B

Bosa, Nuragi Appiu i Alghero. Sardynia.

O uroczym miasteczku Bosa na Sardynii, które zwiedzamy w magicznych godzinach (zanim jego mieszkańcy się obudzą), prehistorycznych nuragach Appiu i Alghero – zbudowanym wokół średniowiecznej fortecy.

 

O siódmej rano wstajemy i pakujemy dobytek. Namioty w nocy były dość dobrze ukryte, ale na wszelki wypadek wolimy zmyć się jak najwcześniej, a nuż przyjdzie właściciel gaju oliwkowego.

Idziemy jeszcze rzucić okiem na Bosę – miasteczko w dzień wygląda dużo ładniej niż wieczorem. Mieszkańcy jeszcze się nie obudzili i jesteśmy jednymi z bardzo nielicznych osób przechadzających się po uliczkach.

 

Wybrane przeze mnie noclegi na Sardynii:

Szukaj najlepszych noclegów na SARDYNII!


Bosa

Położona jest nad Themo, jedyną rzeką na Sardynii nadającą się do żeglugi. Okolice zamieszkiwane były już od czasów prehistorycznych, o czym świadczą znajdujące się tam grobowce zwane domus de janas oraz kamienne budowle – nuragheW czasach fenickich było to jedno z najważniejszych miejsc na wyspie. Do XII wieku n.e. jej „centrum” znajdowało się  po lewej stronie rzeki, 2 kilometry dalej w głąb lądu niż w tej chwili. Jedynym zachowanym z tamtych czasów budynkiem jest kościół San Pietro Extra Muros (świętego Piotra za Murami).

W 1112 roku szlachecka rodzina Malaspina („Złe kolce”), do której Bosa wtedy należała, zbudowała zamek na wzgórzu Serravalle i od tej pory zabudowania zaczęły się przenosić na prawy brzeg Themo. Przy fortecy utworzyła się osada (a dziś dzielnica) Sa Costa, która przyciąga turystów swoimi średniowiecznymi, kolorowymi domkami przy uliczkach tak wąskich, że ciężko przejechać nimi samochodem. 1

W czasach gdy Sardynia należała do Hiszpanii (od 1479 roku), Bosa przeżywała swój rozkwit, stając się jednym z najważniejszych, i najbogatszych, miast. W tej chwili głównym deptakiem Bosy jest Corso Vittorio Emanuele II – to tam znajdują się sklepy, restauracje, bary i muzeum.

Do dzisiejszych czasów z zamku Malaspina pozostały jedynie otaczające go mury (o długości 300 metrów) wraz z siedmioma wieżami. W środku jest jeszcze niewielki kościółek Nostra Signora de Sos Regnos Altos z zachowanymi malowidłami z XIII wieku. Nam niestety nie udaje się wejść do środka, bo cały kompleks jest czynny od godziny 10, a musimy ruszać już dalej.

bosa sardynia

Droga z Bosy do Alghero jest bardzo malownicza, prowadzi serpentynami przez góry, ale też cały czas widać z niej morze. Podczas jazdy widzimy na niej znak na Nuraghe Appiu. Po chwili już jedziemy już dróżką do nuragów.

W czasie naszego poprzedniego wyjazdu na Sardynię natknęliśmy się już na nuragi – prehistoryczne budowle z kamieni. Są one symbolem tej wyspy i nie występują w żadnym innym miejscu na świecie. W tej chwili jest ich około 7 tysięcy, ale dużo zostało zniszczonych w przeciągu tysiącleci ich istnienia (były na przykład wykorzystywane przez Rzymian do budowy dróg).

Nuraghe Appiu

(koszt: 2 euro ulgowy, 2,50 normalny)
Sympatyczna pani przewodnik opowiedziała nam wiele ciekawostek i umiała odpowiedzieć na wszystkie nasze palące pytania dotyczące życia w nuragach.

Prócz charakterystycznych wież istniały również domy na planie okręgu, budowane z kamieni bez żadnego spoiwa (utrzymują się na miejscu do tej pory! wyłącznie dzięki wadze). Z zewnątrz, dla izolacji, pokrywano je często korą z drzew korkowych, które rosną na wyspie. Za dach służyły gałęzie, mech itd. Co dziwne, wnętrze było dość dobrze chronione zarówno przed ciepłem, jak i zimnem.

Takie domy budowane były jeden przy drugim w okręgu, a na środku znajdował się plac, na którym spotykali się ich mieszkańcy – żeby gotować, plotkować i ogólnie prowadzić życie towarzyskie. Chatki były niewielkie, więc służyły przede wszystkim do spania. Niektóre nuragi były też warsztatami lub miały znaczenie rytualne (ludność cywilizacji Nuragicznej czciła najprawdopodobniej żywioły). Istnieją również dowody na to, że zamieszkujący je ludzie mieli kontakty handlowe z wieloma miejscami w basenie Morza Śródziemnego, a wyroby z sardyńskiego obsydianu znaleziono w Egipcie oraz Izraelu.

Wieże budowlę miały jak kopuły: układane po okręgu kamienie stopniowo zmniejszały jego średnicę. Z tego powodu jeśli miały one kilka pięter, ich podłoga była wypukła. Od czasu budowy tego typu konstrukcja była użyta dopiero w renesansie! Teraz te struktury moją nie wyglądać na spektakularne, ale technikę ich konstruktorów porównuje się często do budowniczych piramid w Egipcie.

W kompleksie Appiu znajduje się również druga, mniejsza wieża, do której można wejść oraz parę grobowców wykutych w skale, zwanych domus de janas.

Przy nuragach kręciły się pieski (najwyraźniej należące do kogoś z zarządzających), które razem z nami uczestniczyły w wycieczce. Podczas gdy pani przewodnik opowiadała o badających teren archeologach, zwierzaki zaczęły zawzięcie kopać pod kamieniami w budowlach – oczywiście nikt nie mógł się powstrzymać od komentarza, że to właśnie one prowadzą wykopaliska na tym terenie ;)

Po nuragach Appiu jedziemy już do Alghero. Meldujemy się na campingu (w końcu jakiś znaleźliśmy!), kąpiemy i lecimy zwiedzać.

Alghero

Ta piękna nadmorska miejscowość zbudowana była wokół wielkiej fortecy, z murami otaczającymi ją zarówno od strony lądu, jak i morza. Okolica zamieszkana była już od czasów prehistorycznych (nawet 6 tysięcy lat temu!), o czym świadczą liczne budowle cywilizacji Ozieri oraz Nuragicznej.

W 1353 roku Alghero było przejęte przez Katalończyków, a jego rdzenni mieszkańcy byli wypędzani z miasta. W XVII wieku kataloński został uznany za oficjalny język w mieście, w tej chwili 22.4 % ludności mówi w dialekcie Algherese (archaiczna odmiana katalońskiego), a tabliczki z nazwami ulic są w dwóch językach. Starówka natomiast jest nazywana Barcelonettą (małą Barceloną). 2

Na nas największe wrażenie zrobiły mury przy morzu z wielkimi, średniowiecznymi wieżami. Samo centrum jest mocno zatłoczone, chociaż wąskie uliczki i wielkie wieże w nieoczekiwanych miejscach mają swój klimat.

Alghero

Alghero jest popularnym miejscem wypoczynkowym (również dlatego, że latają do niego tanie linie lotnicze) i ceny są, cóż, turystyczne (posiłek dla dwóch osób w centrum – koło 30 euro). Na szczęście mamy wykupiony Internet w telefonie, dzięki czemu udaje nam się znaleźć świetną restaurację: Ok Pizza.

Ze starówki jest do niej około 15 minut piechotą, ale spacer bardzo się opłaca. Przychodzimy tam o 19, kiedy knajpa dopiero co otworzyła swoje podwoje i zostajemy z Tomkiem świetnie przyjęci przez samego właściciela. Prócz pysznej pizzy i białego wina do naszego zamówienia dostajemy jeszcze przystawkę (mozarella z bazylią na szynce), deserek i likiery: cytrynowy i mirtu (tradycyjny likier z mirtu, przygotowany był przez właściciela knajpy). Cała obsługa jest bardzo miła, a w knajpie przesiaduje kocur (przychodzi sobie po prostu i śpi na krzesłach lub podłodze). Za całość zapłaciliśmy 18 euro (nie mają w niej włoskiej „opłaty za obrus”, czyli coperto) i byliśmy najedzeni, zadowoleni i trochę wstawieni od wina i nalewek. Dopiero gdy już wychodzimy zaczynają zbierać się ludzie (Włosi jedzą „obiadokolacje” po 20). Ogólnie jedno z najprzyjemniejszych miejsc w jakich byliśmy, polecamy!

Tylko nasi współpodróżnicy nie są zadowoleni: mieliśmy jakieś problemy z kontaktem, czekali na nas długo przy campingu i bardzo nam się dostało od niezadowolonych ludzi.

Nazwa „Alghero” podchodzi od alg morskich, których w okolicznych wodach jest bardzo wiele. Ba, podczas naszej wizyty cała plaża była przykryta warstwą wodorostów o grubości przekraczającej 30 cm, przez co spacer nad morzem nie był najprzyjemniejszy. Zapewne plaże są czyszczone przed rozpoczęciem głównego sezonu (albo morze samo je oczyszcza), ale my mieliśmy pecha trafić na taką breję.

Pomiędzy algami były również, jak je nazwaliśmy, piłki z włosów. Nie wiemy w ogóle jak one mogły powstać, co i po co to jest – takie dość duże kulki (średnica nawet 10 cm), zrobione z drobnych włosków jakiejś rośliny podwodnej. Gdy się rozcina kolejne warstwy, ukazuje się więcej i więcej włosów, a w samym środku… nie ma nic. Co to w ogóle za tajemnicze potworki?!

Camping na którym jesteśmy w Alghero nazywa się Mariposa. Kosztuje 11 euro (+50 eurocentów każdorazowo za prysznic), lecz jego główną zaletą jest świetna lokalizacja: tuż przy morzu, 15 minut spacerkiem do centrum, blisko supermarketu, ale mają też własny sklepik i restaurację. Czysty, właściciele pilnują żeby nikt spoza gości nie wchodził na ich teren. Nie było się do czego przyczepić, więc polecamy!

 

  1. źródła: Bosa.netVacansardegna
  2. źródła: Wikipedia, przewodnik „Sardynia. Wyspa tajemnic” wyd. Bezdroża
KategorieWłochy
Aleksandra Bogusławska

Dwa lata spędziłam w podróży, żyjąc na walizkach i co kilka tygodni zmieniając adres zamieszkania. Dziś mieszkam na stałe w domku na szkockiej wsi. Dużo spaceruję, gotuję wegańsko, spędzam czas w ogrodzie, doceniam małe przyjemności i spokojne życie.
Jestem autorką wszystkich tekstów i zdjęć na stronie.

  1. Maria says:

    Sandra, świetnie opisałaś drugi dzień podróży : ładne widoki i historia budowli. Bardzo miło oglądać przez ciebie.babcia.

  2. Maria says:

    Sandra, świetnie opisałaś drugi dzień podróży : ładne widoki i historia budowli. Bardzo miło oglądać przez ciebie.babcia.

  3. Taras says:

    Jeśli ktoś szuka pysznej pizzy to polecam lokal niedaleko plaży: Albergo Ristorante Miramare Di Lotti Santina
    tanio, smacznie i dużo. Najlepsza capriciosa jaką jadłem w życiu!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.