Po kilku dniach spędzonych na południowej stronie Balatonu, popłynęliśmy statkiem na północ jeziora. Promy pływają raz dziennie z Fonyod, zatrzymując się w różnych miasteczkach po drodze i kończąc trasę w ślicznych Tihanach.
Urocze, ciche miasteczko pełne legend, pachnące lawendą i papryką, tuż nad brzegiem Balatonu.
Prawdę mówiąc, zanim wypłynęliśmy zupełnie nie miałam pojęcia co jest w tej miejscowości, zakładałam tylko, że jeśli nam się nie spodoba to pojedziemy busem do innej. Gdy jednak dopływaliśmy już statkiem do brzegu, na wzgórzu nad Tihanami ukazał się klasztor, pogoda się znacznie poprawiła i wiedzieliśmy już, że czeka nas bardzo ciekawy dzień.
Klasztor benedyktyński w Tihanach ma już prawie tysiąc lat, a akt jego założenia przez króla Andrzeja I zawiera najstarszy zapis w języku węgierskim. Do naszych czasów ślady konstrukcji średniowiecznych zachowały się tylko w podziemiach, bo budynek spłonął w 1674 roku i został odbudowany dopiero w połowie następnego wieku. W tej chwili w monasterze żyje dziewięciu mnichów, którzy prowadzą szkołę muzyczną i organizują różne wydarzenia kulturalne w Tihanach i okolicach.
Półwysep na którym leżą Tihany ma pochodzenie wulkaniczne, dzięki czemu cała okolica ma bardzo charakterystyczny wygląd. Kratery wulkanów tworzą dwa niewielkie jeziora widoczne ze wzgórza klasztornego, a w lesie na peryferiach miasteczka znaleźć można nieczynne już (niestety!) pole gejzerów. 1
Z miastem związana jest również legenda o księżniczce, która miała złotowłose kozy. Była ona zbyt dumna i król jeziora wymyślił straszną karę: zgubiła ona swoje zwierzęta w Balatonie i zostały z nich tylko kopyta. Dziewczyna natomiast musiała odpowiedzieć każdemu na każde pytanie. Z jeziora do tej pory wyławiane są kozie kopytka, które tak naprawdę są prehistorycznymi muszlami.
W Tihanach występowało też niezwykłe echo, które zadziwiało ludzi odwiedzających to miasto i stało się tematem wielu wierszy. Słowa wymawiane szeptem w jednym miejscu brzmiały głośno 300 metrów dalej. Zjawisko to jednak zanikło z powodu zmian w terenie i rozrostu miasteczka – mieszkańcy Tihan mają najwyższy dochód per capita w całych Węgrzech a ceny gruntów są wyższe nawet niż w Budapeszcie! 2
Jakby tego wszystkiego było mało, w lasach niedaleko Tihan rosną pola lawendy – można tam pojechać busikiem turystycznym, na co my się nie zdecydowaliśmy. W mieście można jednak znaleźć mnóstwo sklepików które sprzedają rzeczy typu mydełka, poduszeczki, olejki czy miód o zapachu lawendowym lub różne drobne ozdoby z namalowaną roślinką.
Wydaje się jednak, że najpopularniejszym punktem na turystyczne zakupy jest sklep tuż pod schodkami do klasztoru, obwieszony ze wszystkich stron suszonymi papryczkami chili, jednym z symboli Węgier. Muszę przyznać, że wygląda to spektakularnie i aż chce się wejść, zwłaszcza że w środku jest ślicznie i kolorowo.
Tyle ładnych miejsc, smaczne jedzenie, bardzo przyjemna atmosfera i mieszające się ze sobą zapachy lawendy i papryki – Tihany to jedno z najbardziej uroczych miasteczek w jakich miałam przyjemność być. Nawet mimo tego, że jest bardzo turystyczne, pozostawia bardzo pozytywne wrażenie dobrze spędzonego czasu. Właśnie z takimi myślami wróciliśmy po południu do Balatonszemes – no i jeszcze z myślą, że już jutro czeka nas mała przeprowadzka do stolicy.
- źródło: Hungary Tourist Guide ↩
- źródło: Wikipedia ↩
Ostatnie zdjęcie – magia :) I jeszcze to połączenie kolorów – bieli i fioletu lawendy.. Pięknie.
Pozdrawiam
Dzięki wielkie, cieszę się że Ci się podoba :)
Ostatnie zdjęcie – magia :) I jeszcze to połączenie kolorów – bieli i fioletu lawendy.. Pięknie.
Pozdrawiam
Dzięki wielkie, cieszę się że Ci się podoba :)
Mówiłem że przeczytam, jak wrócę do domu :P :D
Mówiłem że przeczytam, jak wrócę do domu :P :D
To miasteczko wygląda jak wyciągnięte z jakiejś bajki :) Piękne!
Polecam Wyspę Corfu, leży ona między Grecją a Albanią, mała malownicza wysepka kojarząca się nieco z Sardynią, a zauważyłem, że jeszcze nie jest tu wymieniona co aż dziwne :) Pozdrawiam.
nie dziwne, ja po prostu jeszcze nie byłam na tej wyspie! :) blog jest tylko o moich podróżach i doświadczeniach, więc jeśli kiedykolwiek będę na Corfu to o niej napiszę.
Piękna relacja. Tihany to moje ulubione miasteczko nad Balatonem. W weekendy (jak dla mnie) za wiele turystów, choć nadal pięknie i bajeczne.