V

Velki Meded w górach Durmitor

Zdobywamy pierwszy szczyt w górach Durmitor – masyw Međed (czyli Niedźwiedź). Trochę o tym jak wyglądają szlaki w Czarnogórze oraz o dzikich ścieżkach w Durmitor.

Camping Kod Boce, mimo swojej rewelacyjnej ceny (6 euro za dwie osoby) niespecjalnie nam się podobał, dlatego następnego dnia postanawiamy się przenieść w inne miejsce. Nie wiemy jeszcze, że jakość czarnogórskich pól namiotowych bardzo ustępuje typowym europejskim, więc dwa prysznice na cały camping trochę nas oburzają.

Pakujemy swoje rzeczy i decydujemy jechać do Ivan Do. Wcześniej wstępujemy na zakupy do miejscowości Žabljak, która jest punktem centalnym Durmitoru i skąd zaczyna się wiele szlaków – takie czarnogórskie Zakopane.

Zabljak

Zawsze myślałam, że nie może być brzydszego „górskiego” miasta niż Zakopane, a jednak Žabljak bije je na głowę. Jak tam jest paskudnie! Miasto zostało zrujnowane podczas II wojny światowej 1  i do tej pory nie odzyskało swojej dawnej świetności. Ogromna ilość samochodów, które parkują na każdym wolnym skrawku chodnika, bardzo dużo ludzi, brzydkie restauracje, a główny plac to parking – przebywanie tam nie tylko jest męczące, a jeszcze szkodliwe dla zdrowia psychocznego . Dlatego szybko kupujemy mapę Durmitoru (jeśli wybieracie się na szlaki, to trzeba to zrobić koniecznie!), kartę SIM do internetu i uciekamy stamtąd jak najdalej.

Kierując się strzałkami trafiamy na camping Ivan Do. Czytaliśmy dość dobre o nim opinie, więc mamy nadzieję się nie rozczarować (niestety, nie udało się). Rozkładamy namiot, trochę leżakujemy na słońcu i dopiero koło południa ruszamy w drogę.

Podczas zdobywania Durmitoru korzystaliśmy z przewodnika „Czarnogóra” autorstwa Agnieszki Szymańskiej – serdecznie polecam tę książeczkę, bo jest mnóstwo informacji o szlakach górskich!

Droga na Meded

Najpierw trzeba dotrzeć do jeziora Crno (Czarnego), skąd zaczyna się wiele szlaków w Durmitorze. W lecie jest ono dość ciepłe i wiele osób się w nim kąpie. Można tam też kajakować, zjechać na tyrolce lub po prostu spacerować – przyjemne miejsce, ale w sezonie bywa tłocznie.

Początki tras nie są zbyt dobrze oznaczone, lepiej orientować się na mapie. My obchodzimy jezioro od lewej strony i po paru minutach udaje nam się znaleźć zakręt w prawo na Medjed. Zaczynamy przyjemne podejście lasem, czerwone oznakowanie szlaków jest tam z kolei bardzo dobrze widoczne i nie ma opcji, żeby się zgubić.

Gdy docieramy do granicy drzew, poranne słońce jest już zasłonięte chmurami. Na przełęczy Struga (1910 m) spotykamy Polaka z dziećmi, który nieco boi się wchodzić na szczyt z powodu niepewnej pogody – nie dziwi nas to, podczas deszczu skały wapienne są bardzo śliskie i chodzenie po nich jest dość ryzykowne.

Od Strugi zaczyna się ostrzejsze podejście na Maly Medjed. Trzeba też uważać na to, jak prowadzi szlak – odchodzą od niego mniejsze ścieżki i łatwo się pomylić. Jeśli tak się stanie to bez obaw – wystarczy po prostu iść do góry, a na znaki się prędzej czy później trafi.

Po drodze mamy piękne widoki na dolinę Kalica oraz szczyty Savin Kuk i Sljeme.
Na pierwszym szczycie masywu, Mali Medjed (2170 m) jesteśmy o drugiej po południu. Mimo tego, że niebo pokryte jest chmurami, widoczność mamy niezłą. Szybko rozpoznajemy jezioro Crne oraz najwyższy szczyt Durmitoru – Bobotov Kuk, a dalej widać nawet słynny kanion rzeki Tary.
Później idziemy już granią co, jak każdy wie, jest najprzyjemniejsze w chodzeniu po górach. Miejscami jest dość stromo i trzeba trzymać się kamieni (w Polsce te obszary byłyby zapewne zabezpieczone łańcuchami lub linami, ale nie są specjalnie niebezpieczne).

IMGP4789

Masyw „niedźwiedziowy” składa się z Małego i Dużego Niedźwiedzia (Mali i Velki Medjed, odpowiednio 2170 i 2287m). Duży natomiast ma tak jakby dwa szczyty: północny i południowy (Severni i Jużni). Podczas tej wycieczki zdobywamy je wszystkie. Cały czas widoczne są też góry po drugiej stronie dolin Lokvice (po prawej stronie grani) oraz Velika Kalica (po lewej).

Z Niedźwiedzi schodzimy na przełęcz Velika Previja (2145 m). Stamtąd można już wracać na dół dwoma wariantami: przez dolinę Lokvice lub Kalice (wtedy odwiedza się chatę Alpejski Biwak). My chcemy jeszcze iść na szczyt Terzin Bogaz, bo jest blisko.

Podejście na Terzin Bogaz (2303 m) z przełęczy zajmuje nam około 20 minut i jesteśmy tam o 16:30. Na nim Tomek przekonuje mnie, żeby iść szlakiem nieoznakowanym przez dolinę Ledeni do. W przeciwieństwie do zasad panujących na przykład w Tatrzańskim Parku Narodowym, w Durmitorze można spokojnie schodzić z wyznaczonych tras (oraz rozbijać namiot gdzie się chce, o czym w kolejnych postach). Oczywiście jest to na własne ryzyko, a pogotowie ratunkowe chyba nie istnieje, za to przy dobrej widoczności powyżej linii lasu nie ma żadnego niebezpieczeństwa.

Orientujemy się na mapie i zaczynamy zejście. Z wierzchołka trzeba cofnąć się kawałek ze szlakiem, a później schodzić prosto, zamiast skręcać w lewo na Medjed. Na przełęczy Mala Previja w prawo, na Ledeni do i stamtąd już „na azymut”.

Do przełęczy Zelena Lokva idzie się bez problemów, ścieżkę czasem się gubi, ale nie jest ona w tym miejscu niezbędna. Dalej idzie nam już gorzej, bo szlaku nie widać w ogóle i musimy się przedzierać przez kosówkę, czasem iść po śniegu, a innym razem skakać po wielkich kamieniach. Może tak jest, bo nie trzymamy się idealnie szlaku „pozaszlakowego” i idziemy prawą stroną doliny Ledeni Do, a nie lewą.

Robi się bardzo cicho, nie słychać i nie widać nikogo, jakbyśmy byli jedynymi osobami w Durmitorze… Niesamowite uczucie, którego można zaznać tylko poza szlakami. Chociaż przyznaję, że tylko na początku mi się to podoba, a później już chcę szybciej zejść na dół.
Zaczyna trochę kropić, ale idziemy trawą, więc nie ma problemu ze śliskimi kamieniami.

O 18:30, dwie godziny po zdobyciu Terzin Bogaz jesteśmy przy przełęczy Katun Lokvice (1800 m), skąd prowadzi już znakowany szlak – w lewo na Bobotov Kuk, w prawo na jezioro Crno i do Žabljaka. Tutaj chatkę ma pasterz i sprzedaje ser owczy własnej roboty, który kosztuje 5 euro za kilogram. Jest mniej słony i bardziej delikatny niż oscypek, po prostu pycha! A owieczki, które dają mleko na ser, pasą się 300 metrów dalej.

Zejście z Katun Lokvice do jeziora jest okropnie długie i żmudne… Nawet szybkim tempem zajmuje około 1,5 godziny podczas których nic się nie dzieje, bo przez większość czasu idzie się przez las. Nudę urozmaicić można tylko uprawianiem sportów zimowych.

W końcu, o ósmej wieczorem, docieramy na nasz camping w Ivan Do. Nie była to specjalnie męczące wycieczka, ale to nudne zejście nas trochę wycieńczyło.

Jeśli chodzi o camping Ivan Do… W Internecie i przewodnikach można przeczytać same pozytywne opinie o tym miejscu, że jak tam jest cicho, jak spokojnie, nie ma ludzi, właściciele są mili, a sanitariaty czyste. Niestety, to wszystko nieprawda. Nie będę bardzo narzekać, bo 8 euro za dwie osoby to nie 13 za jedną (a tak było na Cala Gonone), ale w sezonie jest tam słabo i rano do toalety są kolejki na 10 osób. Już lepiej się rozłożyć na dziko, o czym w kolejnych odcinkach.

Durmitor

PS. Bardzo dokładne opisy Durmitoru, z rozpisanym „co widać z jakiego miejsca” można znaleźć na niezawodnym SummitPost, z którego dużo korzystałam przy pisaniu tego posta. O opisanych powyżej miejscach polecam artykuły: Medjed/Savin Kuk/Sljeme, Medjed, Durmitor.

  1. źródło: Wikipedia
KategorieCzarnogóra
Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

  1. aga says:

    czy myślicie że da radę wgramolić się gdzieś tam z rowerami? wybieramy się niedługo do durmitoru przy czym celem jest raczej wypych rowerów i zjazd, pytanie tylko czy da radę zwiedzić durmitor z rowerem…

    1. Aleksandra says:

      Na pewno się nie da wjechać na żadną z gór które opisałam na blogu, bo są zbyt strome. Natomiast da się wjechać na Prevoj Sedlo i pojeździć tam po asfalcie. Uważajcie jednak na czarnogórskich drogach – kierowcy nie są przyzwyczajeni do obecności rowerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.