby nie było jutra, bo wszystko jest pyszne i nigdzie na świecie nie ma lepszego jedzonka i po japońskim już nic nie smakuje. A takie miejsca jak Kabeya, gdzie jest tylko właściciel i osobiście przygotowuje Wam dania to są po prostu perły, kulinarny szczyt.
Oto przykłady tego, co Ryuta podaje w Kabeya:
- Grillowane papryczki manganji – uważane za tradycyjne, specjalne papryczki z Kioto. Są bardzo podobne do padron w Hiszpanii (nie mam pojęcia, czym się różnią), tylko posypane suszonymi płatkami ryby bonito
- Shiso Katsuo Ninniku, czosnek marynowany z shiso (specjalne zioło z Japonii, to chyba dziki sezam). Zupełnie nie smakuje i nie pachnie jak czosnek, ma mocny smak umami. Bardzo, bardzo dobre!
- Wodorosty Okinawa Mozuku, powszechnie uważane za najlepsze i najzdrowsze wodorosty na świecie
- Yuba – to jest kożuch z mleka sojowego. Ok, brzmi okropnie, ale smakuje jak bardzo delikatne i miękkie tofu, podawane z pianką sosu sojowego
- sałatka ziemniaczana a la Kabeya – znana nam potrawa, w Japonii również pyszna
- gotowana wieprzowina z kimchi (koreańską kiszoną kapustą)
- oden – danie późnojesienne i zimowe. Jajka, rzodkiew daikon, rybę, tofu itd. gotuje się w rosole dashi (ma smak sojowy). Dla mnie było to dość… specyficzne, bo po prostu smakuje jak rozgotowane warzywa z posmakiem zupy miso. Mnóstwo Japończyków je i bardzo lubi oden
- stek z wołowiny z Kioto (Kameoka). Mniej tłusty niż z Kobe, w Japonii przygotowują te steki po mistrzowsku. Ryuta podaje je ze świeżo startym wasabi, pianką sosu sojowego i rukolą. To jest tak dobre, że aż brak słów. Nigdy już nie jem innego mięsa. Wiem, że kilka razy to już deklarowałam, ale tym razem mówię to w 100% serio, to jest szczyt tego, czym może być wołowina. Dalej nie ma już nic.
Oraz, oczywiście SOBA! Ryuta specjalizuje się we własnoręcznie robionym makaronie gryczanym i on go robi tak dobrze…! TAK DOBRZE! Taki makaronik codziennie mogłabym jeść, jest lekki, zdrowy, chłodny, z pysznym sosem, świeżym wasabi, szczypiorkiem. Proszę, oto zdjęcie, ja idę sobie chwilę popłakać za Ryutą:
Szukając informacji o Japonii (albo ogólnie o Azji) na pewno też natkniecie się na artykuły o manierach przy stole, zazwyczaj w formie długiej listy tego, czego nie należy robić w Japonii. Na takich listach są cuda typu: “nie jedz z cudzego talerza” albo “pałeczki zawsze muszą być na podstawce” albo “przesuwamy jedzenie odwrotną stroną pałeczek”. Szczerze mam wrażenie, że takie informacje tylko sztucznie tworzą barierę kulturową.
Pomijam już fakt, że Japończycy będą zaskoczeni jeśli w ogóle umiecie używać pałeczek, ale tych zasad chyba nikt nie stosuje, prócz bardzo oficjalnych sytuacji (np. spotkanie z szefem wielkiej korporacji albo Cesarzem Japonii). Jedzenie z jednego talerza jest normalne, grzebanie w jedzeniu też, pomaganie sobie ręką również, pałeczki się kładzie gdzie się chce i używa się ich jak chce (dużo ludzi nadziewa na nie potrawy jak na szaszłyka). Potwierdzam tylko, że nie kładzie się pałeczek wąską końcówką skierowaną na drugą osobę, tak jak u nas nie należy kłaść w ten sposób noża.
To prawda, że Japończycy są bardzo “ułożeni”, ale nie trzymają się jakichś specjalnych, ścisłych reguł i nikt Was nie będzie osądzał. W izakayi można się rozluźnić i po prostu dobrze bawić. Czego BARDZO Wam życzę.
Przydatne zwroty w izakaya:
- Kampai! – Na zdrowie!
- Osusume wa – „Czy może mi Pan coś polecić?”
- O-makase – „Proszę coś dla mnie wybrać”
- Oishii – “Pyszne” (powiedzcie to kucharzowi, koniecznie!)
- Maiu – “Pyszne” w slangu, nieoficjalnych sytuacjach (młodzi ludzie w Japonii bardzo lubią ten zwrot)
- Chekku onegaishimasu – „Proszę o rachunek”
Wymowy powyższych zwrotów możecie posłuchać tutaj. W Japonii czasem mówi się też “Itadakimasu”, ale tylko przy pierwszym daniu, i słyszałam to od Japończyka tylko raz.
- Jeśli obsługa nie umie lub wstydzi się mówić po angielsku, to często wywiesza się przed knajpą napis “No English”. Wiem, że sporo ludzi to interpretuje jako znak, że Japończycy nie lubią nie-Japończyków. Szczerze sądzę, że oni po prostu chcą uniknąć sytuacji w których klienci nie wiedzą co zamówić, a Japończycy bardzo nie lubią takich sytuacji… Nie lubią też rozmawiać po angielsku bo im się wydaje, że albo muszą idealnie płynnie mówić, albo siedzieć cicho. Ogólnie takie z nich są wstydliwe króliczki zazwyczaj. ↩
Ciekawy wpis, Bardzo podoba mi się uwaga o etykiecie przy stole. Przed wyjazdem czyta się takie informacje i potem się człowiek wstydzi albo boi, że kogoś urazi.
noo właśnie gdy pierwszy raz poszłam do knajpy w Japonii to się mega stresowałam że coś robię nie tak, ale wszyscy jesteśmy ludźmi, nie ma się co przejmować :)